§ Giner Gonzalo - Tajemnica Loży, Kuciapka123

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
GONZALO GINER
TAJEMNICA LOŻY
Z hiszpańskiego przełożyła AGNIESZKA WALULIK
Dla Pilar, za twojÄ… nieocenionÄ… pomoc
Rezydencja markiza de la Ensenada. Madryt Rok 1746
12 grudnia
Na widok sądowego nakazu dwaj strażnicy, którzy strzegli ogromnych, żelaznych
wrót pałacu don Zenona de Somodevilli, markiza de la Ensenada, stanęli na baczność i
przepuścili orszak, któremu przewodniczył siejący postrach inkwizytor generalny królestwa,
biskup don Francisco Perez Prado y Cuesta, oraz główny przełożony zakonu jezuitów, ojciec
Ignacio Castro.
Szybkiemu przemarszowi nocnych gości, gnanych wagą powierzonej im misji i chęcią
jak najszybszego jej zakończenia, towarzyszyło tylko wątłe światełko przy ścieżce, która
przecinała ogrody wspaniałej posesji. Przerażającą ciszę, jaka ich spowijała, zakłócał jedynie
metaliczny brzęk wydawany przez laski dwóch inkwizytorskich pomocników.
Jeden ze sług markiza, idący nieco z przodu przed ponurą grupką, prowadził ją w
stronę wejścia do pałacu. Nawet sobie nie wyobrażał, cóż to za sprawa przywiodła
inkwizytorów o tak niezwykłej porze. Zawołał głośno i po chwili majordomus otworzył
drzwi, po czym, nie pytając o nic, wpuścił przybyszy do holu. Następnie zaprowadził biskupa
do biblioteki, gdzie czekał już na niego Somodevilla, któremu towarzyszyła tego wieczoru
jego bliska przyjaciółka dona Faustina, hrabina de Benavente.
Najwyższy zwierzchnik Świętej Inkwizycji nie zwykł brać udziału w aresztowaniach,
lecz w tym przypadku jego obecność była aż nadto usprawiedliwiona, gdyż chodziło o donos,
który dotyczył domostwa samego markiza. Ostre, szczupłe rysy i głębokie oczy nadawały
twarzy biskupa wyraz nie tylko surowy, lecz także nieprzenikniony, przez co była ona
pozbawiona wszelkich uczuć: człowiek ów bowiem kierował się bardziej wymogami swej
pracy niż jakimikolwiek płynącymi z serca impulsami.
Biskup miał na sobie płaszcz z szorstkiego materiału. Na płaszczu tym, na wysokości
lewego ramienia, widniał znak, który od trzystu lat stanowił symbol jednej z siejących
największy postrach instytucji w kraju: zielony krzyż ze szpadą po lewej i gałązką oliwną po
prawej stronie - symbol Świętego Oficjum.
Podwójne drzwi, które prowadziły do okazałej biblioteki markiza, stanęły otworem. Z
pełnym szacunku ukłonem majordomus oznajmił przybycie biskupa.
- Czcigodny ojcze, oczekiwaliśmy was z wielką niecierpliwością. - Z tymi słowami
markiz de la Ensenada, który piastował również stanowisko ministra skarbu, obrony oraz
floty i Indii, a także pierwszego ministra króla Ferdynanda VI, podniósł się z sofy, by powitać
inkwizytora, po czym ucałował jego pierścień.
- Pokój temu domowi! - odparł Perez Prado. - Dziękuję waszej wielmożności za miłe
powitanie, choć mojej wizyty nie można nazwać towarzyską.
Don Zenon podprowadził go bliżej do fotela zajmowanego przez hrabinę de
Benavente, która na uprzejme pozdrowienie don Francisca zaproponowała mu miejsce w
pobliżu kominka i filiżankę gorącej czekolady. Duchowny z chęcią przystał na obie
propozycje, pomimo skrępowania, jakie zawsze budziła w nim owa dama z jej wręcz
obraźliwą urodą.
Dona Faustina miała bowiem zaokrąglone policzki, które wyglądały jak wyrzeźbione
przez anioła. Pod delikatną krzywizną kapryśnych ust, które zdawały się nadymać lub ściągać
zgodnie z rytmem jej mowy, rysowała się prześliczna bródka. Jej nos był subtelny i nieco
zadarty, a co się tyczyło oczu, to nie istniał mężczyzna, który nie dałby się złapać w ich
szmaragdową sieć, uwiedziony spojrzeniem Faustiny.
Promienna uroda dwudziestodwuletniej hrabiny, od sześciu lat małżonki hrabiego de
Benavente, cieszyła się taką sławą, że w Madrycie trudno było znaleźć szlachcica, który nie
starałby się jej zdobyć, mimo iż powszechnie wiedziano, że nikomu jeszcze nie powiódł się
ten zamiar.
