Świadectwa masturbacja, Czystość, miłość, trudności
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Świadectwa masturbacja
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
·
To jest grzech!
Kiedy miałam dwanaście lat, zakochałam się w chłopaku o dwa lata ode mnie starszym. Wydawało mi się, że to coś poważnego. Chodziłam z nim sześć miesięcy. Zerwał ze mną w dniu moich urodzin. Zostawił mnie dla mojej przyjaciółki...
Ukojenie swojego bólu znalazłam w onanizmie. Na początku wiedziałam, że to grzech, ale szybko zmieniłam zdanie. Filipinka, Bravo Girl i Twist utwierdziły mnie w przekonaniu, że masturbacja to nic złego. Zapewniały: �To normalne, że się onanizujesz! Dzięki temu będziesz miała urozmaicone życie erotyczne w przyszłości! Nie mów sobie stop! Nie ograniczaj się! Dzięki temu odkrywasz swoją kobiecość!". A ja, głupia, wierzyłam. Przysięgam, że nie odkryłam swojej kobiecości. Wręcz przeciwnie, zaczęłam ją zabijać - do tego stopnia, że nie chciałam mieć dzieci, po prostu ich nienawidziłam, bo budziły we mnie wstręt.
Pewnego dnia przeglądałam książki na strychu i znalazłam książkę ks. Malińskiego Zanim powiesz "kocham". Przeczytałam w niej, że onanizm to grzech. Pomyślałam, że to bujda. Onanizm jest grzechem? W pewnym momencie w mojej duszy rozległ się przeraźliwy okrzyk: Tak! To grzech!!! Kiedy to do mnie dotarło, chciałam popełnić samobójstwo. Coś mnie jednak powstrzymało.
Chciałam z tym skończyć. Tak bardzo, bardzo chciałam przestać to robić...
Dlatego chodziłam bardzo często do spowiedzi, bywało, że nawet codziennie. Dużo się modliłam, zajmowałam się czymkolwiek, żeby tylko nie myśleć o seksie i onanizmie.
Każdy upadek sprawiał, że miałam dość siebie i swojego życia. Nie wierzyłam w lepsze jutro. Bóg jednak czuwał nade mną. Znalazłam adres do AE. Napisałam, ale nie oczekiwałam rychłej odpowiedzi. Myślałam: �Pisze do nich następna rozhisteryzowana dziewczyna, która nie potrafi nad sobą zapanować. I co jej odpiszą? Trzymaj się, powodzenia!". Jakie było moje zdziwienie, kiedy dostałam odpowiedź. Czytałam list i nie mogłam wykonać żadnego ruchu. Nie docierało do mnie, że jest wyjście. Rzeczywiście było. Postanowiłam walczyć o siebie. Po pierwsze - należało zdecydowanie powiedzieć �nie!" masturbacji. Wychodzenie z uzależnienia nie jest łatwe. Tyle razy się buntowałam, tyle razy wątpiłam w to, że dam radę... Po drugie - zaakceptowałam się taką, jaką jestem naprawdę. Zrozumiałam, że dusza i ciało to jedność. Po trzecie - modlitwa, modlitwa i jeszcze raz modlitwa: różaniec, koronka, modlitwa do Ducha Świętego, do św. Józefa. Po czwarte - wiara. Wiara w to, że się uda - nie swoją własną mocą, ale Jezusa.
Walczę z onanizmem. W czystości najdłużej wytrwałam dwa tygodnie. Były to najpiękniejsze chwile mojego życia i wierzę, że powrócą.
Boże, z całego serca dziękuję Ci za wszystkich, którzy przyczyniają się do mojego zdrowienia. Kochani! Nie traćcie nadziei! Z Bożą pomocą na pewno Warn się uda!
P.S. Ostatnio się zakochałam. Ze wzajemnością. W Jezusie...
Katarzyna
KONTAKT DO WSPÓLNOTY
ANONIMOWYCH SEKSOHOLIKÓW (SA)
tel.: 798-05-66-77
e-mail: wspolnota.sa@wp.pl
www.sa.org
www.seksoholicy.webpark.pl
nr 1-2008
Moje trzy rady
Do 15 roku życia, to jest przez 3 lata, bez żadnych skrupułów uprawiałem samogwałt. Chodziłem co miesiąc do spowiedzi, ale samogwałtu nie zaliczałem do grzechów. Do chwili, kiedy zacząłem przygotowywać się do sakramentu bierzmowania. Właśnie wtedy prowadzący nas ksiądz powiedział, że masturbacja jest grzechem, że to jest złe.
Nie chciałem w to wierzyć. Na spowiedzi przed przyjęciem bierzmowania nie wyznałem więc tego nałogu, świadomie popełniając w ten sposób grzech świętokradztwa. Nie miałem żadnego poczucia winy. Rok po bierzmowaniu sięgnąłem po książki mojej cioci; w jednej z nich przeczytałem, jakim złem jest masturbacja i że należy się z niej spowiadać. Tym razem uwierzyłem. Od tamtej chwili sumienie nie dawało mi spokoju. Myślałem tylko i wyłącznie, jak się z tego nałogu wyspowiadać. Trudno mi było przełamać wstyd, ale "opłacało się" - przystąpiłem do sakramentu pojednania i dzięki temu mogłem poczuć się czysty. Postanowiłem, że zmienię postępowanie, ale za głęboko siedziałem w tym bagnie, żeby ot tak z tym zerwać. Upadłem i załamałem się. Znów musiałem stanąć w kolejce do spowiedzi. Szatan jest naprawdę inteligentną bestią, bo nawet kiedy już tam stałem w tej kolejce, podpowiadał mi, żebym zrezygnował. Czułem, jak trzyma mnie w garści i nie chce puścić, ale podszedłem do konfesjonału i znów byłem w stanie łaski uświęcającej. Nadal jednak myślałem, że sam się z tego uwolnię. Wpadło mi nawet w ręce Wasze czasopismo, ale byłem jeszcze zbyt głupi, żeby zrozumieć, że nałóg ten zwalczyć mogę tylko i wyłącznie ofiarowując się Jezusowi. Moja walka trwała już 3 lata i denerwował mnie już ten stan.
Teraz, po ośmiu latach onanizowania się i po czterech zmagania się z tym nałogiem, trwam w czystości. Zacząłem od tego, że w dzień Środy Popielcowej postanowiłem przez całe 40 dni nie popełnić samogwałtu. Oprócz postanowienia była jeszcze gorliwa modlitwa - różaniec i koronka do miłosierdzia Bożego. Zdecydowałem też powstrzymywać się od oglądania telewizji, bo to przez to pudło najczęściej grzeszyłem. Muszę przyznać, że pierwsze trzy tygodnie postu były piękne - trwałem w czystości i nawet zacząłem lepiej się uczyć, bo nie marnowałem czasu przed telewizorem. Odczułem jednak potężne pokusy i załamałem się, myśląc, że szatan nigdy nie da mi spokoju, a moja walka ze złym duchem jest nie do wygrania... Na szczęście ofiarowałem się zaraz Maryi i poprosiłem Ją o pomoc. Pomoc ta nadeszła w postaci szkolnych rekolekcji. Zostałem napełniony Duchem Świętym na maksa! Znowu poczułem, że z Bogiem życie jest łatwiejsze i można pokonać każdy nałóg. Miałem jednak jeszcze problem w postaci depresji - przytłaczały mnie trudy życia i brak pieniędzy. Złożyłem jednak obietnicę, że już się nie dam zdołować - i udało się, ale dopiero wtedy, kiedy przypomniałem sobie o ofiarowaniu tego problemu Bogu. Już nie klepię dołów. Czuję się teraz radosny, szczęśliwy i pełen życia. Wiem, że diabeł szuka okazji, żeby mnie złapać, ale ja się nie boję, bo jest przy mnie Ten Najwspanialszy, Najmądrzejszy i Najukochańszy - mój Bóg!
Jeśli chodzi o rady dla trwających w nałogu masturbacji, to są one proste, ale ważne; właściwie zawierają się w słowach pierwszej rady: "Jezu, ufam Tobie". Wystarczy się Jemu ofiarować, walczyć razem z Nim, a nie samemu przeciw złu. Kolejna rada, to - modlić się; nawet nie wiecie, jaka to broń! Różaniec i koronka to olbrzymi dar, tylko trzeba do niego przełamać własne lenistwo i przy każdej okazji modlić się i modlić. Ostatnia z moich rad, to wyłączyć telewizor i internet oraz wyrzucić gazety, jeśli są to przyczyny waszego grzechu.
Przy przestrzeganiu tych trzech rad istnieje duża szansa na wyjście z onanizmu. A jeśli komukolwiek zdarzy się upaść, niech się nie dołuje. Jesteś tylko człowiekiem, "ale idź i więcej tego nie czyń".
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i proszę o przyjęcie mnie do Ruchu Czystych Serc!
Łukasz
Ks. Marek Dziewiecki
Książka ks. Dziewieckiego jest skierowana przede wszystkim do młodych ludzi. Nie jest ona wynikiem jakichś teorii czy ideologii, ale praktycznym wnioskiem z sukcesów i porażek, które przeżyli młodzi ludzie.
Wyrządziłam sobie krzywdę
Przeglądając kolejny numer "Miłujcie się", przeczytałam zachętę do dzielenia się świadectwami. Jestem studentką, osobą nawróconą, która doświadczyła łaski Pana na drodze z ciemności grzechu do światła, miłości i pokoju...
Moje pierwsze, zupełnie przypadkowe kontakty z treściami pornograficznymi zaczęły się w szkole średniej. Błąd polegał na tym, że otworzyłam się na nie i poddałam się procesowi destrukcji, którego sama nie umiałam przerwać. Najpierw koleżanka przyniosła jakąś książkę, potem wpadł mi w ręce film pornograficzny i tak zaczęła się reakcja łańcuchowa trwająca kilka lat. Mój umysł, nieodporny wówczas na ten narkotyk, zaczął coraz bardziej drążyć te tematy. Pojawiało się coraz większe zainteresowanie. Niczym gąbka chłonęłam najnowsze "pornosy" i nie było dnia, w którym byłabym od tego wolna. Początkowy niepokój, że wpadłam w sidła czegoś złego, co odbiera mi wolność i godność, został uspokojony przez alternatywne pisma głoszące, że jest to naturalne w wieku dojrzewania, że jest wyrazem postępu i bycia zupełnie normalnym. Te słowa były jak balsam na wyrzuty sumienia, ale dały mi zielone światło do masturbacji - kolejnego szczebla osiąganego przez "najbardziej postępowych".
Krzywda, jaką sobie wyrządziłam, będzie na mnie ciążyć pewnie do końca życia. Dążenie do hedonizmu zniszczyło we mnie nieodwracalnie coś bardzo intymnego, coś, czym chciałam podzielić się w przyszłości tylko z tym jedynym, przeznaczonym mi przez Pana.
Wkrótce pojawiło się poczucie winy, wstręt do siebie i niemożność wyrwania się z tej szatańskiej pułapki. Ponadto przeświadczenie, że Bóg mnie odsunął od Siebie dodawały goryczy tej sytuacji. Im bardziej chciałam wyrwać się z tego, tym brnęłam głębiej. Wówczas nie wiedziałam o miłości Jezusa, którą ogarnia największych grzeszników. Zaczęłam więc szukać wyjścia na własną rękę, zafascynowałam się filozofią i religiami wschodu, jogą, wegetarianizmem, mantrami itd. Niestety, w miejsce cudu, którego oczekiwałam narastała pustka, zagubienie i chaos. W takiej kondycji zaczęłam studia. Nawarstwiały się kolejne problemy, sama nie mogłam już unieść tego plecaka, który tak nieuważnie pakowałam przez kilka lat. Jego ciężar rzucił mnie na kolana i przywalił całkowicie. Wtedy jednak zdałam sobie sprawę, że zgubiłam gdzieś Boga, że tak niewiele o Nim wiem, mimo, iż jestem katoliczką. Zaczęłam prosić Pana o przebaczenie i pomoc w przebudowie mojego życia. Niedługo potem trafiłam do Odnowy w Duchu Świętym, zakochałam się w Jezusie i mogę powiedzieć, że wielkie rzeczy uczynił w moim życiu, zaczął mnie zmieniać, leczyć mój umysł, serce, emocje... Dokonał nieporównywalnie więcej niż wszyscy razem wzięci "przyjaciele", psycholodzy, lekarze... Zdałam sobie sprawę, co odciągało mnie od Niego, co mnie niszczyło i zatruwało. Zaczęłam kroczyć z Jezusem na nowej drodze. Przyznaję, że nie było łatwo, upadałam, ale mimo to szłam wciąż do przodu. Zerwałam z masturbacją, odrzuciłam wszystkie drogi, które wiodły do złego. Oczywiście to, że powiedziałam: "Stop!", nie rozwiązało zaraz problemu. Aby wytrwać, muszę to powtarzać codziennie, bo zawsze można upaść.
Kochani, chcę powiedzieć, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. On chce pomóc każdemu, niezależnie od tego, jak bardzo jesteśmy brudni! On nas kocha nieskończenie mocno i chce prowadzić do świętości! Zacznijmy walkę z tym, co nas pogrąża w grzechu. Codzienna modlitwa, lektura Pisma św., częsta spowiedź, Msza św. - to niezwyciężona broń. Jeżeli jeszcze nie oddałeś się Panu, to uczyń ten krok i wówczas... Przekonasz się sam!
Agnieszka
Jacek Salij OP
Krótki poradnik omawiający zagadnienia takie jak: co kościół ma do tego?, czy onanizm jest grzechem?, sens czystości przedmałżeńskiej, dlaczego Kościół wyklucza antykoncepcję?, sex shopy..
Jestem coraz mocniejszy
Chcę Wam podziękować za to, że jesteście, bo dzięki Wam i Jezusowi Chrystusowi wydobyłem się z błota pornografii i samogwałtu.
Wszystko zaczęło się w 4 klasie szkoły podstawowej. U kolegi zobaczyłem pierwszy film pornograficzny. Później zacząłem czytać "Bravo" i inne demoralizujące czasopisma. Odsunąłem się od Kościoła i coraz głębiej wpadałem w to bagno. Ani się spostrzegłem, a już zacząłem popełniać samogwałt, najpierw sporadycznie, z czasem kilka razy dziennie. Do kościoła nawet nie chciałem się zbliżyć.
Przełom nastąpił w 2 klasie szkoły zawodowej. Ksiądz na religii powiedział nam o rekolekcjach ewangelizacyjnych, które odbywały się w mojej parafii. Poszedłem na nie z niechęcią. Rekolekcje trwały trzy dni i w końcu coś we mnie się odezwało: "Co ty ze sobą robisz?" Postanowiłem coś zmienić. Na tych rekolekcjach Jezus Chrystus jakoś szczególnie mnie do siebie zawolał. Poszedłem na spotkanie grupy oazowej. Tam coraz bardziej zacząłem się zbliżać do Jezusa, ale nadal nie potrafiłem wyznać swojego grzechu na spowiedzi. Podnosiłem się i upadałem, nie byłem w pełni czysty i oddany Chrystusowi.
Teraz chodzę do szkoły katolickiej. Rok temu zdobyłem się na odwagę stanąć przed kratkami konfesjonału i wyrzucić z siebie całe zło i grzech. Było to bardzo trudne, ale wtedy otrzymałem łaskę mocy do wytrwania w czystości. Jezus uwolnił mnie od pornografii, ale to było łatwe w porównaniu do mojej obecnej walki. Mam stałego spowiednika, który pomaga mi się podnosić po upadkach. Zdarzają się trudne chwile, ale wiem, że dla miłości Jezusa nie ma nic niemożliwego. Po każdym podniesieniu się jestem coraz mocniejszy. Moim narzędziem do walki ze sobą jest modlitwa do św. Michała Archanioła i koronka do Ran Pana Jezusa. Siłę daje mi Eucharystia i modlitwa różańcowa. Wiem, że gdybym nie zaczął tego straszliwego grzechu, nie miałbym teraz takich kłopotów.
Wszystkim, którzy jeszcze nie potrafią się uporać z tym problemem, życzę powodzenia. Proszę Was o modlitwę i sam zapewniam o niej. Jeszcze raz dziękuję za czasopismo "Miłujcie się". Mam nadzieję, że tak, jak pomogło mi, pomoże też innym. Jestem wdzięczny Warn i Jezusowi Chrystusowi, bez którego ta walka nie dałaby żadnego owocu. Teraz żyję w Chrystusie, a On we mnie, i wiem, że jeśli tak będzie nadal, zawsze będę szczęśliwy.
Tomek, 20 lat
Jezus... pokonał śmierć, pokonał mój grzech...
Alleluja!
Chciałem się z Wami podzielić tym, co Jezus dokonał w moim życiu, co On tak naprawdę zrobił, jaką On ma moc i siłę!!!!
W wieku 12 lat po raz pierwszy zacząłem się masturbować. Na początku nie widziałem w tym nic złego, było mi z tym dobrze, a nawet nie poczytywałem tego za grzech. Robiłem to sporadycznie, lecz z czasem, doszło do tego, że dopuszczałem się samogwałtu nawet KILKA RAZY DZIENNIE, do tego dochodziła również pornografia i nieczyste myśli, byłem tym przesiąknięty aż do szpiku.
Kiedy dowiedziałem się, że onanizm to grzech, to wstydziłem się o tym mówić księdzu przy spowiedzi i kilka razy nawet doszło do tego, że zataiłem ten grzech i nie dość, że spowiedź była świętokradzka, to później również i Komunia Św. (Jezu, jak Ciebie to musiało boleć...).
...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]