#11-Kosmiczni Ogrodnicy D. Cannon, Marciniak Barbara
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dolores Cannon
Kosmiczni Ogrodnicy
(
Keepers of the Garden
/ wyd. orygin. 1993)
Istoty pozaziemskie żyją na Ziemi wokół nas.
Nie możemy już uważać ich za Obcych
zamieszkujących odległe gwiazdy, czy też krążących wokół
naszej planety w statkach kosmicznych.
Są tutaj pośród naszych przyjaciół, sąsiadów,
nawet wśród naszych krewnych.
Wszyscy jesteśmy spokrewnieni, ponieważ to właśnie
istoty pozaziemskie były naszymi przodkami.
* * *
Odnaleźliśmy tajemniczy odcisk stopy
na obrzeżach nieznanego.
Tworzyliśmy zawiłe teorie,
jedną po drugiej, by ustalić jego pochodzenie.
W końcu odnieśliśmy sukces.
Zrekonstruowaliśmy stworzenie,
które pozostawiło ślad swej stopy.
I co? To był nasz ślad.
Sir Arthur Stanley Eddington (1882-1944)
„Przestrzeń, czas i grawitacja”, rozdział 12 (1920)
Spis treści:
O autorce
Rozdział 1: Odkrycie gwiezdnego dziecka
Rozdział 2: Utracona kolonia
Rozdział 3: Statek kosmiczny
Rozdział 4: Obce miasto
Rozdział 5: Struktura społeczeństwa na obcej planecie
Rozdział 6: Operator energii
Rozdział 7: Czterowymiarowe miasto
Rozdział 8: Pamięć wdrukowana
Rozdział 9: Śmiercionośna igła
Rozdział 10: Przejście ku trzem szczytom
Rozdział 11: Misja pomocy Ziemi
Rozdział 12: Gwiezdne ziarno
Rozdział 13: Badacze
Rozdział 14: Chwasty w ogrodzie
Rozdział 15: Dinozaury
Rozdział 16: Powtórny zasiew
Rozdział 17: Miejsce dla dygnitarzy
Rozdział 18: Różne typy istot
Rozdział 19: Obcy są między nami
Rozdział 20: Nocny terror
Rozdział 21: Odkrywanie wcześniejszych kontaktów
Rozdział 22: Utrata kontaktu z rzeczywistością
Rozdział 23: Odmowa dostępu
Rozdział 24: Tajemnica czarnej skrzynki
O Autorce
Dolores Cannon urodziła się w 1931 roku, w St. Louis, stan
Missouri. Mieszkała tam do 1951 roku, kiedy to wyszła za mąż za
żołnierza marynarki wojennej. Następne 20 lat upłynęły Dolores na
wychowaniu dzieci i ciągłych podróżach od portu do portu, od
jednego miejsca służby jej męża do następnego.
W 1968 roku po raz pierwszy zetknęła się z zagadnieniem
regresji hipnotycznej. Wówczas to jej mąż, hipnotyzer-amator,
wprowadził w stan transu koleżankę z pracy. Poprzez sugestię
hipnotyczną chciała ona pozbyć się nadwagi. W trakcie seansu, mąż
Dolores odkrył poprzednie wcielenia swej pacjentki. W tamtych
latach temat „przeszłych wcieleń” był bardzo kontrowersyjny i
niewiele osób zajmowało się regresją hipnotyczną. Sprawą tą
zainteresowała się Dolores. Nie mogła ona jednak poświęcić się
nowej fascynacji. Przedłożyła nad nią życie rodzinne.
W 1970 roku jej mąż, jako weteran, został zwolniony ze służby. Rodzina przeniosła się do
Arkansas. Wówczas to Dolores zapoczątkowała swą karierę pisarską. Pisała artykuły do rozmaitych
czasopism oraz magazynów. Kiedy dzieci dorosły i poszły własną życiową drogą, Dolores
powróciła do zainteresowań związanych z regresją hipnotyczną. Studiowała różne metody hipnozy
i rozwinęła indywidualną, unikatową i bardzo efektywną technikę pracy. Od 1979 roku
skompletowała archiwum zawierające informacje uzyskane od setek pacjentów. Sama określa się
mianem badacza psychiki ludzkiej, który poszukuje „zaginionej” wiedzy. Przez kilka lat Dolores
pracowała także w Mutual UFO Network (MUFONIE).
Opublikowała następujące prace: „Rozmowy z Nostradamusem” (3 tomy); „One szły z
Jezusem”; „Jezus i Esseńczycy”. Napisała też kilka książek (złożone do publikacji) na temat
najciekawszych przypadków, z jakimi spotkała się w pracy nad reinkarnacją.
Dolores Cannon ma czworo dzieci i dwanaścioro wnucząt, co pozwala jej zachować równowagę
między „rzeczywistym” światem rodziny i „niewidzialnym” światem jej pracy.
Rozdział 1
Odkrycie Gwiezdnego Dziecka
Istoty pozaziemskie żyją na Ziemi, wśród nas. Nie możemy już uważać ich za Obcych
zamieszkujących odległe gwiazdy, czy też krążących wokół naszej planety w statkach
kosmicznych. Są tutaj, pośród naszych przyjaciół, sąsiadów, nawet wśród naszych krewnych.
Wszyscy jesteśmy spokrewnieni, ponieważ to właśnie istoty pozaziemskie były naszymi
przodkami. Ich krew płynie w naszych żyłach. Jesteśmy braćmi istot z gwiazd, tak samo jak
jesteśmy braćmi zwierząt i wszystkich istot żyjących na Ziemi.
Do powyższych wniosków doszłam po roku intensywnej pracy, prowadzonej właśnie z taką
gwiezdną istotą. Nawiązałam z nią kontakt dzięki hipnozie. Zajmuję się bowiem regresją
hipnotyczną. W swej pracy regularnie podróżuję w czasie i przestrzeni, by poznać przeszłość Ziemi
oraz jej historię. Jednak do momentu rozpoczęcia pracy z Philem D. nie odwiedzałam – w trakcie
regresji hipnotycznej – innych planet. Muszę przyznać, że zawsze tego pragnęłam. Wydawało mi
się, że taka podróż jest nie mniej prawdopodobna niż to, czego już doświadczyłam w mej pracy.
Byłam niemal pewna, iż niektórzy ludzie żyli kiedyś gdzieś indziej, poza Ziemią, i że pamiętają
tamte wcielenia. Ta idea fascynowała mnie. Niestety, na mej drodze poznania nie pojawił się obiekt
badań, do którego tęskniłam. Sądziłam zresztą, że ludzie z doświadczeniami życia pozaziemskiego
to rzadkość.
Nie rezygnowałam jednak ze swych dążeń. Zakładałam, iż pracując z wieloma osobami wreszcie
trafię na tę dla mnie właściwą albo to ona mnie odnajdzie (to przypuszczenie okazało się trafne).
Niełatwo bowiem rozpoznać gwiezdną istotę. Ludzie tego typu są doskonale zakamuflowani. Sami
nie zdają sobie sprawy ze swej prawdziwej natury. Chroni ich (i maskuje) własna podświadomość.
W momencie rozpoczęcia mej niezwykłej i zaskakującej podróży byłam negatywnie nastawiona
do istot pozaziemskich. Zakładałam, jak my wszyscy zresztą, że Obcy są istotami złymi i
przerażającymi. Taki sposób myślenia jest dla nas naturalny. Boimy się bowiem wszystkiego, czego
nie możemy zrozumieć. W trakcie pracy jednak, z zaskoczeniem odkryłam, iż obraz Obcych
wykreowany przez kino, telewizję, prozę fantastycznonaukową jest z gruntu fałszywy. Po prostu,
przez lata byliśmy poddawani praniu mózgów. Zrozumiałam to i przezwyciężyłam strach oraz
negatywne emocje. Powinniśmy bowiem zrozumieć, że tak naprawdę, w naszych wnętrzach, w
duchu i umyśle, nie ma różnic między ludźmi i istotami pozaziemskimi. Nie ma różnic, jest tylko
brak zrozumienia.
Moja praca z Philem rozpoczęła się przez przypadek, o ile oczywiście cokolwiek można nazwać
przypadkiem. Jako specjalistka w sferze regresji hipnotycznej, spotykałam się z wieloma osobami,
które w trakcie seansu hipnozy pragnęły poznać swe życie w przeszłych wcieleniach. Z
doświadczenia wiem, iż nie istnieje jakiś szczególny typ ludzi, z którym pracuje się najlepiej.
Prowadziłam sesje z bardzo różnymi osobami, wywodzącymi się z różnych środowisk oraz warstw
społecznych. Łączyło ich pragnienie zweryfikowania możliwości reinkarnacji, – choć każdy miał
ku temu własne powody. Seanse hipnozy urządzam zazwyczaj w domach moich pacjentów. Czynię
tak z prostej przyczyny – ludzie czują się pewniej i bezpiecznie w znanym im środowisku.
W związku z pracą bywałam w najrozmaitszych miejscach: okazałych rezydencjach, skromnych
mieszkaniach, pokojach hotelowych, a nawet w biurach oraz sklepach – po godzinach urzędowania,
oczywiście. Gdybym musiała, zgodziłabym się nawet na prowadzenie sesji pod wodą – jeśli mój
pacjent czułby się tam najpewniej. Poczucie komfortu psychicznego pacjenta jest bowiem
podstawowym warunkiem zdobycia jego zaufania.
Specyfika mojej pracy i zasady, które sama ustaliłam, zaczęły w końcu mi ciążyć. Zapraszano
mnie bowiem do tak dziwnych i odległych miejsc, że sama podróż zajmowała mi więcej czasu, niż
konkretna praca. Zmęczona taką sytuacją, zmieniłam zasady. Postanowiłam, że będę jeździć jedynie
do miejsc leżących w promieniu 50 mil od mojego domu. Jeśli ktoś chciał przeprowadzić sesję, a
mieszkał dalej niż 50 mil ode mnie, musiał zaaranżować spotkanie w domu przyjaciół lub innym
lokum, znajdującym się w zasięgu mojej działalności. Oczywiście, nie chciałam zniechęcać
kogokolwiek do kontaktu ze mną. Być może, ten „ktokolwiek” okazałby się osobą, na którą
czekałam od lat. Dlatego właśnie dopuszczałam możliwość prowadzenia sesji nie w mieszkaniach
pacjentów, lecz – jeśli byli z daleka – w miejscu przez nich wskazanym.
Przez cały czas mojej działalności czekałam na tę jedną osobę, która zabierze mnie w
ekscytującą podróż w nieznane, na inne planety. Takiej osoby nie można znaleźć kierując się
wyglądem ludzi czy ich zachowaniem. Gwiezdne dzieci nie posiadają żadnych zewnętrznych cech
charakterystycznych. Są normalnymi ludźmi, spotykanymi codziennie na ulicy, bez zewnętrznych
oznak tego, że ich dusze doświadczyły innego życia, w innym miejscu i czasie.
Pewnego dnia pojechałam na spotkanie z młodą rozwódką, energiczną i zaradną kobietą
interesu. Umówiłyśmy się w jej domu, który ledwo mieścił się w ustalonych przeze mnie granicach
(leżał idealnie 50 mil od mego domu). Kobieta ta już dwukrotnie wyznaczała mi spotkanie i
dwukrotnie je odwoływała. Zawsze w ostatniej chwili. Podejrzewałam, że nie jest jeszcze gotowa
na regresję hipnotyczną. Wielu moich pacjentów zachowywało się podobnie. Może podświadomie
bała się tego, co znajdzie, jeśli zagłębi się w ukrytą przeszłość? Nie ponaglałam jej. Zresztą, miałam
wielu innych pacjentów. Jadąc tego dnia do jej domu w małym miasteczku sądziłam, że wreszcie
przełamała wszelkie bariery, bo nie odwołała spotkania.
Kiedy jednak dojechałam do jej domu, nie zauważyłam przed nim samochodu mojej pacjentki.
Stała tam natomiast jakaś żółta furgonetka oznakowana emblematami lokalnego punktu napraw
sprzętu elektronicznego. Pomyślałam, że kobieta zapomniała o naszym spotkaniu i zawezwała
ekipę naprawczą do zepsutego telewizora. Byłoby to dla niej typowe. Zdenerwowałam się, gdyż nie
chciałam i nie mogłam prowadzić sesji w nie sprzyjającej atmosferze gwaru, dyskusji i pośpiechu.
Zaparkowałam samochód i podeszłam do drzwi domu. Zauważyłam na nich kartkę. Pacjentka
napisała na niej, że wezwano ją w pilnej sprawie zawodowej, ale zaaranżowała mi spotkanie z
kimś, kto chciałby poddać się hipnozie. Przepraszała mnie i zapewniała, że powinnam być
zadowolona z tej zastępczej sesji. Nadmieniła też, że mój pacjent, Phil D., czeka wewnątrz domu.
Właściwie nie byłam zaskoczona. Ta kobieta wszystko odkładała na ostatnią chwilę. Taką miała
naturę.
Tak więc, miałam prowadzić sesję z obcym mi człowiekiem. Zazwyczaj staram się poznać
osoby, które decydują się na regresję hipnotyczną. Rozmawiam z nimi przed spotkaniem, czasem
zaprzyjaźniam. Ale teraz nie miałam wyjścia. Chociaż nie była to idealna sytuacja, postanowiłam
spróbować. Nie oczekiwałam po tej sesji zbyt wiele. Trudno pracuje się z nowymi pacjentami,
zwłaszcza jeśli nie mają pojęcia o hipnozie. W czasie sesji stają się spięci i czujni, więc przez
większość spotkania muszę ich uspokajać, wzbudzić ich zaufanie, bez którego nie ma mowy o
sukcesie seansu. Stojąc przed drzwiami niedoszłej pacjentki sądziłam, że spotkanie z Philem będzie
jednorazowym doświadczeniem i że prawdopodobnie nie zobaczymy się więcej.
Phil okazał się przystojnym, ciemnowłosym, 28-letnim mężczyzną. Był spokojny i – jak
przypuszczałam – raczej nieśmiały. Później przekonałam się, że ta pozorna nieśmiałość jest po
prostu spokojną pewnością siebie. Zajmował się naprawami sprzętu elektronicznego. Prowadzi
własny warsztat, na który przeznaczył garaż przy domu rodziców. Pochodził z rodziny
wielodzietnej, był jednym z pięciorga dzieci, i mieszkał z rodzicami. Wyjątkowe w nim było tylko
to, że miał brata bliźniaka. Później, w trakcie naszych spotkań, dowiedziałam się o nim znacznie
więcej. Nie interesował się dziewczętami i nie wszedł w żaden poważny, stały związek partnerski.
Dziwiło mnie to, gdyż był atrakcyjnym mężczyzną. Jakiś czas służył w marynarce wojennej, gdzie
poznał tajniki elektroniki.
Większość ludzi pyta mnie, jaki system wierzeń wyznaje ten niezwykły pacjent. Niektórzy
twierdzą, iż osoba o tak zadziwiających możliwościach musi być nieortodoksyjna. Jest to dalekie od
prawdy. W mej pracy zetknęłam się z ludźmi różnych wyznań. Rodzaj religii pacjenta ma niewielki
wpływ na informacje, które uzyskuję w trakcie regresji hipnotycznej. Na przykład Phil został
wychowany w tradycji katolickiej. W dzieciństwie był ministrantem w kościele parafialnym,
aktywnie uczestniczył w mszach świętych, pogrzebach oraz uroczystościach religijnych. Do
czternastego roku życia uczył się w katolickiej szkole prowadzonej przez siostry zakonne i świetnie
poznał katechizm. Trzeba przyznać, że tak ukształtowanemu człowiekowi dość trudno jest myśleć o
reinkarnacji jako o realnej idei. Phil jednak interesował się sprawami duchowymi, był otwarty na
nowe idee, dużo czytał i z czystej ciekawości chciał spróbować regresji hipnotycznej. Był dla mnie
bardzo miły i pozytywnie nastawiony do hipnozy.
Pierwsza sesja z Philem przebiegła dokładnie tak, jak przypuszczałam. Dosyć łatwo wszedł w
trans, średniej głębokości, ale nie był zbyt komunikatywny. Mówił, a właściwie mamrotał,
niewyraźnie. Nie mogłam nawet zrozumieć, czy na moje pytanie odpowiada „tak” czy „nie”. Nie
byłam tym zaskoczona, gdyż taka sytuacja powtarzała się w mojej pracy bardzo często.
Zrelaksowani pacjenci mówią wolno i niewyraźnie, jakby we śnie. Są zaabsorbowani tym, co widzą
i czują. Trzeba na siłę wyciągać z nich informacje. Dlatego wolę pracować z somnambulikami,
którzy są bardziej komunikatywni i chętni do współpracy.
W czasie pierwszej sesji Phil doświadczał nudnego i monotonnego życia człowieka wędrującego
po pustyni w poszukiwaniu wody. Kiedy wyszedł z transu powiedział, że naprawdę czuł pragnienie,
upał, uciążliwości suchego klimatu. Dla mnie, były to typowe cechy pierwszej sesji. Pacjenci
odkrywają wspomnienie zwykłego, prostego życia, jakie kiedyś prowadzili. Według słów Phila,
jego wrażenia podczas transu były bardzo żywe, realistyczne, ale był tak zrelaksowany, że
mówienie do mnie sprawiało mu trudność. Po seansie stwierdził też, iż wie, co oznacza starość,
ponieważ czuł zbliżający się koniec życia, wielkie zmęczenie, swój podeszły wiek.
Phil był zafascynowany swymi doświadczeniami i chciał powtórzyć sesję. Skłamałabym,
jeślibym powiedziała, że równie entuzjastycznie chciałam kontynuować tę współpracę. Trudno było
[ Pobierz całość w formacie PDF ]