!Stanisław Maczek - Od podwody do czołga, gen Maczek Stanisław Od podwody do czołgu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Maczek Stanisław - Od podwody do czołga
Wspomnienia wojenne
1918_#1945
TomCałość w tomachZakład Nagrań i Wydawnictw
Związku Niewidomych
Warszawa 1996
‘pa
Tłoczono pismem punktowym
dla niewidomych w Drukarni
Związku Niewidomych,
Warszawa ul. Konwiktorska 9
Przedruk z wydawnictwa „Orbis Books (London) L$t$d”, Londyn
1984
Pisał A. Galbarski,
korekty dokonały
K. Markiewicz
i E. Chmielewska
‘st
Żołnierzom moim z lotnej, szturmowego, kawalerii i 1 dywizji pancernej książkę tę poświęcam
‘rp
Autor
‘rp
„Bo kto siedzi w Ojczyźnie i cierpi niewolę, aby zachował życie, ten straci Ojczyznę i życie; a kto opuści Ojczyznę, aby bronił Wolność z narażeniem życia swego, ten obroni Ojczyznę, i będzie żyć wiecznie.”
‘rp
Mickiewicz
„Księgi
Pielgrzymstwa Polskiego”
‘rp
‘pa
‘ty
Przedmowa Autora
do drugiego wydania
‘ty
W pierwszym wydaniu „Od podwody do czołga” podałem żołnierskie sprawozdanie z działań naszych tak w kraju, jak i na obczyźnie.
Nakład pierwszego wydania przez firmę „Tomar” w Edynburgu i jej wydawcę śp. Antoniego Herbicha jest już od dawna wyczerpany.
Obecne drugie wydanie nakładem
„Orbisu” dotrze do rąk czytelników w czterdziestą rocznicę walk Pierwszej Dywizji Pancernej o wyzwolenie Europy.
Wdzięczny jestem „Orbisowi”, że dzięki niemu moje wspomnienia znajdą znów chętnych czytelników w kraju i na Zachodzie. Chciałbym, by młode pokolenie Polaków znało prawdziwą historię walki wojsk polskich na obczyźnie o wolność i niepodległość narodu polskiego, która, mimo że nie ma „ostrego strzelania”, trwa nadal.
‘rp
Stanisław Maczek
‘rp
‘pa
‘tc
Przedmowa
‘tc+
Wydarzeniem są te wspomnienia wojenne jednego z najtęższych polskich dowódców drugiej wojny światowej, twórcy i dowódcy pierwszej „lotnej” kompanii na podwodach w zaraniu naszej niepodległości, pierwszego dowódcy jednostki pancerno_motorowej w wojsku polskim w przededniu ostatniej wojny, w kampanii wrześniowej i francuskiej, pierwszego dowódcy naszej pierwszej dywizji pancernej w wyzwoleńczej kampanii we Francji, Belgii, Holandii, w zwycięskiej ofensywie końcowej na Wilhelmshaven. Jakże bogaty ten zawód wojskowy młodego Polaka chorwackiego pochodzenia, akademika lwowskiego, polonisty
„filozofa” (ze szkoły Twardowskiego), którego mobilizacja austriacka wyrwała z szeregów naszego Związku Strzeleckiego i zamieniła w
„strzelca tyrolskiego” z doborowego pułku
„Kaiser_Jaeger”. Dała mu w wyniku znakomitą choć twardą szkołę przez lata wojny górskiej, wymagającej w najwyższym stopniu energii fizycznej i moralnej, zręczności, wytrzymałości, przytomności umysłu, sztuki wyzyskania terenu, rzutkości, odwagi osobistej i dowódczej, inicjatywy na każdym szczeblu. A tej inicjatywy, od razu poważnie wykraczającej poza zwykłe ramy jego stopnia nigdy nie zabraknie młodemu oficerowi_intelektualiście, gdy z upadkiem Austrii znajdzie się błyskawicznie w szeregach powstającego wojska polskiego, poszukując od razu okazji, by bić się za ukochany Lwów. Co uderza w jego życiu wojskowym, to niestrudzona praca myśli wciąż złączona z wolą walki, nie słabnącą w najkrytyczniejszych sytuacjach, w których niejednokrotnie natchnienie przychodziło mu z pomocą.
Ale książka ta to nie tylko pamiętnik świetnego i szczęśliwego żołnierza, który nigdy humanistą być nie przestał. Jest od początku do końca relacją doskonałego znawcy wojskowego rzemiosła, który zagadnienia nowoczesnej wojny nie tylko do gruntu przemyślał, ale i eksperymentował od młodości. Sam tytuzł: „Od podwody do czołga” zawiera w sobie pewną syntezę: poszukiwanie uparte jedynej drogi do zwycięstwa w nowoczesnej wojnie, zaskoczenia przez połączenie szybkości z potęgą działania - zatem w warunkach polskich 1918 r. z siłą ogniową broni samoczynnej przy osłonie strzelców. Wtedy z braku motorów improwizuje por. Maczek „lotną” swą kompanię na podwodach i pokazuje, czym może być taka jednostka przez zwiększoną szybkość ruchów i spotęgowaną energię bojową, skoro wchodzi w walkę nie utrudzona marszami. Po tej kompanii przychodzi jego
„batalion szturmowy” także na wozach, w ramach 1. dywizji kawalerii. Myśl ta sama, która się w tejże kampanii zaznaczy w zagonie samochodowym na Kowel; ale będzie to improwizacja doraźna. Idzie o stworzenie jednostek szybkich stałych, o wielkiej sile działania. Przyszłość w tym wskazują Liddell Hart (1927Ň), Fuller (1928Ň), de Gaulle (1934Ň), Sikorski (1935Ň). Wyrastają wielkie jednostki szybkie i pancerne w Niemczech i w Sowietach. A gdy wreszcie utorowała sobie i u nas drogę myśl powiększenia szybkości kawalerii przez jej zmotoryzowanie a jej potęgi działania przez czołgi i stworzenia kawalerii pancernej, na tego świetnego piechura pada wybór jako dowódcy pierwszej takiej jednostki zmorotyzowanej z przydaniem czołgów; jemu przypadło zademonstrować stawiając czoło całemu XXIII korpusowi pancerno_motorowemu nieprzyjaciela, jak wielką rolę, niewspółmierną ze stosunkiem sił obustronnych mogła była odegrać w tej kampanii nasza bitna i liczna kawaleria, gdyby obok tej
10 brygady kilka innych zdołano w porę zmotoryzować i upancernić. A już była jakby ostrzegawcza książka Guderiana:
„Achtung, Panzers”. Swoim i obcym mówiła: tej potędze nic się nie oprze. Maczek pokazał, że można szczupłymi siłami skutecznie ją szachować.
Cudownym był zbieg okoliczności, dzięki któremu gros brygady Maczka znalazło się po przejściu granicy na Węgrzech, stamtąd wywędrowało szczęśliwie do Francji, tutaj łącznie z wyewakuowanymi oficerami i szeregowymi formacyj czołgowych stanowiło mocną podstawę do sformowania dywizji pancerno_motorowej. W samych początkach jej tworzenia, gdy ostatnia wielka bitwa o Francję brała obrót krytyczny i żądano od nas wprowadzenia tej dywizji w akcję z alternatywą: oddania świeżo otrzymanego sprzętu i broni dla jednostki francuskiej, gen. Maczek z nieomylnym swym instynktem żołnierskim znalazł wyjście - sam poszedł do walki z reprezentacyjnym niejako, kombinowanym oddziałem i zaznaczył krwawo udział swej brygady. Jej gros i trzy bataliony czołgów zostały na tyłach i choć bez sprzętu znalazły się w Wielkiej Brytanii. A później, pojedynczo czy grupkami dołączać zaczęli ci spod Montbard, i cudem prawdziwym sam generał po nowym epizodzie swej Odyssei, o którym daje pasjonującą opowieść.
Grunt że było z kogo stworzyć mocne kadry dywizji pancernej w W. Brytanii. Brakowało dwóch rzeczy dość istotnych: ludzi i sprzętu. Tymczasem wobec grożącej inwazji trzeba było wejść jako pełnowartościowe jednostki bojowe w skład sił mających bronić tej wyspy. Wszystko musiało się zamienić w brygady i bataliony przewożonej piechoty, w składzie I Korpusu W.$p., zanim napływ sprzętu nie pozwolił na przejście do pierwszej fazy motoryzacji, a wreszcie, zimą 1941, ukazały się pierwsze czołgi, dosłownie jako nagroda dla naszych spieszonych czołgistów za doskonałą postawę żołnierską. Odtąd szybko dojrzewa koncepcja naszej dywizji pancernej - i dowódca korpusu patrzył na postępy w tym kierunku z uczuciem, że to się dokonuje rzecz wielka a zarazem i z niepokojem, że ten żarłoczny noworodek cały korpus pochłonie. Pochłaniał istotnie zgodnie z etatami gros elementu kadrowego i specjalistów, a gdy zawiodły rachuby na wydobycie z Rosji niezbędnego żołnierza na uzupełnienie, pochłonął w końcu i same bratnie oddziały. Ale dojrzała w ciągu trzech lat dywizja tak wyćwiczona, zżyta i zgrana, jakby się składała nie z żołnierzy tułaczy cudem tu pozbieranych, ale ze starego, zawodowego regularnego wojska, wyposażona w sprzęt tak potężny, jak marzył sobie przed laty w odważnej książce „Vers l’arm~ee du m~etier” pułkownik de Gaulle. I taki był na jej czele dowódca, jakiego wyobrażał sobie wtedy - nie w odległym, głębokim schronie przy lampce naftowej czekający na zestawienie wiadomości, ale sam na polu walki, bezpośrednio, osobiście ją prowadzący - dodajmy, że jak Maczek pod Falaise z czołgu dowodzenia, głosem - a w nocy śpiący w wygrzebanym pod czołgiem dole.
Całość książki napisana jest porywająco. Ale kampania w Normandii przedstawiona przez gen. Maczka to fragment epopei. Tylko że roi się on od tak rzeczowego, prozaicznego pozornie materiału jak numery korpusów i dywizyj niemieckich, z którymi nasza pancerna musiała przez trzy dni prowadzić samotnie walki na wszystkie strony, liczby czołgów i dział...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]