[9-2] Erikson Steven - Pyl snow 02 - Pustkowia.NSB, opowieści z malazańskiej księgi poległych

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

STEVEN ERIKSON

 

 

PYŁ SNÓW

 

Pustkowia

 

Opowieść z Malazańskiej księgi poległych

 

 

PRZEŁOŻYŁ MICHAŁ JAKUSZEWSKI

 

 

 

MAG 2010

Tytuł oryginału:
Dust of Dreams

 

Copyright © 2009 by Steven Erikson

 

Copyright for the Polish translation
© 2010 by Wydawnictwo MAG

 

Redakcja:
Urszula Okrzeja

 

Korekta:
Magdalena Górnicka

 

Ilustracja i opracowanie graficzne okładki:
Damian Bajowski

 

Projekt typograficzny, skład i łamanie:
Tomek Laisar Fruń

 

ISBN 978-83-7480-177-5
ISBN 978-83-7480-178-2

Wydanie I

 

Wydawca:
Wydawnictwo MAG
ul. Krypska 21 m. 63, 04-082 Warszawa
tel./fax (0-22) 813 47 43
e-mail: kurz@mag.com.pl
www.mag.com.pl

 

Wyłączny dystrybutor:
Firma Księgarska Jacek Olesiejuk Sp. z o.o.
ul. Poznańska 91, 05-850 Ożarów Maz.
tel. (22) 721-30-00
www.olesiejuk.pl
 

Druk i oprawa:
drukarnia@dd-w.pl

 

Przed dziesięcioma laty
otrzymałem wsparcie z zupełnie nieoczekiwanej strony,
od pisarza, którego szanowałem i podziwiałem.
Głęboko cenię przyjaźń, jaka się wówczas zrodziła.
Z wyrazami miłości i wdzięczności poświęcam tę książkę
Stephenowi R. Donaldsonowi.

 

Dramatis personae

 

Malazańczycy

Przyboczna Tavore
Wielki mag Szybki Ben
Pięść Keneb
Pięść Blistig
Kapitan Lostara Yil
Banaschar
Kapitan Milutek
Kapitan Skanarow
Kapitan Faradan Sort
Kapitan Ruthan Gudd
Kapitan Prędki
Kapitan Untilly Rum
Porucznik Pryszcz
Porucznik Raband
Sinn
Pędrak

 

Drużyny

Sierżant Skrzypek
Kapral Tarcz
Koryk
Śmieszka
Flaszka
Corabb Bhilan Thenu’alas
Mątwa
Sierżant Gesler
Kapral Chmura
Krótkonos
Mądrala
Jętka
Sierżant Postronek
Kapral Odprysk
Kulas
Ebron
Okruch (Kliwer Pień)
Sierżant Hellian
Kapral Obrażalski
Kapral Bezdech
Balgrid
Możliwe
Sierżant Balsam
Kapral Trupismród
Rzezigardzioł
Galt
Płatek
Opak
Sierżant Thom Tissy
Tulipan
Mewiślad
Sierżant Urb
Kapral Reem
Masan Gilani
Solanka
Nikły
Sierżant Sinter
Kapral Pravalak Rim
Miodzik
Strap Mull
Ławica
Zerkacz
Sierżant Badan Gruk
Kapral Kryza
Zgarniaczka
Nep Bruzda
Reliko
Całkiem Nieprzytomny
Sierżant Porządnicki
Kapral Całuśnica
Obława

Mulvan Straszny
Neller
Czaszkośmierć
Mieczobłysk

 

Martwy Płot
Alchemik Bavedict
Sierżant Jutrzenka
Sierżant Nososmark
Kapral Słodkiesadło
Kapral Dwudzbankowa

 

Khundryle

Wódz wojenny Gall
Hanavat (żona Galla)
Jarabb
Shelemasa
Vedith

 

Zgubańskie Szare Hełmy

Śmiertelny Miecz Krughava
Tarcza Kowadło Tanakalian
Boży Jeździec Run’Thurvian

 