- Proszę powiedzieć, w jaki sposób planujecie przeprowadzić to pojmanie, które nas tu
zgromadziło.
Hrabina wzięła z rąk biskupa filiżankę czekolady i odstawiła ją na ozdobny stolik z
kararyjskiego marmuru.
- Wszystko jest gotowe. Wasza ekscelencja musi tylko wyrazić zgodę i wskazać mi,
gdzie mogę znaleźć tego człowieka.
Markiz de la Ensenada skinął głową, a inkwizytor, mówił dalej:.
- Jak w każdym przypadku, początkowo nie będziemy go informować o zarzutach,
jakie zostały mu postawione, by w miarę możliwości przeszkodzić mu w odkryciu, kto złożył
donos. Następnie oskarżony zostanie zabrany do tajnego więzienia. Będzie tam przebywał w
całkowitym odosobnieniu przez okres do ośmiu dni; to czas wystarczająco długi, by mógł
przemyśleć swoje grzechy. Jeśli dzięki boskiemu natchnieniu przyzna się do nich, pański
pokój owiec, don Antonio Rosillón, będzie mógł prosić o łaskę i sprawa nie trafi do wyższych
instancji. Jeśli tylko zdoła nas dostatecznie przekonać o swej skrusze, będzie mógł wrócić do
normalnego życia bez wyciągania przez Święte Oficjum żadnych dalszych konsekwencji,
choć oczywiście będzie musiał odprawić pewną pokutę, by jego dusza całkowicie uwolniła
siÄ™ od zmazy grzechu.
- Jak mówiłem wam kilka dni temu - przerwał markiz - byłoby to z wielką korzyścią
dla rządu, gdybyście w trakcie swej świętej posługi zdołali uzyskać jakiekolwiek nowe
informacje o działalności i planach masonerii, do której podobno należy ten mój niewierny
sługa. Jak dobrze wiecie, donos na niego został złożony przez ojca Parejasa, kapłana naszej
drogiej hrabiny de Benavente, która poinformowała mnie o całej sprawie, za co jestem jej
głęboko wdzięczny.
Kobieta podziękowała za uprzejmość ciepłym uśmiechem, w którym odbijała się jej
całkowita lojalność wobec markiza.
- Poza moimi pomocnikami sprowadziłem tu dziś także przełożonego jezuitów, ojca
Castro, jako że jego zakonowi również zależy na ukróceniu tej niebezpiecznej herezji.
Zapewniam, że poświęcimy temu wszystkie nasze siły, ekscelencjo. - Biskup dysponował
odpowiednimi środkami i siłą perswazji tak wielką, że potrafił wydobyć kompletne i
szczegółowe zeznanie nawet z najbardziej opornego więźnia.
Niepokój, jaki żywił wobec masonerii królewski minister, opierał się na solidnych i
uzasadnionych podstawach. Co się tyczyło religii, papież Klemens XII wydał w roku 1738
bullę, w której potępiał owo tajne stowarzyszenie. Pod karą ekskomuniki zabraniał w niej
katolikom udziału w spotkaniach, przynależności czy też jakiegokolwiek kontaktu z
wolnomularzami. Tajny charakter bractwa wzbudzał w dostojnikach kościelnych, a także w
samym ministrze, podejrzenia o ciemne zamiary natury politycznej - wszyscy przecież
wiedzieli, że do masonerii należało wielu arystokratów i osób piastujących wysokie
stanowiska wojskowe.
Jakieś dwadzieścia lat wcześniej masoni ustanowili w Madrycie swoją pierwszą
siedzibę, w starym hotelu o nazwie Trzy Kwiaty Lilii, a odpowiedzialnym za założenie loży
był angielski szlachcic o nazwisku Wharton. Początkowo dzięki innym obcokrajowcom,
potem zaś przy pomocy rodowitych Hiszpanów masoni zaczęli z niezwykłym powodzeniem
szerzyć swoją doktrynę w różnych miastach królestwa, gdzie zakładano potem nowe loże czy
też domy, w których zbierali się, by odprawiać tajne rytuały.
Podejrzliwość markiza wzmagały jeszcze pogłoski o sekretnych przysięgach i
okrucieństwie kar, którym poddawano członków, jeśli przyłapano ich na wyjawianiu nazwisk
współbraci czy też dążeń bractwa.
By odkryć ich zamiary, don Zenon postanowił zatem przeniknąć do kilku lóż przy
pomocy swych najbliższych współpracowników. Dzięki ich doniesieniom zdołał potwierdzić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl