(tom 32) Monroe Lucy - Grecki magnat, dla romantyczek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Wredna suka.
Savannah Marie Kiriakis drgnęła na dźwięk
jadowitej uwagi szwagierki i wbiła wzrok w szma
ragdową trawę przed sobą.
Tradycyjne greckie nabożeństwo żałobne na
cmentarzu dobiegło końca i wszyscy składali kon-
dolencje - wszyscy oprócz niej. Stała nad grobem
z jedną jedyną białą różą w dłoni, starając się
uporać psychicznie z faktem, że jej małżeństwo
dobiegło końca. Ulga walczyła w jej duszy z wy
rzutami sumienia, spychając w niepamięć zjadliwy
komentarz Iony.
Ulga, że cierpienia się skończyły. Nikt nie bę
dzie już groził, że odbierze jej dzieci. I wyrzuty
sumienia, że takie uczucia wzbudza w niej śmierć
drugiego człowieka - Diona, którego przed sze
ścioma laty poślubiła pełna dobrej wiary i mło
dzieńczej głupoty.
- Jakie ona ma prawo tu być? - ciągnęła dalej
łona, kiedy jej pierwszy atak został zignorowany
nie tylko przez Savannah, lecz i resztę rodziny.
Savannah zerknęła, jak na wybuch kuzynki
zareagował Leiandros Kiriakis. Spojrzenie jego
ciemnych oczu było utkwione nie w łonie, lecz
6
LUCY MONROE
w Savannah; patrzył z tak bezbrzeżną pogardą, że
gdyby miała słabszy charakter, z pewnością chcia
łaby wskoczyć do grobu męża;
Nie mogła odejść, choć to zrobiłaby najchętniej.
Pogarda Leiandrosa być może miała podstawy,
lecz raniła ją znacznie boleśniej niż niewierność
i gwałtowne wybuchy Diona.
- Przepraszam - szepnęła bezgłośnie, rzucając
różę do grobu.
- Wzruszający gest, choć tylko gest. - Kolejne
słowa mające ją zranić, tym razem z ust Lei
androsa, wymierzone z precyzją sztyletu wyce
lowanego w serce.
Savannah musiała zebrać wszystkie siły, by na
niego spojrzeć.
- Czy to pusty gest, kiedy żona żegna się na
zawsze z mężem? - spytała, podnosząc na niego
wzrok.
Natychmiast tego pożałowała. Jego ciemne,
niemal czarne oczy płonęły niechęcią, na którą
zasłużyła, lecz nad którą zawsze ubolewała. Z ca
łego klanu Kiriakisów ten jeden mężczyzna miał
powody czuć do niej odrazę. Wiedział doskonale,
że nie kochała Diona, nie namiętnie i całym ser
cem, jak kobieta powinna kochać swojego męża.
- Tak. Pożegnałaś Diona trzy lata temu.
Pokręciła głową. Leiandros mylił się. Nigdy nie
zaryzykowałaby pożegnania z mężem przed swoją
ucieczką z Grecji z dwiema małymi córeczkami.
Jedyną jej nadzieją było to, że zdąży wsiąść na
pokład samolotu, nim Dion się zorientuje.
GRECKI MAGNAT
7
Zanim zdążył ją wytropić, uzyskała nakaz sepa
racji, tak aby nie mógł wykraść dzieci i wywieźć
ich z kraju. Powołując się na swoje sińce i złamane
żebra, zdobyła także sądowy wyrok zabraniający
Dionowi kontaktów z żoną i córkami.
Klan Kiriakisów nic o tym nie wiedział. Nawet
Leiandros, głowa rodzinnej firmy, a zatem rodzi
ny, nie miał pojęcia o rzeczywistych przyczynach
rozpadu jej małżeństwa.
Jego rzeźbione rysy stwardniały.
- Masz rację. Nigdy się nie pożegnałaś. Nie
zwolniłabyś Diona z przysięgi małżeńskiej, a nie
chciałaś z nim żyć. Jesteś żoną, jaka mogłaby się
przyśnić w koszmarnym śnie.
Każde słowo raniło jej serce i poczucie godno
ści jako kobiety, jednak nie ustąpiła.
- Dałabym mu rozwód na każde życzenie.
To Dion groził, że odbierze jej córki, gdyby
próbowała się od niego uwolnić.
Twarz Leiandrosa ściągnęła się z odrazy; Sa-
vannah poczuła znajome ukłucie. Od dnia, kiedy
się poznali, powziął o niej niewzruszoną opinię.
Denerwowała się, idąc na przyjęcie wydawane
przez nieznanego jej człowieka - i to człowieka,
którego Dion wynosił pod niebiosa. Wciąż słysza
ła, że musi zrobić na nim wrażenie, jeśli chce
zostać zaakceptowana przez rodzinę. Na dodatek
wkrótce po przybyciu mąż zostawił ją samą w tłu
mie nieznanych jej ludzi rozmawiających w nie
znanym języku.
Starając się nie rzucać w oczy, stanęła pod
8
LUCY MONROE
ścianą przy wyjściu na taras, z dala od pozostałych
gości.
-
Kalispera. Pos se lene? Me lene Leiandros.
-
Głęboki głos przerwał jej osamotnienie.
Podniosła głowę i jej wzrok padł na najprzystoj
niejszego mężczyznę, jakiego widziała w życiu.
Leniwy uśmieszek na jego twarzy niemal zaparł jej
oddech. Wpatrywała się w niego pełna uczuć,
których nie potrafiłaby nazwać, nie bacząc na
konwencje towarzyskie ani nawet fakt, że go nie
znała.
Poczuła wyrzuty sumienia, że reaguje w ten
sposób, zarumieniła się i spuściła wzrok. Używa
jąc jedynego znanego sobie greckiego zwrotu,
odpowiedziała:
-
Then katalaveno.
Uniósł jej podbródek, tak że znowu musiała
na niego spojrzeć. Jego uśmiech stał się dziwnie
zaborczy.
- Zatańcz ze mną - oznajmił najczystszą an
gielszczyzną.
Pokręciła głową i próbowała wydobyć słowo
„nie" ze ściśniętego gardła, nawet kiedy objął ją
śmiało w talii i poprowadził na taras. Przyciągnął
ją do siebie w sposób niemający w sobie nic
z konwenansu i razem zaczęli krążyć po tarasie
przy uwodzicielskich dźwiękach greckiej muzyki.
Przysunął się bliżej.
- Nie bój się, nie zamierzam cię zjeść.
- Nie powinnam z tobą tańczyć - odparła.
Jego uścisk stał się mocniejszy.
GRECKI MAGNAT
9
- Dlaczego? Jesteś tu z narzeczonym?
- Nie, z...
Dotyk jego ust przerwał jej wyjaśnienia, że jest
nie z narzeczonym, lecz z mężem. Zaczęła się
opierać jeszcze bardziej zdecydowanie, lecz żar
bijący od niego i dotyk dłoni pieszczących jej
plecy i szyję szybko odniosły skutek.
Poczuła głęboki wstyd, gdy jej ciało zareagowa
ło rozkosznym rozmarzeniem. Pocałunek obudził
w niej uczucia, jakich nigdy nie doświadczyła
z Dionem. Chciała, by trwało to zawsze, lecz
nawet ogarnięta nieznaną dotąd namiętnością wie
działa, że musi to przerwać.
Przesunął dłoń, ujął jej pierś, jakby miał wszel
kie do tego prawo. To, co zrobił, nie przeraziło jej
nawet w połowie tak bardzo, jak jej własna reakcja.
Nigdy nie czuła nic podobnego z Dionem.
Już ta myśl wystarczyła, by upokorzona wy
rwała się gwałtownie z jego objęć, podczas gdy
każdy jej nerw wibrował pragnieniem, by z po
wrotem poddać się pieszczocie.
- Mam męża - szepnęła.
Jego oczy błysnęły; długą chwilę stała jak spa
raliżowana, wpatrując się w niego.
- Leiandros. Widzę, że już poznałeś moją żonę.
Stał zwrócony plecami do wejścia, więc Dion
nie dostrzegł spojrzenia pełnego nienawiści zmie
szanej z potępieniem, jakie Leiandros posłał Sa-
vannah. Uczucia te nie osłabły przez sześć lat.
- Nie łudź się, że uda ci się wykręcić kłam
stwami tylko dlatego, że Dion nie może się bronić.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]