Letheryjczycy

Król Tehol
Królowa Janath
Kanclerz Bugg
Ceda Bugg
Skarbnik Bugg
Yan Tovis (Pomroka)
Yedan Derryg (Wachta)
Brys Beddict
Atri-ceda Aranict
Shurq Elalle
Skorgen Kaban
Ublala Pung
Czarownica Pully
Czarownica Skwish
Zwięzła
Treściwa
Rucket
Ursto Hoobutt
Pinosel

 

Barghastowie

Wódz wojenny Onos Toolan
Hetan
Stavi
Storii
Wódz Stolmen
Czarnoksiężnik Cafal
Strahl
Bakal
Wódz Maral Eb
Tnąca Skórę Ralata
Awl Nurt
Setoc od Wilków

 

Wąż

Rutt
Trzymana
Badalle
Saddic
Brayderal

 

Imassowie

Onrack
Kilava
Ulshun Pral

 

T’lan Imassowie

Lera Epar
Kalt Urmanal
Rystalle Ev
Brolos Haran
Ilm Absinos
Ulag Togtil
Nom Kala
Inistral Ovan

 

K’chain Che’malle

Matrona Gunth’an Acyl
Strażnik J’an Bre’nigan
Łowca K’ell Sag’Churok
Jedyna Córka Gunth Mach
Łowca K’ell Kor Thuran
Łowca K’ell Rythok
Zabójca Shi’gal Gu’Rull
Sulkit
Boży Jeździec Kalyth (z Elanów)

 

Inni

Silchas Ruin
Rud Elalle
Telorast
Serwatka
Zbłąkany (Errastas)
Kłykieć (Sechul Lath)
Kilmandaros
Mael
Olar Ethil
Udinaas

 

Sheb
Taxilanin
Veed
Asane
Oddech
Ostatni
Nappet
Rautos

 

Sandalath Drukorlat
Withal
Mape
Rind
Pule
Garbus
Pchełka

KSIĘGA TRZECIA
Tylko pył będzie tańczył

Umarli powinni odnaleźć mnie w swych snach,
Łowiąc ryby na brzegach jezior, i w dziwnych domach,
Gdzie mogły mieszkać zaginione rodziny,
We wszystkich przyjemnościach kompletności.
Wędruję przez ich naturalne towarzystwo
W miękkiej wygodzie zadowolenia.
Umarli witają mnie ze swobodą płynącą ze znajomości
I nie przejmują się nieszczęsnym przebudzeniem,
Które pozostawiło mnie w tej nowej samotności
Otwierających się oczu i rozchylanych zasłon.
Kiedy umarli znajdują mnie w swoich snach,
Widzę, że mieszkają w ukrytych miejscach,
Niezakotwiczonych w czasie i ponadczasowych jak życzenia.
Kobieta leżąca przy mnie słyszy moje westchnienie
Rozlegające się po porannym dzwonie i pyta
Mnie o nie, gdy leżę po koncercie smutku.
Ale ja nie chcę mówić o samotności życia,
O pustych brzegach, gdzie powinno się znaleźć rybaków
I o domach, w których nigdy nikt nie zamieszka,
Stojących w koniecznych konfiguracjach,
By zbudować nam znajome miejsca dla umarłych.
Pewnego dnia powędruję do jej snów,
Ale nie mówię o tym, ukrywam to za uśmiechem.
A ona ujrzy, jak szukam w ciemnych wodach
Stada pstrągów. Powędrujemy razem
Przez niezwykłe krajobrazy w wiecznotrwałej chwili,
Aż wreszcie porzuci mnie dla żywego dnia,
Ale ponieważ umarli świetnie znają sztukę rybołówstwa,
Znajdzie swą nagrodę w świetlanej, radosnej nadziei
I wiecznej, kochającej cierpliwości. Dlatego myślę,
Że ci bogowie, którzy naprawdę istnieją,
Są twórcami snów, i to jest ich dar,
Ta błogosławiona rzeka snu i snów,
Nad którą możemy z zachwytem witać swych zmarłych.
Mędrcy i kapłani mają rację, mówiąc,
Że śmierć jest tylko snem i żyjemy wiecznie
W snach żywych. Widziałem bowiem
Swych zmarłych w conocnych podróżach i powiem wam jedno:
Mają się dobrze.

Pieśń o śnieniu
Rybak

Rozdział trzynasty

Przybyli późno do pustej krainy i spojrzeli z goryczą na sześć wilków przyglądających się im z horyzontu. Towarzyszyło im stado kóz i dwanaście czarnych owiec. Nie zarejestrowali faktu, że wilki objęły tę ziemię w posiadanie, ponieważ uważali za własność należącą wyłącznie do ludzi koronę, której nikt inny nie ma prawa nosić. Zwierzęta zadowalały się uczestnictwem w walce o byt, w polowaniach i pościgach, beczące kozy i owce miały miękkie gardła, nieostrożność była zaś pospolitą przywarą pośród stad. Zwierzęta nie poznały jeszcze zwyczajów dwunożnych intruzów. Na stadach żerowało wiele stworzeń. Wilki często dzieliły się posiłkiem z wronami i kojotami, a czasami musiały spierać się o smaczną ofiarę z ociężałymi niedźwiedziami.

Kiedy natknąłem się na pasterzy i ich długi dom zbudowany na płaskowyżu nad doliną, znalazłem sześć wilczych czaszek zatkniętych na szpikulce nad głównymi drzwiami. Podczas swych minstrelskich wędrówek wiele się nauczyłem i nie potrzebowałem o nic pytać. W końcu to opowieść typowa dla naszego rodzaju. Żadnych słów nie wymagały również niedźwiedzie futra wiszące na ścianach, a także skóry antylop i poroża łosi. Nie uniosłem brwi na widok stosów kości bhederin w dołach na odpadki ani sępów zabitych przez zatrute mięso pozostawione dla kojotów.

Nocą śpiewałem i opowiadałem historie, by zarobić na utrzymanie. Pieśni o bohaterach i wielkich czynach spodobały się im. Lało się piwo, a gulasz z pręgi był nawet jadalny.

Poeci potrafią zmieniać kształt, przybierać postać mężczyzn, kobiet, dzieci i zwierząt. Niektórzy z nich noszą tajemne znaki, są zaprzysiężonymi członkami kultów dzikiej natury. Owej nocy podzieliłem się z nimi swą trucizną, a rankiem opuściłem martwe domostwo, w którym umilkły nawet psy, i usiadłem na szczycie ze swą piszczałką, by ponownie wezwać dzikie zwierzęta. Bronię ich własności, ponieważ same nie mogą tego robić. Nie bronię się przed zarzutem morderstwa, powstrzymajcie jednak grozę, przyjaciele. Nie istnieje żadne uniwersalne prawo, stanowiące, że życie ludzi jest warte więcej od życia dzikich zwierząt. Skąd przyszło wam do głowy, że jest inaczej?

Wyznania dwustu dwudziestu trzech hrabiów sprawiedliwości
Welthan Minstrel (vel Szalony Śpiewak)

 

Przybył do nas podając się za diuka z odległej, pogranicznej twierdzy, położonej tak daleko, że nikomu z nas nawet nie przyszło do głowy, by go podejrzewać. Jego zachowanie, twarde lico i małomówność pasowały do naszych leniwych wyobrażeń na temat takich osób. Żaden z nas nie przeczył, że przybysz ma coś w sobie, jakąś pewność siebie, rzadko oglądaną na dworze. W jego oczach lśniły ognie dzikości, jak wilki szarpiące łańcuchy. Kapłanki wręcz się śliniły na jego widok. Miały się jednak przekonać, że jego nasienie jest nadzwyczaj potężne. I nie pochodzi od Tiste Andii.

Silchas Ruin pogrzebał patykiem w ognisku, by przebudzić płomienie. Skry posypały się w mrok. Rud gapił się na trupią twarz wojownika. Roztańczone cętki pomarańczowego blasku malowały na niej krótkotrwałe plamy życia.

Po pewnym czasie Silchas Ruin usiadł i znowu zaczął mówić:

– Przyciągał do siebie moc, jak magnes żelazne opiłki... wszystko to wydawało się zupełnie... naturalne. Fakt, że pochodził z daleka, podsuwał myśl o neutralności. Spoglądając wstecz, można twierdzić, że Draconus rzeczywiście był neutralny. Był skłonny wykorzystać każdego Tiste Andii dla zaspokojenia swych ambicji. Skąd mieliśmy wiedzieć, że w sercu jego pragnień kryje się miłość?

Rud oderwał spojrzenie od Silchasa Ruina, kierując je na straszliwe nefrytowe szramy, widoczne na nocnym niebie nad prawym barkiem Tiste Andii. Zastanawiał się, co mógłby odpowiedzieć, próbował wymyślić jakiś ironiczny, mądry albo cyniczny komentarz. Cóż jednak wiedział o takiej miłości, o jakiej mówił Silchas Ruin? Cóż w ogóle wiedział o tym świecie, czy o jakimkolwiek innym?

– Był małżonkiem Matki Ciemności. Z czasem zaczął nosić ten tytuł, jakby to była pozycja, którą stracił i poprzysiągł odzyskać. – Białoskóry wojownik prychnął pogardliwie, wbijając wzrok w migotliwe płomienie. – Kim byliśmy, by zaprzeczać temu twierdzeniu? Dzieci Matki przestały już wówczas z nią rozmawiać. Nieważne. Jaki syn nie rzuciłby wyzwania kochankowi matki? Nowemu czy staremu, bez różnicy... – Uniósł wzrok, uśmiechając się półgębkiem do Ruda. – Być może to przynajmniej możesz zrozumieć. W końcu Udinaas nie był pierwszą ani jedyną miłością Menandore.

Chłopak znowu odwrócił wzrok.

– Nie jestem pewien, czy można w tym przypadku mówić o miłości.

– Może i nie. Chcesz jeszcze herbaty, Rudzie Elalle?

– Nie, dziękuję. Jest bardzo mocna.

– To konieczne. Przed nami długa wędrówka.

Rud zmarszczył brwi.

– Nie rozumiem.

– Dzisiejszej nocy ruszymy w drogę. Są pewne rzeczy, które musisz zobaczyć. Nie wystarczy, że zaprowadzę cię to tu, to tam. Nie chcę wiernego psa, który będzie za mną łaził, ale towarzysza stojącego u mego boku. Być świadkiem znaczy zbliżyć się do zrozumienia. Będziesz tego potrzebował, gdy nadejdzie czas, by podjąć decyzję.

– Jaką decyzję?

– Po której stronie się opowiedzieć w nadchodzącej wojnie, między innymi.

– A te inne?

– Gdzie i kiedy stanąć do walki. Matka nie bez powodu wybrała śmiertelnika na twego ojca, Rud. Z takich związków rodzi się nieoczekiwana siła. Potomstwo często dziedziczy najlepsze cechy obojga rodziców.

Rud poderwał się nagle, słysząc trzask pękającego w ogniu kamienia.

– Mówisz, że zaprowadzisz mnie w różne miejsca, Silchasie Ruin, bo nie chcesz, bym stał się tylko wiernym, bezmyślnym psem. Może jednak skończyć się na tym, że nie postanowię stanąć u twego boku. I co wtedy? Co, jeśli stanę w tej wojnie po przeciwnej stronie niż ty?

– W takim razie jeden z nas zginie.

– Ojciec powierzył mnie twojej opiece. Czy tak właśnie zamierzasz złamać jego zaufanie?

Silchas Ruin wyszczerzył zęby w pozbawionym wesołości uśmiechu.

– Rudzie Elalle, ojciec powierzył mi cię nie dlatego, że mi ufa. Za dobrze mnie zna. Możesz to uznać za pierwszą lekcję. Udinaas kocha Imassów z Refugium tak samo jak ty. Jeśli przegramy wojnę, temu królestwu i wszystkim żywym istotom, które je zamieszkują, grozi zagłada...

– Starvald Demelain... ale brama jest zamknięta!

– Żadna pieczęć nie jest niezawodna. Wola i pożądanie są niszczycielskie jak kwas. Hmm, może trafniej byłoby nazwać to, co atakuje bramę, głodem i ambicją. – Podniósł osmalony garnuszek stojący przy ogniu i ponownie napełnił kubek Ruda. – Napij się. Zboczyliśmy ze ścieżki. Mówiłem o starożytnych mocach. Twoich kuzynach, że tak powiem. Na przykład o Eleintach. Czy Draconus był prawdziwym Eleintem? A może kimś innym? Mogę ci tylko powiedzieć, że na pewien czas przybrał postać Tiste Andii. Być może miał to być gorzki żart, drwina z naszej wygórowanej opinii o sobie. Kto wie? Tak czy inaczej, było nieuniknione, że mój brat, Anomander, stanie na drodze Małżonka, kładąc szybki kres szansom zdobycia wiedzy i poznania prawdy. Po dziś dzień – dodał z westchnieniem – zastanawiam się, czy Anomander żałuje, że zabił Draconusa.

Rud znowu się poderwał. W głowie mu się kłębiło.

– Co z Imassami? Ta wojna...

– Już ci mówiłem – warknął Silchas Ruin z widoczną na twarzy irytacją – że wojny nie wybierają ofiar. Wina, niewinność, takie pojęcia nie mają znaczenia. Ujmij swe myśli w karby i słuchaj. Zastanawiałem się, czy Anomander tego żałuje. Ja z pewnością nie. Draconus był zimnym, bezwzględnym skurczybykiem, a po przebudzeniu Ojca Światła, no cóż, ujrzeliśmy prawdziwe oblicze jego gniewnej zazdrości. Małżonek odrzucony, spójrzcie, jak wściekłość wzgardzonych płonie czarnym ogniem w jego oczach! Gdy mówimy o starożytnych czasach, Rudzie Elalle, nasze słowa opowiadają o sprawach znacznie nam bliższych, a wszystkie te uczucia, które wydają nam się nowe, płonące ogniem naszej młodości, okazują się w rzeczywistości niewyobrażalnie starożytne. – Splunął na węgle. – Dlatego właśnie poetom nigdy nie brakuje tematów do opiewania w pieśniach, choć rzadko się zdarza, by któryś się na nich utuczył.

– Będę bronił Refugium – oznajmił Rud, zaciskając pięści.

– Wiemy o tym. Dlatego właśnie tu jesteś.

– To nie ma sensu! Powinienem być tam, stać przed bramą!

– To kolejna lekcja. Twój ojciec może kochać Imassów, ale ciebie kocha bardziej.

Rud zerwał się na nogi.

– Wrócę tam...

– Nie. Siadaj. Masz większą szansę ich uratować, jeśli będziesz mi towarzyszył.

– Jak to?

Silchas Ruin pochylił się, sięgając do ogniska, i wydobył stamtąd dwie garście węgielków. Pokazał je chłopakowi.

– Powiedz mi, co widzisz, Rudzie Elalle. Czy raczej Ryaddzie Eleis. Czy znasz te słowa, twoje prawdziwe imię? Pochodzą z języka Tiste Andii. Wiesz, co znaczą?

– Nie.

Silchas Ruin przyjrzał się trzymanym w złożonych dłoniach węgielkom.

– Właśnie to. Twoje prawdziwe imię, Ryadd Eleis, znaczy „Ręce z Ognia”. Twoja matka zajrzała w duszę syna i wyczytała z niej to, co potrzebowała wiedzieć. Mogła cię kochać, ale również bała się ciebie.

– Zginęła, bo wybrała zdradę.

...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl