[6-1]Łowcy kości 1 - Poscig, opowieści z malazańskiej księgi poległych(1)

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dramatis Personae

 

Malazańczycy:

 

Cesarzowa Laseen: władczyni Imperium Malazańskiego

Przyboczna Tavore: dowodząca jedną z malazańskich armii                   ŁOWCY KOŚCI

Pięść Keneb: dowódca dywizji                                                        cz.1 Pościg.

 

Pieść Blistig: dowódca dywizji

Pieść Tene Baralta: dowódca dywizji

Pięść Temul: dowódca dywizji

Nul: wickański czarnoksiężnik

Nadir: wickańska czarownica

T’jantar: adiutantka Tavore

Lostara Yil: towarzyszka Perły

Perła: szpon

Nok: admirał Floty Imperialnej

 

Banaschar: były kapłan D’rek

Hellian: sierżant straży miejskiej w Kartoolu

Urb: strażnik miejski w Kartoolu

Bezdech: strażnik miejski w Kartoolu

Obrażalski: strażnik miejski w Kartoolu

 

Szybki Ben: wielki mag

Kalam Mekhar: skrytobójca

Pędrak: znajda

 

Wybrani żołnierze z Czternastej Armii

Kapitan Milutek: Pułk Ashocki

Porucznik Pryszcz: Pułk Ashocki

Kapitan Faradan Sort

Sierżant Skrzypek/Struna

Kapral Tarcz

Mątwa

Flaszka

Koryk

Śmieszka

Sierżant Gesler

Kapral Chmura

Starszy sierżant Wyłam Ząb

Możliwe

Lutnia

Ebron

Sinn

Okruch

Sierżant Balsam

Kapral Trupismród

Rzezigardzioł

Masan Gilani

 

Inni

Barathol Mekhar: kowal

Kulat: wieśniak

Nulliss: wieśniaczka

Hayrith: wieśniaczka

Chaur: wieśniak

 

Noto Czyrak: cyrulik (uzdrowiciel) kompanii w Zastępie Jednorękiego

Hurlochel: zwiadowca w Zastępie Jednorękiego

Kapitan Słodkastruga: oficer w Zastępie Jednorękiego

Kapral Futhgar: podoficer w Zastępie Jednorękiego

Pięść Rythe Bude: oficer w Zastępie Jednorękiego

Ormulogun: artysta

Gumble: jego krytyk

 

Apsalar: skrytobójczym

Telorast: duch

Serwatka: duch

 

Samar Dev: czarownica z Ugaratu

Karsa Orlong: teblorski wojownik

Ganath: Jaghutka

Złośliwość: jednopochwycona, siostra Pani Zawiści

 

Corabb Bhilan Thenu’alas

Leoman od Cepów: ostatni dowódca buntowników

Kapitan Wróblik: strażniczka miejska z Y’Ghatanu

 

Karpolan Demesand: z Gildii Kupieckiej Trygalle

Torahaval Delat: kapłanka Poliel

 

Nożownik: dawniej Crokus z Darudżystanu

Heboric Widmoworęki: Boży Jeździec Treacha

Scillara: uciekinierka z Raraku

Felisin Młodsza: uciekinierka z Raraku

Szara Żaba: demon

 

Mappo Konus: Treli

Icarium: Jhag

Iskaral Krost: kapłan Cienia

Mogora: d’ivers

 

Taralack Veed: Gral, agent Bezimiennych

Dejim Nebrahl: d’ivers z czasów Pierwszego Imperium, t’rolbarahl

 

Trull Sengar: Tiste Edur

Onrack Strzaskany: niezwiązany T’lan Imass

 

Ibra Gholan: T’lan Imass

Monok Ochem: rzucający kości T’lan Imassów

Minala: głównodowodząca Kompanii Cienia

 

Tomad Sengar: Tiste Edur

Piórkowa Wiedźma: letheryjska niewolnica

Atri-preda Yan Tovis (Pomroka): oficer w letheryjskiej armii

Kapitan Varat Taun: oficer służący pod rozkazami Pomroki

Taxilanin: tłumacz

Ahlrada Ahn: szpieg Tiste Andii między Tiste Edur

Sathbaro Rangar: arapayski czarnoksiężnik

 

Dla wszystkiego, co stało się realne,

W tym wieku upadku,

Gdzie po bohaterach nie zostaje nic

Poza żelaznym brzmieniem ich imion

Płynącym z gardeł bardów,

Stoję w tym milczącym sercu,

Tęskniąc za jego cichnącym biciem,

Za życiem tych, którzy obrócili się w proch,

A szelest przesypującego się piasku

Oznajmia, że chwała przeminęła,

Tak jak pieśni nikną

W coraz cichszych echach.

Dla wszystkiego, co stało się realne,

Pokoje i komnaty reagują na moje krzyki

Ziejącą pustką,

Albowiem ktoś musi

Udzielić odpowiedzi,

Udzielić odpowiedzi

Na to wszystko,

Ktoś

 

Wiek upadku

Torbora Fethena

 

 

 

 

 

PROLOG

 

1164 rok snu Pożogi

Istral’fennidahn, pora D’rek, Robaka Jesieni

Dwadzieścia cztery dni po egzekucji sha’ik na Raraku

 

Wysoko w górze lśniły płachty pajęczyn łączących ze sobą wieże. Ich potężne nici drżały na lekkiej, wiejącej od morza bryzie i, jak co rano podczas Czystej Pory, na Kartool opadała lekka mżawka.

Do większości rzeczy można się w końcu przyzwyczaić, a ponieważ to pająki, paralty w żółte pasy, pierwsze zajęły okryte ongiś złowrogą sławą wieże po podboju wyspy przez Malazańczyków, od którego to wydarzenia minęły już dziesięciolecia, mieszkańcy Kartoolu mieli wiele czasu, by do tego przywyknąć. Obecnie nawet widok mew i gołębi, które co rano wisiały nieruchomo między dziesiątkami wież, czekając, aż wielkie jak pięści pająki wyjdą ze swych kryjówek na wyższych piętrach, by zabrać zdobycz, budził w tubylcach tylko lekką odrazę.

Niestety, sierżant Hellian, służąca w straży miejskiej w Dzielnicy Septarchii, była wyjątkiem. Podejrzewała, że jacyś bogowie zwijają się w nieustannych konwulsjach ze śmiechu nad jej losem, za który z całą pewnością byli odpowiedzialni. Urodziła się w tym mieście, obciążona klątwą strachu przed wszelkiego rodzaju pająkami, i całe dziewiętnaście lat jej życia było pasmem ciągłego przerażenia.

Czemu po prostu stąd nie wyjechać? Towarzysze i znajomi zadawali jej to pytanie więcej razy, niż mogła zliczyć. To jednak nie było takie proste. W gruncie rzeczy było niemożliwe. W mętnych wodach zatoki unosiły się wylinki, fragmenty pajęczyn, a tu i ówdzie również nasiąknięte wodą truchła, z których sterczały kępy piór. Na lądzie było jeszcze gorzej. Po ucieczce z miasta przed starszymi pobratymcami młode paralty dorastały na wapiennych urwiskach otaczających Kartool. A choć nie osiągnęły jeszcze dojrzałości, wcale nie były z tego powodu mniej agresywne i jadowite. Kupcy i wieśniacy zapewniali Hellian, że można wędrować ścieżkami i traktami wokół miasta przez całe dni, nie napotykając ani jednego pająka, ale dziewczyny to nie uspokajało. Wiedziała, że bogowie czekają. Tak samo jak pająki.

Gdy sierżant była trzeźwa, obserwowała otoczenie z pilną uwagą, jak przystało miejskiej strażniczce. A choć nie była bez przerwy pijana, całkowita trzeźwość zawsze groziła jej histerią. Dlatego Hellian była zmuszona wiecznie stąpać po drżącej linie między trzeźwością a upojeniem. Z tego powodu nic nie wiedziała o niezwykłym żaglowcu, który przed zachodem słońca zacumował w Wolnym Porcie. Na jego masztach powiewały bandery wskazujące, że przybywa z Malazu.

Przypływające stamtąd statki same w sobie nie były czymś nadzwyczajnym, nadeszła już jednak jesień i wiejące podczas Czystej Pory wiatry sprawiły, że niemal wszystkie szlaki morskie na południu nie będą żeglowne przez co najmniej dwa najbliższe miesiące.

Gdyby Hellian miała klarowniejsze spojrzenie, mogłaby również zauważyć - pod warunkiem, że wybrałaby się do portu, do czego być może udałoby się ją zmusić pod groźbą miecza - że nie była to zwykła barka czy statek kupiecki, ani nawet wojenna dromona, lecz smukły lekki żaglowiec, zbudowany w stylu nieużywanym przez imperialnych szkutników od pięćdziesięciu lat. Ostry jak klinga miecza dziób zdobiły tajemnicze płaskorzeźby. Wyobrażono na nich maleńkie węże oraz robaki, wyjątkowo długie, sięgające prawie do połowy długości okrętu. Kwadratowa rufa była dziwnie wysoka. Z boku zamontowano w niej wiosło sterowe. Złożona z kilkunastu ludzi załoga zachowywała się cicho jak na marynarzy. Żaden z nich nie miał zbytniej ochoty opuszczać pokładu kołyszącego się u nabrzeża żaglowca. Tylko jeden człowiek zszedł na ląd krótko przed świtem, zaraz po opuszczeniu trapu.

Hellian poznała wszystkie te szczegóły dopiero później. Goniec, który ją odnalazł, był miejscowym urwisem, który - gdy nie był zajęty łamaniem prawa - wałęsał się po porcie w nadziei, że goście wynajmą go jako przewodnika. Wręczył jej kartę papieru - sądząc po dotyku, wysokiej jakości. Napisano na niej krótką wiadomość. Przeczytawszy ją, Hellian skrzywiła się z niezadowoleniem.

- No dobra, chłopcze, opisz mi człowieka, który ci to dał.

- Nie potrafię.

Sierżant obejrzała się na trzech miejskich strażników, którzy zatrzymali się za nią na rogu. Jeden z nich złapał chłopaka za tył wystrzępionej bluzy, uniósł go i potrząsnął nim lekko.

- Odświeżyłeś sobie pamięć? - zapytała Hellian. - Mam na dzieję, że tak, bo nie zamierzam ci płacić.

- Nie pamiętam! Patrzyłem mu prosto w twarz, pani sierżant! Ale... nie pamiętam, jak wyglądał!

Przez chwilę patrzyła uważnie na chłopaka, a potem odwróciła się od niego z chrząknięciem.

Strażnik postawił urwisa na ziemi, ale nie zwolnił uchwytu.

- Puść go, Urb.

Chłopak umknął pośpiesznie.

Hellian skinęła dyskretnie na swych ludzi, nakazując im iść za sobą.

Dzielnica Septarchii była najspokojniejszą częścią miasta, choć nie na skutek jakichś szczególnych starań Hellian. Było tam niewiele handlowych budynków, a nieliczne mieszkalne kamienice zajmowali akolici i służba z kilkunastu świątyń wychodzących na główną aleję dzielnicy. Złodzieje, którzy pragnęli zachować życie, nie okradali świątyń.

Sierżant wyszła ze swą drużyną w aleję, po raz kolejny zauważając, że wiele świątyń popada w ruinę. Paralty lubiły zdobną architekturę, kopuły i niskie wieże. Wyglądało na to, że kapłani przegrywają tę wojnę. Gdy strażnicy szli aleją, pod ich stopami chrzęściły chitynowe odpadki.

Przed wielu laty pierwsza noc Istral’fennidahn, która właśnie minęła, byłaby sygnałem do obejmującej całą wyspę fety, pełnej ofiar składanych bogini patronce Kartoolu - D’rek, Robakowi Jesieni. Arcykapłan z Wielkiej Świątyni, Półdrek, poprowadziłby przez miasto procesję kroczącą po żyznych odpadkach, odkopując na bok bosymi stopami oblepione robakami i czerwiami śmieci. Dzieci ganiałyby po zaułkach kulawe psy, a gdyby udało się im któregoś złapać, ukamienowałyby go, wykrzykując imię bogini. Skazanych na śmierć przestępców publicznie obdzierano by ze skóry i łamano im długie kości nóg. Potem nieszczęsne ofiary wrzucano by do dołów rojących się od padlinożernych chrząszczy i czerwonych robaków ogniowych, które pożarłyby je w ciągu jakichś czterech, pięciu dni.

Wszystko to rzecz jasna działo się przed malazańskim podbojem. Zasadniczym celem cesarza stało się uderzenie w kult D’rek. Kellanved świetnie zdawał sobie sprawę, że sercem potęgi Kartoolu jest Wielka Świątynia, a najpotężniejsi czarodzieje wyspy są kapłanami i kapłankami D’rek, wykonującymi rozkazy Półdreka. Co więcej, nie było przypadkiem, że rzeź, do której doszło nocy poprzedzającej bitwę morską i lądowanie malazańskich wojsk, kierowana przez osławionego Tancerza oraz Gburkę, władczynię szponów, pochłonęła tak wielu czarodziejów kultu, w tym również samego Półdreka. Arcykapłan Wielkiej Świątyni zdobył swą pozycję dopiero niedawno, drogą nagłego przewrotu, a jego obalonym rywalem był nie kto inny, jak Tayschrenn, podówczas nowy wielki mag cesarza.

Hellian znała owe uroczystości jedynie ze słyszenia, jako że ich urządzania zakazano, gdy tylko malazańscy okupanci przykryli wyspę imperialnym płaszczem. Mimo to często opowiadano jej o dawnych dniach chwały, gdy wyspa Kartool stała u szczytu cywilizacji.

Wszyscy się zgadzali, że za jej obecny, żałosny stan winę ponoszą Malazańczycy. Dla przygnębionych mieszkańców wyspy rzeczywiście nastała jesień. W końcu zmiażdżono nie tylko kult D’rek. Zniesiono też niewolnictwo, a doły straceń zasypano po uprzednim starannym oczyszczeniu. W mieście był nawet budynek, w którym mieszkało około dwudziestu sprowadzonych na złą drogę altruistów opiekujących się kulawymi psami.

Minęli skromną świątynię Królowej Snów. Naprzeciwko niej przycupnęła otaczana powszechną nienawiścią Świątynia Cieni. W dawnych czasach w Kartoolu uznawano tylko siedem legalnych religii, a sześć z nich podlegało kultowi Drek. Stąd właśnie wzięła się nazwa Dzielnicy Septarchii. Soliel, Poliel, Beru, Pożoga, Kaptur i Fener. Od czasu podboju zjawili się tu następni bogowie: wyżej wymienieni, a także Dessembrae, Togg oraz Oponn. A Wielka Świątynia D’rek, choć nadal pozostawała największym gmachem w mieście, była w żałosnym stanie.

Stojący na szerokich schodach przed wejściem mężczyzna był odziany w strój malazańskiego marynarza: wyblakłe, impregnowane skóry oraz cienką, znoszoną koszulę z wystrzępionego płótna. Ciemne włosy związał sobie w opadający na plecy kucyk. Nie nosił w nich żadnych ozdób. Nieznajomy usłyszał kroki i zwrócił się w stronę nadchodzących. Był w średnim wieku i miał zwyczajną, dobroduszną twarz, choć w jego oczach dostrzegało się osobliwy błysk.

Hellian zaczerpnęła głęboko tchu, żeby rozjaśnić zamroczony alkoholem umysł. Potem uniosła list.

- Ty to napisałeś, jak sądzę?

Mężczyzna skinął głową.

- Ty dowodzisz strażą w tej dzielnicy?

- Sierżant Hellian - przedstawiła się z uśmiechem. - Kapitan umarł w zeszłym roku z powodu zakażenia stopy. Nadal czeka my na następcę.

Nieznajomy uniósł brwi w wyrazie ironii.

- Nie liczysz na awans, sierżancie? To sugeruje, że ważną cechą kapitana powinna być trzeźwość.

- Informujesz nas, że w Wielkiej Świątyni coś się dzieje - rzekła Hellian, ignorując nieuprzejmą uwagę rozmówcy.

Odwróciła się, by spojrzeć na potężny gmach. Dwuskrzydłowe drzwi były zamknięte. Zmarszczyła brwi na ten widok. W tym akurat dniu to było całkowicie bezprecedensowe.

- Mam takie wrażenie, sierżancie - potwierdził mężczyzna.

- Czy przyszedłeś tu pokłonić się D’rek? - zapytała dziewczyna. Przez spowijającą ją mgiełkę alkoholu zaczął się przebijać lekki niepokój. - Czy drzwi są zamknięte? Jak się nazywasz i skąd pochodzisz?

- Jestem Banaschar z wyspy Malaz. Przypłynęliśmy do miasta dziś rano.

...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl