[03] Korona Świata, Dzieci Graala

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

BERLING PETER   -  KORONA ŚWIATA

( epopeja średniowieczna część III )

Część I – Dzieci Graala

Część II –Krew królów

 

           Ma życiorys, którym mógłby obdzielić co najmniej kilka osób. Urodził się w roku 1934 w dzisiejszym Międzyrzeczu, do szkoły średniej uczęszczał najpierw w Schwarzwaldzie, potem — z przyczyn ekonomicznych — wrócił do rodzinnego miasta, lecz matury nie zrobił. W młodości imał się różnych zajęć: był cieślą, murarzem, próbował studiów politechnicznych, wreszcie zapisał się do Akademii Sztuk Pięknych. Interesowała go grafika użytkowa, reklamowa, jego specjalnością stały się znaki firmowe, dzięki czemu wszedł w świat, którego już nie opuścił. Wtedy to poznał się z wybitnym reżyserem Rainerem Wernerem Fassbin-derem. Współpracował z nim początkowo jako producent, potem także jako aktor, później zaczęli go angażować również inni reżyserzy. W sumie zagrał w ponad 70 filmach—widzieliśmy go m.in. w Imieniu Róży, Ostatnim kuszeniu Chrystusa,Homo Faber, ale wystąpił też w wielu kręconych we Włoszech westernach i filmach o mafii. Publikować zaczął najpierw na łamach czasopism filmowych, stopniowo nawiązywał współpracę z innymi pismami: „LUI", „Penthouse", „Playboy", „Spiegel", „Geo"... W roku 1989 wydał pierwszą książkę, Franziskus oder das Zweite Memorandum, opowieść o życiu Św. Franciszka z Asyżu i jego czasach, efekt wieloletniej fascynacji średniowieczem. Dwa lata później ukazały się Dzieci Graala, pierwszy tom średniowiecznej epopei, potem następne: Krew królom {Das Blul der Kónige, 1993; wyd. pol. 1998), Die Krone der Weil (1995, Korona świata), Der schwarze Kelch (1999, Czarny kielich).

 

CHRZEŚCIJAŃSKI  ZACHÓD

Roger Rajmund Bertrand,  zwany Roszem,   Trencavel z Haut Segur

Izabela (Jezabel)  Konstancja Rajmunda, zwana Jezą Esklarmunda z Mont y Sion

William z  Roebruku,   kronikarz

Gawin Montbard  z Bethune,   komandor   templariuszy

Crean  z Bourivanu,   alias Mustafa  Ibn  Daumar , asasyn w służbie Przeoratu

Eliasz   z  Cortony,   doradca  cesarski

Hamo  L'Estrange,   hrabia   Otranto

Szirat Bundukdari,   hrabina   Otranto

Alena  Elaia,   ich  córka

Hetum   I,   król Armenii

Sempad, jego  brat,  konetabl Armenii

Ksenia,  armeńska wdowa

Sergiusz Arneńczyk,  mnich  z Karakorum

Rainaldo  z  Jenny,   kardynał,   arcybiskup   Ostii

Andrzej   z   Longjumeau,   dominikanin,   legat papieski

Cenni  di Pepo,   zwany  Cimabus, florencki malarz

Taksiarchos,   zwany Penikratem,  król żebraków Konstantynopola

Guillaume Buchier,  kowal artystyczny  z Paryża

Gosset,  ksiądz , wysłannik  króla francuskiego

Bartłomiej   z  Cremony, poseł w  służbie kurii

Wawrzyniec z   Orty,  w  służbie Przeoratu

Ingolinda  z Metzu alias madame  Pasza,  dawna ladacznica

Filio, sługa

Teodul,  sekretarz  Williama

 

ŚWIAT ISLAMU

imam Muhammad III, wielki mistrz asasynów

Churszah, jego syn i następca

emir Hasan Mazandari, jego faworyt, komendant Alamutu

Mustafa Ibn Daumar, alias Crean z Bourwanu, poseł asasynów

Pola, zwana „al-muchtara", jego córka, nadzorczym haremu

Kasda, jego córka, astrolożka z obserwatorium w Alamucie

Zew Ibrahim, budowniczy z Alamutu

magister Herlin, starszy pisarz dworski i bibliotekarz z Alamutu

Umar z Iskandaru, asasyn

Amal, jego córka

Aziza, jego siostra             

ojciec Umara, asasyn

Szams, syn Churszaha

Al-Mustasim, kalif Bagdadu             

Mu'ajjad ad-Din, wielki wezyr Bagdadu

Ajbak, zwany „dawatdar", kanclerz i starszy sekretarz dworu

w Bagdadzie Nasir ad-Din Tusi, arabski uczony i poseł asasynów Ali, jego syn

Maluf, kupiec z Samarkandy Abu al-Hafs, handlarz niewolników

PAŃSTWO MONGOŁÓW

księżna Sorkaktani, karaimska księżniczka, wdowa po Tołuj-chanie

Móngke, „chagan", wielki chan Mongołów

Kubiłaj, jego brat, późniejszy cesarz Chin

Hulagu, jego brat, późniejszy il-chan Persji

Aryk Bóge, jego najmłodszy brat

Kokoktaj-chatun, pierwsza żona wielkiego chana, nestorianka

Koka, druga żona wielkiego chana, poganka

Dokuz-chatun, żona Hulagu, chrześcijanka

Ata al-Mulk Dżuwajni, szambelan dworu Hulagu, muzułmanin

generał Kitboga, dowódca wojsk Hulagu, chrześcijanin

Kito, jego syn, dowódca centurii

Batu, kuzyn wielkiego chana i przywódca Złotej Ordy

Sartak, jego syn i następca

Oguł Kajmysz, wdowa po ostatnim wielkim chanie Gujuku

Sziremun, kuzyn Gujuka

Bułgaj, najwyższy sędzia Mongołów i zwierzchnik tajnych służb

Arsłan, szaman

Jonasz, archidiakon nestorian

Orda, pokojówka Jezy

Timdal, zwany ,Jiomo Dei", tłumacz Williama

 

 

PROLOG

Na południe od Bagdadu,* na lewym brzegu Tygrysu, stał ktezyfoński liwan, letni pałac amira al-muminin, „księcia wiernych". Kalif przeniósł się tu wraz z dworem i haremem, żeby w miejscowych termach uwolnić się od prześladujących go lekarzy. Al-Mustasima dręczyła bowiem podagra, łupało go w plecach, kłuło w kolanach, a stopy tak czy owak nie były przywykłe do dźwigania ciężaru jego ciała.

Kiedy leżał w ciepłej wodzie, a smukłe ręce polewały go wonnymi esencjami, wcierały je łagodnie w zwiędłą skórę i starannie opiłowanymi paznokciami ślizgały się wzdłuż jego kończyn, przynosiło mu to stokroć większą ulgę niż lewatywy ordynowane przez żydowskich doctores z Alek­sandrii, puszczanie krwi i polewanie zimną wodą przez medyków przysła­nych mu przez cesarza z Salerno czy delikatne nakłuwanie ciała igłami, na co namówił go uczeń Ibn Bajtara z Pekinu.

Al-Mustasim podniósł wzrok na jedyne w swoim rodzaju sklepienie beczkowe, posadzone na piaszczystym brzegu Tygrysu niczym ogromne strusie jajo. Samotny liwan wznosił się pionowo ku niebu. Po jednej stronie otwierał się na palmy daktylowe oazy, po drugiej na leniwie płynącą rzekę. Kalif uwielbiał tę przewiewną halę, która pochodziła jeszcze z czasów Proroka, jej jasny chłód i lekkość konstrukcji. Wśród kamieni gnieździły się jaskółki, a od czasu do czasu w pobliże basenu, w którym spoczywał, zabłąkała się szmaragdowa jaszczurka. Dziewczęta uderzające w tamburyn, z dzwonkami na przegubach dłoni i szczupłych kostkach u nóg, kołysały się w rytmie dźwięków fletu. Gdyby nie śpiewały, pomyślał mały stary człowiek, byłyby jeszcze piękniejsze, ale wtedy pewnie by paplały jak damy z mojego haremu, które za zasłoną — Al--Mustasim popatrzył ze smutkiem na swą zapadniętą klatkę piersiową i wystający brzuch, i dalej w dół na zwiotczałą ozdobę swoich lędźwi - marzyły o innych mężczyznach. Myśli kalifa pośpieszyły ku kobiecie, którą przysłał mu An-Nasir, sułtan Damaszku. Syryjski władca zachwalał mu ją jako niewiastę bystrą i dowcipną i podkreślał jej wyjątkowe pochodzenie. To córka cesarza z rodu Staufów, mądra i ukształtowana na zachodnią modłę. Potrafi nie tylko czytać, ale i pisać, a w sztuce opowiadania nikt jej nie dorówna. Pewnie uznam ją za zbyt starą do haremu, rozmyślał Al-Mustasim. Bądź co bądź ten dojrzały dar liczył już sobie dwadzieścia pięć wiosen.

Kalif popatrzył na zegar na brzegu basenu — cóż za szkaradzieństwo! Ale za to pokazywał godziny i był darem od króla Franków, który kazał go sporządzić specjalnie dla niego w paryskiej pracowni złotni­czej. Pozłacana figurka przedstawiała rycerza, który dzierżył w jednej ręce okrągłą tarczę okoloną inkrustowanymi cyframi, a pośrodku przebitą ośką, na tej zaś obracała się strzała, wskazując godziny. Nie to jednak było ważne, gdyż rycerz miał w drugiej ręce małą maczugę lub raczej pałeczkę od bębenka, jakim bawią się chłopcy. I tąż pałeczką uderzał głośno o każ­dej pełnej godzinie w brzeg tarczy dwanaście razy. Potem jednak — i to było najpiękniejsze! —jego ramię wyskakiwało co kwadrans w górę i waliło w hełm „bang! bang!" Przyłbica, Allahowi dzięki, była spuszczona, toteż kalif za każdym razem potrafił sobie bez trudu wyobrazić, że znajduje się pod nią głowa niewiernego. Również tym razem Al-Mustasim przyłapał się na tym, że z zachwytem łowi uchem odgłosy uderzeń. Klasnąwszy w dłonie, odprawił z powrotem za zasłonę śpiewające bajadery,* pozwolił kąpielowym, by zawinęli go w prześcieradła i zanieśli na sofę na skraju hali, dokładnie naprzeciwko namiotu uszytego z lekkiej tkaniny, w którym jego damy znów zaczęły szeptać ze sobą.

Klarion z Salentyny stała wśród nich i wiedziała, że wkrótce zosta­nie wezwana do kalifa. Naczelny eunuch własnoręcznie usunął jej ostatnie czarne kręcone włoski pod pachami i właśnie nacierał ją maś­ciami i olejkami. Znała te zabiegi, w których nie omijano żadnego miejsca ciała. Do każdego używano pachnidła z innego tygielka. Czuła przy­jemne łaskotanie, a zarazem satysfakcję z zazdrosnego poszeptywania kobiet. To prawda, nie była już najmłodsza i podarowała życie córce, a ponadto zdradzała lekką skłonność do tycia, ale kalif był chudym człowieczkiem, tacy zaś potrafią docenić krągłość bioder oraz bujne piersi.

Nie miała na sobie nic oprócz przezroczystej tkaniny z Mosulu, która podkreślała jej miękkie kształty. Uczesana, upudrowana i jeszcze raz spryskana wonnościami, przeszła z podniesioną głową przez liwan i zbli­żyła się do sofy, na której spoczywał władca.

Al-Mustasim dźwignął się na łokciu i usiadłszy, przyglądał się Klarion z upodobaniem. Wskazał jej miejsce na obleczonej aksamitem poduszce, która leżała u jego stóp. Był ciekaw, czym zamierza go uradować, i bynajmniej tego nie ukrywał.

- Nadobna huryso* z raju, opowiedz mi o tych dwojgu dzieciach, óre Allah posłał, żeby sprowadzić Franków na właściwą drogę! Aha, pomyślała Klarion, to stąd wieje wiatr. Zadumana patrzyła na Tygrys w dole, jakby opowiadała o czymś, co ukazało się jej podczas widzenia.

—Nie tylko Franków — rzekła z uśmiechem — cały Zachód. Wielki cesarz rzymski...

—Czy to nie papież? — nieroztropnie wpadł jej w słowo Al-stasim.

Papież to najwyższy kapłan! — podjęła z oburzeniem. — Ten , który podaje się za następcę Jezusa z Nazaretu i z nienawistną zazdrością prześladuje dzieci, prawowitych dziedziców świętej  krwi! A król Franków jest jego sługą i siepaczem. Kalif zerknął na bijący właśnie zegar. Dzieci pochodzą zatem od proroka Isy?* Klarion skinęła głową. Wtem rozległo się głośne „bang! bang! bang!"

—Jak król Franków śmie podnosić rękę na dzieci proroka? — Frankowie to durne plemię, pomyślał kalif, dowodzi tego choćby ten rycerz, który wali pałką we własny hełm.

Wyjaśnię wam to – oznajmiła Klarion , która nie rozumiała dlaczego starzec ciągle spogląda na tę dziwna lalkę. Czyżby w środku siedział mały Murzynek  i wymachiwał rękami, kiedy władca patrzył na niego ?  -W najbardziej uroczej dolinie Zachodu leży niczym piękna niewiasta Okcyrania , którą oblegaja ,zabiegając o jej względy , czterej potężni książęta : cesarz  ze sowim rozległym państwem od wschodu , od zachodu zaś król Aragonii , wszelako oddzielony od niej górami . Na południu, ale za morzem, kraje należące do władcy z dynastii Hafsydów. Tylko na północy grozi niebezpieczeństwo, gdyż tam czyha król Franków, haniebnie pragnie ją wziąć siłą...

—To on podarował mi tego rycerza wybijającego godziny - przerwał jej łagodnie Al-Mustasim. — Jego zegar nie świadczy o wyszukanym smaku, ale bije.
Zastrzeżenie to trafiło Klarion do przekonania, zostawiła więc Francję w spokoju.  Tam właśnie leży owa czarodziejska kraina Okcytania, ukochana Zachodu, najpiękniejszy kwiat w kulturze miłości rycerskiej i dworskiego obyczaju . Nie wydawało jej się , żeby Al.-Mustasim  rozumiał o czym mówi.

– Tam – niedaleko Al-Andalus  ,saraceńskiej Kordoby ze swoim splendorem ,wspaniałej Sewilli , potężnej Grenady , dla której panie , jesteś najwyższym zwierzchnikiem  - tam dojrzewają najcudowniejszeowoce wiedzy i mądrości. Żydzi, muzułmanie i chrześcijanie żyją w pokoju i...

Bynajmniej! — zaprotestował rozgniewany kalif. — Tak mogłoby być! Zamiast jednak cieszyć się szczęściem, którym Allah szczodrze ich obdarza, te tępe chrześcijańskie psy zwalczają nas...

To przez katolickiego papieża, który w swej bucie uznaje jedynie własną naukę, a nie na przykład nauczanie Jezusa Chrystusa!

Prorok Isa — podjął wątek kalif—nie wieścił niczego, co dawałoby Frankom prawo do wzniecania pożogi wojennej. Przeciwnie. Wasz prorok głosił łagodność, braterstwo, miłosierdzie... — Zadumał się chwilę nad przydatnością takich zachowań, po czym dodał: — Prawie do przesady! Czyż nie mówił: „Jeśli cię kto uderzy w prawy policzek twój, nadstaw mu i drugi"?

Klarion roześmiała się. - Nie jestem chrześcijanką. Ale gdyby to były tylko uderzenia w policzek! Frankijski król w zgubnym przymierzu z rzymskim papieżem ogniem i mieczem napadają na Okcytanię, żądny łupów jeden, bezlitosny i zapamiętały w złości drugi.

Zegar rozgłośnie wybił pełną godzinę, osiem uderzeń. Nad rzeką zawisły niebieskie zasłony wieczoru. Kalif kazał przynieść owoce i schło­dzoną wodę różaną. Własnoręcznie nalał Klarion.

Miałaś mi opowiedzieć o dzieciach. Cóż one mają wspólnego z tym osobliwym królem i z tym złym papieżem, jeśli Allah posłał je do was za pośrednictwem swego proroka Isy?

Posłał je prosto do Okcytanii, owego ogrodu różanego, gdzie spotkały się żydowska kabała, muzułmańska teologia i prastare kulty celtyckie. Wracający ze Wschodu krzyżowcy przywieźli obce obyczaje i kulturę niczym nasiona obcych kwiatów. W szczęśliwej Okcytanii, gdzie poeci bywali książętami, rycerze pieśniarzami, a mędrcy kapłanami, rozwinęła się nauka Czystych, którzy nie obawiali się zła i mieli raj przed oczyma, religia nakazująca wiarę w prawdziwe przesłanie Jezusa z Nazare­tu, niezafałszowane i bezpośrednie! Ich cnota, która nie potrzebowała przebaczenia, pokuty ani czyśćca, stała się cierniem w oku papieża i belką przed głową króla Franków, który spoglądał pożądliwie na ową żyzną krainę. Okcytania ze swoimi ciemnymi lasami, srebrnymi rzekami i ukry­tymi jaskiniami, których ściany lśniły od złota i kamieni szlachetnych, była bezbronna. Nigdy jej nie widziałam — dodała z żalem Klarion, a jej oczy zabłysły — ale Crean opowiadał mi o niej.

A to kto? — Stary kalif, choć wydawał się senny, był uważnym słuchaczem.

Dzielny rycerz, który wyprowadził dzieci z oblężonej twierdzy Montsegur...

Mów od początku, jak to było — napomniał ją Al-Mustasim i Klarion, która samowolnie odbiegła od tematu, wzięła to sobie do serca. Pewnego dnia stało się: król i papież wystawili wielką armię na „wyprawę krzyżową" przeciwko...

—              Co?! Wyprawa krzyżowa przeciwko chrześcijanom, w samym sercu Zachodu?

Owszem, tak to nazwali bezczelnie i kłamliwie i obiecali uczest­nikom bogate łupy. Hordy najemników wtargnęły więc do kraju, pustoszyły miasta i zamki i prześladowały mieszkańców. „Spalcie ich wszystkich żywcem", rozkazał legat papieski, „Bóg na pewno odnajdzie swoich w dniu Sądu Ostatecznego!"

—              Co za bluźnierstwo przeciwko Allahowi! — Kalif aż się zatrząsł.

—              O tak, ale to nie wszystko! Kiedy spalili do szczętu miasta razem z ludźmi, którzy schronili się w świątyniach, na wysokim skalistym stożku ostała się j eszcze jedna twierdza, Montsegur. Opierała się przez trzydzieści trzy lata, lecz strażnicy Graala postanowili w końcu się poddać i położyć kres swemu ziemskiemu żywotowi...

Al-Mustasim był pod wrażeniem. Graal? Czy to ojciec „dzieci Graala"?

Dokładnie nie wiadomo, kto lub co jest owym Graalem. — Klarion nie starała się nawet udawać mądrzejszej, niż była. Zamiast tego wy­gładziła na piersi muślin, pod którym dumnie zarysowały się ciemne sutki. — Crean z Bourivanu, szlachetny obrońca dzieci, mawiał: „Graal to wiedza tajemna".

Wiedza o czym? — podchwycił kalif.

O rodowodzie świętej krwi, to krew królów, krew królewskiego domu Dawida...

Ach — wyrwało się księciu wiernych — proroka Isy?
Znów rozległo się bicie zegara.—              Pewnie tak — odpowiedziała Klarion, która przyłapała się na tym, że teraz i ona wpatruje się w figurkę z hełmem na głowie. — W każdym razie w noc poprzedzającą kapitulację twierdzy dzieci, chłopczyk i dziew­czynka, zostały spuszczone ze skały na linach. Uratowanie dzieci zarządził pewnie Przeorat, czyli Najwyższa Rada Syjonu. To tajny zakon, do którego należy także i któremu wiernie służy Crean z Bourivanu.

Odczekała, aż ucichnie brzęczenie tarczy po ostatnim uderzeniu. „Bang!"

—              To potężny związek działający w ukryciu — dodała, rozbrajająco trzepocząc rzęsami, pragnęła bowiem, aby kalif uwierzył jej na piękne oczy, że jej wiedza o Przeoracie sięga niewiele dalej.

Al-Mustasim nie przestawał jednak dociekać.

—              Dla kogo? — zapytał, ale nie patrzył już na zegar. Jego spojrzenie zatrzymało się na okrywającej Klarion muślinowej szacie, prześlizgnęło po jej udach i zagłębiło w ciemnym trójkącie łona. — Dla kogo?—powtórzył.

Klarion pochwyciła jego wzrok; przeciągnęła się niczym zadowolona kotka, która nieruchomiejąc nagle potrafi zwieść mysz, że jej nie widzi, i ta może nadal łasować oczami.

—              Mogę wam tylko powiedzieć przeciwko komu. Przeciwko Kościo­łowi papieży rzymskich i przeciwko domowi królów francuskich wysłali swoje wojska zaciężne, aby wzięły szturmem MontsegGraala którego szukali, nie znaleźli. Załoga twierdzy powędrowała dobrowolnie na stos, odmówiła bowiem uznania papieża. Okoliczne tereny, zamki i miasta otrzymał król Francji, który w ten sposób podwoił swoje posiadłości i teraz uważa, że jest tak samo potężny jak cesarz i że należy mu się taka sama cześć.

—              Znam to — mruknął kalif, którego myśli wpełzły głęboko pod muślin. —Wciąż nie brakuje książąt, którzy uważają, że władza i bogactwo zapewniają również godność... Ale co się stało z dziećmi?

Dwa dźwięczne uderzenia zasygnalizowały, że wkrótce minie godzina. Na zewnątrz dawno zapadł gęsty mrok, a on wciąż jeszcze nie był u celu swoich pragnień. Klarion zobaczyła, że mysz ucieka, i sprężyła się.

Crean z Bourivanu, ścigany przez Franków, przewiózł je morzem do Rzymu i potajemnie prześlizgnął się przez jaskinię Bestii. Pomógł mu pewien mnich, franciszkanin William...

William z Roebruku, słynny posłaniec, który cztery albo pięć lat temu odwiedził wielkiego chana Mongołów? —Al-Mustasim przedzierz­gnął się z myszy w kocura, w jego oczach natychmiast pojawiły się czujne błyski. Klarion roześmiała się.

Nie wiem, czy ten spryciarz William był u Mongołów w Karako­rum. W owym czasie dzieci znajdowały się pod dobrą opieką u nas, na zamku w Otranto, gdzie i ja się wychowałam. Codziennie sama je...

Opisz mi je! Jak im właściwie na imię?

Rosz i Jeza — oznajmiła z dumą Klarion. — Ich prawdziwe imiona są o wiele dłuższe, bo pochodzą z najwyższej arystokracji, ale muszą być trzymane w tajemnicy z uwagi na prześladowców, którzy nie cofają się nawet przed morderstwem.

A jak wyglądają? — W głosie kalifa przebijało zniecierpliwie­nie.

Rosz na pewno wyrósł na młodego rycerza. Był pięknym chłopcem o brązowych oczach i ciemnych włosach, a jego skóra miała barwę spiżu. Młody Got. Tryskał młodzieńczą żądzą czynu i fantazją — po prostu musiało się go kochać!

Kalif uśmiechnął się słysząc, z jakim podziwem dziewczyna o nim mówi, choć przy opisie kwitnącej młodości poczuł ukłucie w sercu. A Jeza? — zapytał, odsuwając myśl o niedostatkach własnej postury i swojego wieku. Jeza najchętniej przyszłaby na świat jako chłopiec. W jej żyłach płynie gorąca krew Normanów. Była smukła jak trzcina, gwiazdy jej oczu ciskały szarozielone błyski, a bujne złote loki okalały twarz o ostro zarysowanym profilu. Tylko wargi zwiastowały zmysłowość drzemiącą w ciele, które teraz już pewnie ro...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl