§ Tajemnica - Garwood Julie, Kuciapka123

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Miłość nie tylko przenosi góry!
Może być również lekarstwem na konserwatyzm
i zapiekłą nienawiść.
Nie chowaj tej książki przed żoną! I tak kupi sobie nową!
Szkocko-angielski antagonizm, którego korzenie
sięgają mrocznego średniowiecza, kładzie się
cieniem na małżeństwie wodza szkockiego rodu
i pięknej Angielki. Młoda para musi podjąć
długotrwałą i wyczerpującą walkę, by ratować ich
namiętny związek.
Julie Garwood, obok Amandy Quick i Jude Deveraux,
należy do czołówki autorek romansów historycznych.
Niemal wszystkie jej książki trafiają na czoło listy
bestsellerów „New York Timesa", osiągając w samych
tylko Stanach kilkumilionowe nakłady.
Nakładem Wydawnictwa Da Capo ukazały się
„Podanmek",
„Montana", „Angielka"
i
„Nagroda"
Julie Garwood.
Już wkrótce kolejna powieść tej autorki.
JULIE GARWOOD
DC
ISBN 83-866%J-22-7
EC
^B-
Tytuł oryginału
THE SECRET
Copyright © 1992 by Julie Garwood
Koncepcja serii
Marzena Wasilewska
Prolog
l€JSKA BIBLIOTEKA PUBLICZNA i
Ceza^Prasek
"I'M I
V
%)- 'i
—i
—~f— —
•**— ] Ilustracja na okładce
Robert Pawlicki
Anglia, 1181
.".-.
.-
/^ostały przyjaciółkami zanim wyrosły na tyle, by rozumieć, że
powinny się nienawidzić.
Spotkały się podczas letniego festynu odbywającego się co
roku na granicy Szkocji z Anglią. Lady Judith Hampton brała
wówczas po raz pierwszy udział w szkockich zabawach. Był to
zarazem jej pierwszy dalszy wyjazd z domu stojÄ…cego na odludziu
we wschodniej Anglii, nic więc dziwnego, że natłok wrażeń
i emocji nie pozwalał jej zmrużyć oczu podczas obowiązkowych
popołudniowych drzemek. Tyle było do zobaczenia i zrobienia...
i tyle okazji do figli dla ciekawej świata czteroletniej dziew­
czynki.
Frances Catherine Kirkcaldy zdążyła już napsocić. Ojciec wy­
mierzył jej porządnego klapsa będącego karą za niewłaściwe
zachowanie i zarzuciwszy ją sobie na ramię przeniósł jak worek
paszy przez rozległe pole. Posadził córkę na wielkim płaskim
kamieniu, z dala od śpiewów i tańców, i kazał czekać, dopóki po
nią nie wróci. Spędzony samotnie czas miała wykorzystać na
rozpamiętywanie swoich grzechów.
Ponieważ jednak Frances Catherine nie wiedziała, co znaczy
słowo rozpamiętywać, więc uznała się za zwolnioną z naznaczonego
przez ojca obowiązku. Tym bardziej że i tak jej uwaga była bez
Nr Inw.
Projekt okładki
FELBERG
Skład i łamanie
®[O][T][O]LT]LYH[E
Milanówek, tel./fax 755 84 14
For the Polish translation
Copyright © 1995 by Wydawnictwo Da Capo
For the Polish edition
Copyright © 1995 by Wydawnictwo Da Capo
Wydanie I
ISBN 83-86611-22-7
Printed in Germany
by ELSNERDRUCK-BERLIN
j
JULIE
GARWOOD
TAJEMNICA
reszty zaprzątnięta tłustą brzęczącą pszczołą, zataczającą koła
wokół jej głowy.
Judith widziała, jak ojciec wymierza córce karę. Zrobiło
jej się żal zabawnie wyglądającej, piegowatej dziewczynki.
Sama z pewnością wybuchnęłaby płaczem, gdyby wuj Herbert
ją uderzył, a ta mała rudowłosa dziewczynka nawet się nie
skrzywiła.
Postanowiła z nią porozmawiać. Odczekała, aż ojciec wygrażając
palcem skończy mówić do dziecka i powróci na miejsce zabawy,
podciągnęła rąbek sukienki i nakładając drogi pobiegła przez pole,
by po chwili znaleźć się za plecami dziewczynki.
- Mój tata nigdy by mnie nie uderzył - zaczęła tonem prze­
chwałki.
Frances Catherine nie odwróciła nawet głowy, żeby się przekonać
z kim ma do czynienia. Nie miała odwagi oderwać oczu od
pszczoły, siedzącej teraz na kamieniu tuż przy jej lewym kolanie.
Brak odpowiedzi nie zniechęcił Judith.
- Mój tata nie żyje - dodała. - Zmarł jeszcze zanim się
urodziłam.
- To skąd możesz wiedzieć, czy by cię nie uderzył?
Judith wzruszyła ramionami.
- Po prostu wiem - stwierdziła z mocą. - Śmiesznie mówisz,
jakbyś miała coś w gardle. Masz tam coś?
- Nie. Ty też śmiesznie mówisz.
- Czemu na mnie nie patrzysz?
- Nie mogÄ™.
- Czemu nie możesz? - zdziwiła się Judith. Czekając na
odpowiedź gniotła w palcach rąbek różowej sukienki.
- Muszę patrzeć na tę pszczołę - wyjaśniła Frances Catherine.
- Chce mnie ukąsić. Muszę być gotowa, żeby ją zatłuc.
Judith podeszła bliżej; zauważyła pszczołę latającą wokół lewej
stopy dziewczynki.
- Czemu od razu jej nie zatłuczesz? - wyszeptała.
-
Bo się boję - wyznała Frances Catherine. - Mogłabym nie
trafić i wtedy na pewno by mnie użądliła.
Judith zastanawiała się przez chwilę marszcząc brwi.
- Chcesz, żebym ją zatłukła?
- A mogłabyś?
- Może bym mogła - powiedziała ostrożnie. - Jak się nazywasz?
- spytała, chcąc zyskać na czasie. Musiała nabrać odwagi do
pojedynku z owadem.
- Frances Catherine. A ty?
- Judith. Dlaczego masz dwa imiona? Nie słyszałam, żeby ktoś
miał więcej niż jedno.
- Wszyscy mnie o to pytają. - Frances Catherine wydała
z siebie głębokie westchnienie. - Moja mama nazywała się Frances.
Umarła, gdy mnie rodziła. A Catherine to imię mojej babki, która
umarła w taki sam sposób. Nie mogły być pochowane na święconej
ziemi, bo Kościół uznał, że są nieczyste. Papa ma nadzieję, że będę
grzeczna i pójdę do nieba, a kiedy Bóg usłyszy moje dwa imiona,
przypomni sobie o mamie i babci.
- Dlaczego Kościół uznał, że są nieczyste?
- Bo umarły przy porodzie - wyjaśniła trochę zniecierpliwiona
Frances Catherine. - Czy ty nic nie wiesz, dziewczyno?
- TrochÄ™ wiem.
- A ja wiem prawie wszystko - pochwaliła się Frances Catherine.
- Papa mówi, że tak mi się przynajmniej wydaje. Wiem nawet skąd
się biorą dzieci w brzuchu mamy. Powiedzieć ci?
- No pewnie.
- Kiedy się już pobiorą, papa pluje do swojego kie'icha z winem
i każe mamie się napić porządnego łyka. Jak połknie, to ma już
dziecko w brzuchu.
Judith skrzywiła się słysząc tę obrzydliwą wiadomość. Miała
zamiar spytać nową znajomą o jeszcze parę rzeczy, lecz nagle
Frances Catherine wydała z siebie głośny pisk. Judith pochyliła się
nad nią i także pisnęła. Pszczoła usiadła na czubku buta dziew-
JULIE
GARWOOD
TAJEMNICA
czynki. Im dłużej Judith wpatrywała się w owada, tym wydawał jej
się większy.
Rozmowa o tym skąd się biorą dzieci musiała zostać odłożona
na później.
- Zabijesz ją? - spytała z nadzieją Frances Catherine.
- Zaraz będę gotowa.
- Boisz siÄ™?
- Skąd - skłamała Judith. - Ja się niczego nie boję. Myślałam,
że ty się też niczego nie boisz.
- Dlaczego tak myślałaś?
- Bo nie płakałaś, kiedy ojciec cię uderzył.
- To dlatego, że nie uderzył mnie mocno - przyznała się
Frances Catherine. - Papa nigdy nie bije mocno. Jego to boli
jeszcze bardziej niż mnie. Tak przynajmniej mówią Gavin i Kevin.
Mówią, że papa ma ze mną pełne ręce roboty, że mnie psuje. 1 że
ten biedak, za którego wyjdę, jak będę dorosła, będzie miał kłopoty
przez to rozpieszczanie.
- Kim sÄ… Gavin i Kevin?
- Moi przyrodni bracia. Papa też jest ich papą, ale mieli inną
mamę. Ona umarła.
- Umarła przy ich narodzinach?
- Nie.
- To w takim razie kiedy?
- Po prostu tak się zmęczyła, że umarła - wyjaśniła zwięźle
Frances Catherine. - Papa mi tak powiedział. A teraz zamknę
mocno oczy, jeżeli zechcesz zrobić coś z tą pszczołą.
Judith tak bardzo chciała zaimponować swojej rozmówczyni, że
przestała myśleć o możliwych skutkach. Wyciągnęła rękę, żeby
zabić owada, ale kiedy poczuła na dłoni łaskotanie skrzydełek,
odruchowo zacisnęła palce.
I rozdarła się wniebogłosy. Frances Catherine zeskoczyła z ka­
mienia, żeby udzielić jedynego wsparcia, na jakie potrafiła się
zdobyć - zawtórowała płaczem.
Judith biegała w koło wrzeszcząc tak rozdzierająco, że brakowało
jej tchu. Nowa przyjaciółka szła za nią plącząc równie głośno, już
nie z bólu, lecz współczucia i strachu.
Ojciec Frances Catherine nadbiegł od strony pola. Najpierw
pochwycił córkę, a kiedy udało jej się wśród szlochów opowiedzieć
o zdarzeniu, ruszył za Judith.
Parę minut wystarczyło mu na uspokojenie obu dziewczynek.
Żądło zostało wyjęte z dłoni Judith, a bolące miejsce obłożone
wilgotną ziemią. Ojciec Frances Catherine brzegiem wełnianej
peleryny delikatnie otarł łzy z jej policzków. Usiadł na kamieniu
biorąc córkę na jedno kolano, a Judith na drugie.
Jeszcze nigdy dotąd nikt się tak Judith nie przejmował. Poczuła
się dziwnie zawstydzona całym tym zamieszaniem wokół niej. Nie
odwróciła się jednak, lecz skwapliwie chłonęła słowa pocieszenia,
przysuwając się jeszcze bliżej.
- Obie jesteście godne pożałowania - oznajmił ojciec Frances
Catherine, kiedy wreszcie łkania ucichły i dziewczynki były w stanie
go wysłuchać. - Buczycie głośniej niż trąby na zawodach w rzucaniu
pniakiem i biegacie w kółko jak kury z odciętymi głowami.
Judith nie wiedziała, czy jest na nie zły czy nie. Jego głos
brzmiał groźnie, ale twarz nie wyrażała gniewu. Frances Catherine
zachichotała. Judith doszła do wniosku, że ojciec przyjaciółki
chyba jednak żartuje.
- To ją bardzo bolało, papo - zwróciła uwagę Frances Catherine.
- Pewnie, że musiało boleć - zgodził się z nią ojciec. Spojrzał
na Judith, która wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczyma.
-Jesteś dzielną dziewczynką; pomogłaś mojej córce - pochwalił.
- Ale na drugi raz nie próbuj łapać pszczoły, dobrze?
Judith skinęła z powagą.
- Jesteś ładna - zauważył, gładząc ją po ramieniu. Jak się
nazywasz, dziecko?
- Nazywa się Judith, papo, i jest moją przyjaciółką. Czy mogłaby
zjeść z nami kolację?
8
9
JULIE
GARWOOD
TAJEMNICA
- Hmm, jeśli jej rodzice pozwolą - powiedział ojciec.
- Jej papa nie żyje - pospieszyła z zapewnieniem Frances
Catherine. - Czy to nie żałosne?
- O tak, pewnie - przyznał. Na skórze wokół jego oczu pojawiły
się zmarszczki, ale się nie uśmiechnął. - Ma za to najpiękniejsze
niebieskie oczy, jakie w życiu widziałem.
- A ja nie mam najpiękniejszych oczu, jakie w życiu widziałeś,
papo?
- Ależ tak, oczywiście, Frances Catherine. Ty masz najpiękniej­
sze piwne oczy, jakie w życiu widziałem. Bez wątpienia.
Frances Catherine, zadowolona z komplementu, skuliła ramiona
i ponownie zachichotała.
- Jej papa umarł zanim jeszcze się urodziła - dodała po chwili.
Właśnie przypomniała sobie tę informację i była przekonana, że
ojciec chciałby ją usłyszeć.
Pokiwał głową i odezwał się:
- A teraz córko, chciałbym żebyś mi nie przerywała, kiedy będę
rozmawiał z twoją przyjaciółką.
- Dobrze, papo.
Zwrócił się do Judith. Nieruchome spojrzenie dziewczynki trochę
go krępowało. Była taka poważna, zbyt poważna jak na swój wiek.
- Ile masz lat, Judith?
Podniosła w górę cztery palce.
- Papo, widzisz? Jest w tym samym wieku, co ja.
- Mylisz siÄ™, Frances Catherine, nie w tym samym. Judith ma
cztery lata, a ty masz już pięć. Pamiętasz?
- Pamiętam, papo.
Uśmiechnął się do córki i znów skupił uwagę na Judith.
- Chyba siÄ™ mnie nie boisz, co?
- Ona się niczego nie boi. Sama mi mówiła.
- Uspokój się. Daj przyjaciółce powiedzieć choć słowo. Judith,
czy twoja mama jest gdzieÅ› tutaj?
Judith potrząsnęła głową. Zaczęła nerwowym ruchem nawijać na
palec kosmyk jasnych włosów, nie odrywając przy tym oczu od
swego rozmówcy. Kiedy mówił, pojedyncze rude włoski w jego
bokobrodach drżały. Miała ochotę dotknąć jego brody i sprawdzić
czy jest miękka.
- Judith? Czy jest tu twoja mama? - powtórzył.
- Nie, mama jest u wuja Tekela. Nie wiedzą, że tu jestem. To
tajemnica. Gdybym im powiedziała, nie mogłabym już więcej tutaj
przyjść. Ciotka Millicent tak mi powiedziała.
Skoro już ośmieliła się, chciała powiedzieć wszystko, co wie­
działa.
- Wuj Tekel mówi, że jest jakby moim tatą, ale on jest tylko
bratem mamy i nigdy nie siedzÄ™ mu na kolanach. Gdybym nawet
mogła, i tak bym nie chciała, więc to wszystko jedno, prawda?
Ojciec Frances Catherine z pewnym trudem nadążał za wyjaś­
nieniami, choć jego córka nie miała z tym żadnych problemów.
Pochłaniała ją ciekawość.
- Czemu byś nie mogła, gdybyś chciała? - przerwała pytaniem.
- Ma chore nogi.
- Tato, czy to nie żałosne? - zapytała ze szczerym współczuciem
Frances Catherine.
Jej ojciec wydał z siebie głębokie westchnienie. Wyraźnie nie
udawało mu się panować nad rozmową.
- Ależ tak, z pewnością - odpowiedział. - Słuchaj, Judith, skoro
twoja mama została w domu, to skąd ty się tu wzięłaś?
- Przyszłam z siostrą mamy - odparła Judith. - Do tej pory
mieszkałam z ciotką Millicent i wujem Herbertem, ale dłużej
mama mi już nie pozwoli.
- Dlaczego? - zaciekawiła się Frances Catherine.
- Bo mama słyszała, jak nazywam wuja Herberta papą. Była
bardzo zła i uderzyła mnie w twarz. Wtedy wuj Tekel powiedział,
że muszę przez sześć miesięcy w roku mieszkać z nim i z mamą,
żebym wiedziała do kogo należę, a ciotka Millicent i wuj Herbert
będą musieli się beze mnie obejść. Tak powiedział Tekel. Mama
10
11
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl