Świętoszek, Szkoła, Streszczenia lektur

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

AKT I

Scena 1

Pani Pernelle, Flipota, Marianna, Doryna, Damis, Kleant

 

Pierwsza scena Świętoszka to typowa ekspozycja dramatu. Dzięki Pani Pernelle poznajemy wszystkich mieszkańców domu Orgona i dowiadujemy się, że źródłem nieporozumień jest Tartuffe. Pani Pernelle broni Świętoszka, podczas gdy reszta rodziny (poza Orgonem) jest jemu przeciwna.

 

„Rzecz dzieje się w Paryżu” .

Pani Pernelle była oburzona i natychmiast chciała opuścić mieszkanie swojego syna – Orgona i synowej – Elmiry. Starsza kobieta nie mogła dłużej przebywać w domu, w którym nikt nie liczy się z jej zdaniem i gdzie:

 

„(…) nikt nic nie szanuje ni w czynach, ni w mowie

I gdzie po prostu wszystko chodzi jak na głowie!”.

 

Gdy Doryna – panna respektowa Marianny, córki Elmiry i Orgona, próbowała się odezwać Pani Pernelle natychmiast kazała jej zamilknąć, ponieważ uważała ją za służącą. Dla niej to „mocna w gębie(...) impertynentka”. Starszą kobietę próbował udobruchać Damis, jej wnuk, ale jemu też się „oberwało”:

 

„Ty jesteś głuptas! Więcej ani słowa!

(…) Już dawnom ojcu twemu w sposób dosyć jasny

Tłumaczyła, że z syna pociechy nie zazna,

Jeśli będzie w ten sposób chował go na błazna”.

 

Trzecią osobą próbującą powstrzymać Panią Pernelle od opuszczenia domu Orgona była Marianna, jej wnuczka. Starsza kobieta nazwała ją „cichą wodą” i powiedziała, że dobrze wie, na jakie stać ją wybryki.

 

Synowa usiłowała załagodzić sytuację, ale jej także Pani Pernelle udzieliła nagany. Elmira nie była rodzoną matką Marianny i Damisa, lecz drugą żoną Orgona, o wiele od niego młodszą. Prawdziwa matka synów Orgona już nie żyła. Tak Pani Pernelle wyraziła się o swojej synowej:

 

„Jesteś płocha, rozrzutna – to wprost oczy rani

Patrzeć, jak wciąż się stroisz niby wielka pani;

Jeśli dla męża tylko chce być piękna, żona,

 

Nie potrzebuje chodzić cała wyfioczona”.

 

Brat Marianny – Kleant, także próbował namówić matkę Orgona, by ta została w mieszkaniu. Starsza kobieta powiedziała mu, że nic do niego nie ma, ale na miejscu swojego syna, kazałaby mu się wyprowadzić. Do tego dodała:

 

„Poglądy, jakie głosić ciągle się pan trudzi

Nie nadają się wszakże dla uczciwych ludzi”.

 

Damis miał za złe swojej babci, że łaskawym okiem patrzyła jedynie na pana Tartuffe’a, nazywanego także Świętoszkiem. Pani Pernelle odpowiedziała, że niewielu jest tak zacnych ludzi na świecie. Nie podobało się jej także u wnuka:

 

„Że taki, jak ty, błazen w ciągłej z nim jest wojnie”.

 

Damis wyraził swoje zdanie na temat Tartuffe’a. Uważał, że nie może być tak, że jakiś obcy rządzi się w cudzym domu i do wszystkiego się wtrąca. Doryna stanęła po stronie Damisa. Uważała, że pan Tartuffe za wszystko krytykował mieszkańców domu i we wszystkim dopatrywał się grzechu:

 

„Bo ten krytyk żarliwy tylko sądzi, rządzi…”.

 

Pani Pernelle broniła Świętoszka, mówiąc, że on chce jak najlepiej dla rodziny Orgona. Pochwaliła także swojego syna, który namawiał pozostałych mieszkańców do pokochania Tartuffe’a. Damis odparł swojej babci, że nigdy nie przekona się do tak obłudnego człowieka. Doryna powiedziała o Świętoszku:

 

„(…) trudno już ścierpieć, a zwłaszcza

Patrzeć, jak ten przybłęda w domu się rozgaszcza,

Jak ten dziad, co gdy przyszedł, buty miał podarte,

(…) Dzisiaj, zapominając łatwo o swej nędzy,

Do roli pana domu ciśnie się czym prędzej”.

 

Pani Pernelle uważała jednak, że gdyby wszyscy słuchali Tartuffe’a, to w domu panował by spokój i porządek. Doryna powiedziała wtedy o niechcianym gościu słowa, które najlepiej oddają jego charakter:

„Przed panią on świętego udaje niby to,

A jest, mogłabym przysiąc, czystym hipokrytą”.

 

Pani Pernlle bardzo oburzona słowami służącej odpowiedziała, że mieszkańcy mają za złe Tartuffe’owi, że mówi im prawdę w oczy, że gardzi wszelkim grzechem i żyje jak święty. Doryna odpowiedziała, że podejrzewa, że wprowadzony przez Świętoszka zakaz urządzania hucznych zabaw w domu był spowodowany jego zazdrością o Elwirę, którą próbował uwieść. Słowa te jeszcze bardziej rozjuszyły starszą kobietę, która uznawała, że duża liczba gości przyczyniała się do ilości plotek krążących po okolicy na temat ich familii. Kleant uważał, że zakaz urządzania przyjęć nie niósł ze sobą niczego dobrego, a jedynie powodował, że przyjaciele odwracali się od rodziny. Kleant powiedział, że nie obchodzi go, co myślą o nich sąsiedzi:

 

„I bez względu, jak życie nasze sądzą inni,

Nam niech starczy, że w sercu jesteśmy niewinni”.

 

Doryna powiedziała, że to pewnie ich sąsiadka – Dafne roznosiła o nich plotki. Uważała, że ludzie pokroju plotkarki, zamieszkującej tę samą kamienicę, próbują odwrócić uwagę innych ludzi od swoich niedoskonałości poprzez rozpowiadanie fałszywych wiadomości o sąsiadach. Pani Pernelle próbowała w jakikolwiek sposób zanegować słowa Doryny, powołała się więc na przykład swojej koleżanki-plotkarki – Oranty, także zamieszkującej w tej samej kamienicy, co rodzina Orgona.

 

Kobieta ta była pobożna i cnotliwa, więc na pewno nie rozpuszczała plotek po okolicy, aby odwrócić uwagę od swojego nieczystego życia. Doryna odpowiedziała, że Oranta z wiekiem zmieniła swój tryb życia. Odkąd starość nie pozwalała jej na wyuzdane zabawy, stała się dewotką, która rozpowiadała plotki z czystej zawiści.

 

Pani Pernelle zwróciła się do Elmiry, mówiąc, że Marianna nie powinna słuchać bredni opowiadanych przez Dorynę, która wszystkich w koło zagłuszała. Ponownie stanęła w obronie swojego syna, który, według niej, czynił szlachetnie przygarniając pod swój dach Tartuffe’a. O gościu mówiła:

 

„(…) człowiek ten od niebios jest tutaj zesłany,

 

By prostować wasz umysł, sromotnie zbłąkany”.

 

Starsza kobieta uważała, że mieszkańcy powinni być wdzięczni Świętoszkowi za jego mądre rady. Mówiła, że zakaz hucznych przyjęć w mieszkaniu to najmądrzejsza rzecz, jaką można wprowadzić. Według niej zamęt, jaki niesie ze sobą przyjęcie, nie prowadzi do niczego:

 

„(…) to prawdziwie istna babilońska wieża

Gdzie wszystko możesz słyszeć, wszystko prócz pacierza”.

 

Kobieta zauważyła, że Kleant śmieje się z jej słów, więc go natychmiast uciszyła. Pani Pernelle pożegnała się ozięble z Elmirą, zapewniając ją, że prędko nie wróci do tego domu. Starsza kobieta spoliczkowała swoją służącą – Flipotę, następnie powiedziała do niej:

 

„Hej, ty! Czego tak sterczysz z tą gębą niemądrą,

Jakbyś wronę połknęła? No, ruszże się, flądro!”

 

Scena 2

Kleant, Doryna

 

Służąca – Doryna mówi o tym, jak zmienił się pan Orgon, odkąd poznał Tartuffe’a.

Po wyjściu Pani Pernelle w mieszkaniu nie opadły jeszcze emocje związane z jej wizytą. Kleant cieszył się, że „starowinka” już sobie poszła. Zarówno brat Elmiry jak i Doryna, byli zgodni, że Pani Pernelle została omamiona przez Tartuffe’a. Służąca Marianny zwróciła uwagę, że Orgon był jeszcze bardziej wpatrzony w gościa, niż jego matka. Syn Pani Pernelle całkowicie się zmienił od momentu poznania Świętoszka. Mężczyzna nazywał „przybłędę” swoim bratem i kochał go bardziej niż własną rodzinę. Orgon dzielił się z nim swoimi największymi tajemnicami i słuchał go w każdej kwestii. Tartuffe stał się dla niego kimś, z kim nawet młoda kochanka nie mogłaby się równać:

„Słowem, szaleje za nim, świat w nim widzi cały”.

 

Scena 3

Elmira, Marianna, Damis, Kleant, Doryna

 

Kleant – brat Elmiry (żony Orgona) ma jakąś sprawę do szwagra i postanawia na niego czekać.

 

Elmira powiedziała bratu, że kiedy odprowadzała z dziećmi swoją teściową do drzwi, to nie ominęła jej kolejna porcja inwektyw ze strony starszej kobiety. Żona Orgona udała się na górę, by tam oczekiwać na swojego męża. Kleant powiedział, że musi omówić kilka ważnych spraw ze swoim szwagrem, dlatego poczeka na niego przy drzwiach.

 

Scena 4

Klenat, Damis, Doryna

Damis (syn Orgona) planuje pobrać się z siostrą Walerego – bogdanka swojej siostry – Elmiry. Młodzieniec prosi swojego wuja, by ten wspomniał o tym Orgonowi.

 

Damis poprosił wuja, by ten wspomniał Orgonowi o zamiarach Marianny, która chciała wyjść za mąż za Walerego. Młody mężczyzna obawiał się, że Tartuffe zamieszał w głowie ojcu i ten nie pozwoli na ten ślub. Damis powiedział, że ta sprawa jest dla niego bardzo ważna, ponieważ zakochał się w siostrze Walerego.

 

Rozmowę mężczyzn przerwała Doryna, która zauważyła, że pan domu już idzie.

 

Scena 5

Orgon, Kleant, Doryna

 

Jedna z najkomiczniejszych scen w utworze. Orgon, który powrócił do domu po dłuższej nieobecności prosi Dorynę, by zdała mu relację z tego, co działo się pod jego nieobecność. Służąca opowiada o chorobie pani Elmiry, ale mężczyzna zamiast słuchać ciągle wypytuje się o to, jak ma się Tartuffe. Mimo, że Świętoszek jadł za dwóch, spał jak dziecko i pił wino na śniadanie, to dla Orgona był „biedaczkiem”.

 

Orgon spodziewał się, że przywita go Tartuffe, dlatego jego słowa wyraziły pewne rozczarowanie:

 

„A, to ty? Jak się masz?”,

 

tak przywitał się z Kleantem, pierwszą napotkaną osobą w mieszkaniu. Szwagier wypytywał Orgona o jego podróż służbową na wieś, ale gospodarz domu najpierw chciał usłyszeć od Doryny o wszystkim, co wydarzyło się ostatnio w jego mieszkaniu. Służąca powiedziała, że pani Elmira była dwa dni wcześniej bardzo chora i męczyła ją gorączka. Orgon przerwał jej i zapytał o Świętoszka. Doryna odpowiedziała, że u niego nic się nie zmieniło i że wyglądał jak okaz zdrowia. Orgon odparł:

„Biedaczek!”.

Doryna ponownie zaczęła opowiadać o chorobie pani Elmiry, o tym, że kobieta nie mogła nic jeść i uskarżała się na mocny ból głowy. Orgon ponownie jej przerwał i zapytał o Tartuffe’a. Służąca odpowiedziała, że gość z wielkim apetytem zjadł wielką kolację, na którą składał się barani comber i dwie kuropatwy. Orgon odparł po raz drugi:

„Biedaczek!”.

Doryna kontynuowała mówiąc, że pani Elmira przez całą noc nie mogła zmrużyć oka, ponieważ męczyły ją straszne bóle. Orgon ponownie jej przerwał, pytając o Tartuffe’a. Służąca powiedziała, że po kolacji położył się w swoim łóżku i smacznie spał do rana. Orgon odparł po raz trzeci:

„Biedaczek!”.

Służąca dalej opowiadała, że z samego rana panią Elmirę udało się namówić na upust krwi, co jej wyraźnie pomogło. Orgon po raz kolejny przerwał kobiecie i zapytał o Tartuffe’a. Doryna odpowiedziała, że gość z samego rana, do śniadania wypił trzy lampki wina. Orgon po raz czwarty odparł:

„Biedaczek!”.

 

Scena 6

Orgon, Kleant

 

Kleant próbuje przekonać swojego szwagra co do tego, że Tartuffe jest zwykłym oszustem, który poprzez swoją fałszywą pobożność próbuje wkupić się w łaski bogatego mieszczanina. Pomimo, że argumenty Kleant są bardzo racjonalne i rzeczowe, Orgon nie zmienia swojego zdania na temat Świętoszka, a wręcz przeciwnie, planuje oddać mu swoją córkę Mariannę za żonę. Kleant śpieszy, by poinformować o tym Walerego.

Kleant powiedział szwagrowi, że Doryna kpiła z niego za jego plecami. Ale nie potępił jej za to, ponieważ sam widział, jakie rzeczy wyprawiano w domu Orgona. Nie mógł zrozumieć, co takiego jego szwagier widział w Świętoszku i dlaczego pozwolił mu zamieszkać pod własnym dachem. Orgon oburzył się:

 

„Mój szwagrze, nie sądź rzeczy prędzej,

Aż sam poznasz człowieka, o którego chodzi!”.

 

Kleant przyznał, że może i nie poznał dobrze Tartuffe’a, ale przejrzał zamiary Świętoszka. Orgon odparł, że gdyby jego szwagier bliżej poznał znamienitego gościa, to dostrzegłby jego wspaniałość. Mężczyzna próbował komplementować Świętoszka:

 

„Bo też to człowiek… człowiek… no, człowiek i kwita”.

 

Orgon opowiadał, że przy Tartuffe’ie:

 

„(…) cała się moja odradza istota,

On wyzwala mą duszę z doczesnego błota”.

 

Pan domu opowiedział szwagrowi o tym, jak poznał Świętoszka. Mężczyzna często spotykał Tarrtufe’a w kościele. Świętoszek zaimponował mu gorliwością swoich modlitw, podczas których nawet kładł się krzyżem na ziemi i całował posadzkę świątyni. Orgon rozmawiał z Wawrzyńcem – sługą Świętoszka, który powiedział mu, że jego pan żyje w wielkiej nędzy. Mężczyzna zaoferował swoją pomoc i wręczał Tarrtufe’owi małe sumy pieniężne, ale ten na jego oczach rozdawał te pieniądze innym ubogim, zostawiając sobie niewielką część. Orgon uznał Świętoszka za dar nieba:

 

„(…) niebo go wwiodło w domu mego progi

A z nim weszła pomyślność wszelka, spokój błogi”.

 

Mężczyzna zachwalał Tartuffe’a, mówiąc, że ten o wszystko się troszczy, nawet o Elmirę. Przy tym był bardzo surowy dla siebie i za każdy drobny grzech wymierzał sobie pokuty. Nawet zabicie pchły było dla Świętoszka wielkim grzechem.

 

Kleant nie mógł już dłużej słuchać słów swojego szwagra. Zarzucił mu, że dał się oszukać Tartuffe’owi. Reakcja Orgona była natychmiastowa, przerwał szwagrowi i powiedział, że jego słowa są obrazą dla religii:

 

„(…) to niedowiarstwo nie wyjdzie [ci] na zdrowie”.

 

Kleant zaatakował wszystkich ludzi o pobożności podobnej do tej, jaką posiadali Orgon i jego matka. Powiedział:

 

„Żądacie, aby wszyscy ludzie byli ślepi,

I bezbożnikiem dla was jest, kto widzi lepiej!

Kto przed waszym bałwanem nie uchyli czoła,

Dla tego już na świecie nic świętego zgoła! ”.

 

Kleant powiedział, że o ludzkiej pobożności świadczy zawartość serca, a nie ostentacyjne gesty, takie jak leżenie krzyżem na posadzce kościoła. Tacy ludzie jak Tartuffe modlą się na pokaz. Nie rozumiał, jak to było możliwe, że jego szwagier dał się nabrać na sztuczki aktorskie Świętoszka, któremu ewidentnie chodziło o życie w bogactwie Orgona. Gospodarz poczuł się urażony słowami Kleanta:

 

„Tak, tyś jest najmądrzejszy z doktorów, a jakże!”

 

Szwagier wcale nie uważał się za mądrzejszego od kogokolwiek i dalej próbował tłumaczyć Orgonowi, że Tartuffe go oszukuje. O ludziach pokroju Świętoszka mówił:

 

„To, co dla wszystkich świętym być winno i wzniosłem

Oni czynią niegodnie towarem, rzemiosłem,

I losu pragną zyskać korzystną odmianę

Przez obłudne wzdychania i posty udawane ”.

 

Bardzo długie i racjonalne wywody Kleanta jednak nie poskutkowały. Orgon zdawał się pozostawać niewzruszony słowami szwagra. Kleant zapytał zatem o ślub Marianny z Walerym. Otóż data wesela była już ustalona, ale okazało się, że Orgon zmienił zdanie, co do zamążpójścia swojej córki. Mężczyzna nie chce powiedzieć tego wprost, ale można wywnioskować, że rozważał zerwanie słowa danego Waleremu. Kleant postanowił, że ostrzeże narzeczonego Marianny, jak się sprawy mają.

 

Scena 1

Orgon, Marianna

 

Orgon próbuje przekonać Mariannę do ślubu z Tartuffe’em. Dziewczyna nie potrafi się przeciwstawić ojcu.

 

Orgon przywołał do siebie córkę. Mężczyzna w oczekiwaniu na Mariannę rozglądał się w koło, czy nikt go nie podsłuchuje. Ojciec powiedział córce, że zawsze cenił w niej jej posłuszeństwo. Marianna nie ukrywała swojej uległości wobec Orgona:

 

„Uległość – oto dziecka największa ozdoba”.

 

Mężczyzna bez ogródek zapytał córkę, czy podoba się jej pan Tartuffe. Zdziwiona kobieta odpowiedziała, że zrobi wszystko, co rozkaże jej ojciec.

 

Scena 2

Orgon, Marianna, Doryna (wchodzi po cichu i staje niedostrzeżona za Orgonem)

 

Rozmowę Orgona z Marianną posłuje Doryna. Gdy dochodzi do służącej, że mężczyzna próbuje zmusić córkę do poślubienia Tartuffe’a stawia się w obronie Marianny. Służąca dowodzi, że małżeństwa z przymusu nie mają nigdy szans na powodzenie. Doryna kłóci się wręcz ze swoim panem, co doprowadza go do wściekłości.

 

Orgon nakazał Mariannie, aby wmówiła sobie, że widzi mnóstwo zalet w osobie Tartuffe’a. Chciał też, żeby córka z jego woli wyszła za Świętoszka. Młoda kobieta nie wierzyła własnym uszom. Nie mogła uwierzyć, że ojciec prosił ją o coś takiego. Orgon uważał, że jego wola jest tożsama z wolą córki. Powiedział jej otwarcie:

 

„[Tartuffe] Będzie twoim małżonkiem – rzecz postanowiona”.

 

W tym momencie gospodarz zauważył stojącą za nią Dorynę. Służąca powiedziała, że słyszała już wcześniej o pomyśle Orgona i uważała go za czyste szaleństwo. Kobieta przestrzegła Mariannę, by nie pozwoliła sobie narzucić woli ojca. Doryna mówiła otwarcie o zaślepieniu Orgona:

 

„Czyż to możebne, by pan, człek roztropny,

Z tą rozłożystą brodą i niezbyt pochopny

Do szaleństw, tak zbzikował (…)”.

 

Mężczyzna przerwał służącej i ostrzegł ją, że długo nie będzie znosił takiego zachowania w swoim domu. Doryna nie mogła zrozumieć, dlaczego Orgonowi tak bardzo zależało na wydaniu Marianny za Świętoszka. Kobieta dziwiła się, że bogaty gospodarz chciał wydać swoją jedyną córkę za biedaka. Pan domu oburzył się i powiedział, że ubóstwo Tartuffe’a czyni go wspanialszym człowiekiem. Opowiadał o tym jak rzekomo Świętoszek wyzbył się bogactwa, by wieść życie ascety – świętego. Orgon powiedział, że ożenek spowoduje, iż Tartuffe ponownie będzie bogaty i cieszył się, że może dla niego to zrobić. Doryna zarzucała mężczyźnie, że Świętoszek od dawna chełpi się tym, że zostanie  członkiem rodziny, a przecież takie zachowanie nie przystoi świętemu. 

 

Kobieta dostrzegła, że Orgona denerwuje krytykowanie Tartuffe’a i zmieniła temat. Zapytała gospodarza wprost, jak może nakazywać swojej córce, za kogo ma wyjść. Doryna przekonywała, że takie małżeństwo z przymusu nie może być szczęśliwe. Dziwiła się, że ojciec przedkłada dobro przyjaciela nad szczęście własnej córki. Przekonywała, że to grzech, za który Orgon będzie odpowiadał przed Bogiem. Pan domu był wstrząśnięty wywodem kobiety:

 

„Widzę, że się rozumu trza uczyć od panny!”.

 

Doryna nie zaprzeczyła. Orgon zwrócił się do swojej córki, by ta nie słuchała służki, ale jego. Powiedział, że wprawdzie zobowiązał się wcześniej wobec Walerego, ale doszły do niego słuchy, że ten jest karciarzem i nie wiadomo, co takiemu przyjdzie do głowy. Ostatecznie tak określił narzeczonego córki:

 

„Libertyn – nikt w kościele nigdy go nie zobaczy”.

 

Doryna odparła, że faktycznie, Walery nie pchał się pod ołtarz, żeby wszyscy widzieli, jaki jest pobożny. Orgon mówił córce, że małżeństwo z Tartuffe’em to dla niej dar niebios. Niczego jej nie zabraknie, a jej życie będzie niekończącym się pasmem słodyczy i szczęścia. Doryna wciąż broniła Marianny. Służąca w końcu powiedziała, że kocha Orgona, dlatego ciężej jej przyglądać się temu, jak omamił go Świętoszek. Kobieta powiedziała, że zrobi wszystko, aby nie doszło do ślubu Marianny z Tartuffe’m. Gdy Orgon wybuchł gniewem i nazwał kobietę „żmiją”, ta odpowiedziała:

„Co! Pan taki nabożny, w taką wściekłość wpada?”.

 

Mężczyzna poprosił po raz kolejny o ciszę i zwrócił się do córki, ale Doryna ponownie nie pozwoliła młodej kobiecie odpowiedzieć na słowa ojca. Gdy Orgon zachwalał urodę Tarrtufe’a, Doryna złośliwie dopowiadała, że przypomina on „niedźwiadka”. Starsza kobieta powiedziała, że nie pozwoliłaby sobie narzucić małżonka. Orgon stracił cierpliwość i stanął w pozycji pełnej gotowości do wymierzenia policzka Dorynie, jeśli ta przerwie mu po raz kolejny. Mówiąc do Marianny raz po raz oglądał się na służącą, która milczała teraz jak grób. Mężczyzna próbował sprowokować Dorynę, lecz ta zaklinała się, że się nie odezwie. Dopiero uciekając kobieta krzyknęła, że póki żyje zrobi wszystko, by nie doszło do ślubu Marianny z Tartuffe’m. Orgon powiedział swojej córce, że służąca jest „istną żmiją”, ale nie ma teraz ochoty biegać za nią, żeby ją ukarać. Wyznał, że zuchwalstwo Doryny doprowadza go do szaleństwa. Mężczyzna udał się na spoczynek.

 

Scena 3

Marianna, Doryna

 

Doryna ma za złe Mariannie, że ta nie potrafi się sprzeciwić ojcu i służąca musi za nią nadstawiać karku. Młódka zapewnia, że jeżeli Orgon zmusi ją do poślubienia Tartuffe’a, to popełni samobójstwo.

 

 

 

Doryna miała za złe Mariannie, że ta nie się nie odzywała i niemal zgodziła się na szalony pomysł ojca. Służąca powiedziała, że nie będzie nadstawiać więcej karku za córkę Orgona. Marianna nie wiedziała jak może sprzeciwić się woli ojca. Doryna powiedziała jej, że musi sama wybrać sobie mężczyznę, z którym chce spędzić resztę życia, a nie dawać sobie narzucać wolę innych ludzi. Marianna powiedziała:

 

„Cóż, gdy na widok ojca taki strach mnie zbiera,

Że wprost na ustach słówko mi każde zamiera”.

 

Doryna zapytała ją wprost, czy kocha Walerego. Marianna oburzyła się nieco, ponieważ wiele razy zwierzała się służącej i ta powinna była wiedzieć, że z Walezym łączy ją najczystsza miłość. Młoda kobieta zapewniała, że takim samym uczuciem darzy ją jej wybranek i chcą spędzić ze sobą resztę życia. O ślubie z Tartuffe’em Marianna

powiedziała:

 

„Gdy mnie doń zmuszą, raczej zginę z własnej ręki”.

 

Doryna zareagowała ironicznie. Powiedziała, że śmierć to najlepsze wyjście z tej sytuacji. Marianna zarzuciła jej brak ludzkich uczuć. Doryna powiedziała, że śmieszą ją ludzie, którzy opowiadają takie rzeczy jak córka Orgona, a tchórzą w najważniejszym momencie. Służąca zarzuciła dziewczynie, że poddała się woli ojca i nie stara się o Walerego. Marianna odpowiedziała, że to przecież ukochany powinien starać się o nią. Nie potrafiła przeciwstawić się własnemu ojcu i jego żądaniom. Doryna uznała, że w istocie młoda kobieta chce zostać żoną Tartuffe’a. Służąca naśmiewała się ze Świętoszka:

 

„Pan Tartuffe, ho, ho, to nie żadne bagatele,

Ba, ba, Tartuffe, pi, pi, pi, można to rzec śmiale,

Jest człowiekiem nie lada i przyzna świat cały

Że zostać jego żoną to zaszczyt niemały!”.

 

Marianna poprosiła Dorynę, by ta przestała się nad nią znęcać i pomogła jej znaleźć wyjście z tej sytuacji. Służąca kontynuowała swoje wywody mówiąc:

 

„Nie, córka powinna iść za ojca rozkazem,

Choćby jej małpę stręczyć chciał zamiast człowieka”.

 

Doryna pozostawała nieugięta i upierała się, że Tartuffe jest wspaniałym kandydatem na męża. Dopiero, gdy załamana Marianna chciała odejść, służąca zlitowała się i powiedziała, że spróbuje znaleźć jakieś wyjście z tej nieprzyjemnej sytuacji. Młoda kobieta odparła, że jeżeli nie uda się znaleźć rozwiązania to targnie się na swoje życie. Kobiety spostrzegły, że zbliżał się do nich Walery.

 

Scena 4

Walery, Marianna, Doryna

 

Do mieszkania wszedł Walery – ukochany Marianny. Mężczyzna dowiedział się o planach Orgona. Między parą kochanków dochodzi do kłótni, ponieważ oboje zarzucają sobie, że nie robią nic, aby odwieść ojca dziewczyny od jego szalonego pomysłu. Dorynie, wręcz siłą, udaje się pogodzić zwaśnioną parę.

Walery podzielił się z Marianną wiadomością, którą zasłyszał, mianowicie, że jego narzeczona ma zamiar wyjść za mąż za Tartuffe’a. Kobieta odparła, iż właśnie takie jest życzenie jej ojca, który zmienił zdanie, co do jej ślubu (wcześniej obiecał Waleremu rękę swojej córki). Mężczyznę zdziwiły te słowa. Walery zapytał Mariannę, jak ta ma zamiar postąpić. Gdy dziewczyna poprosiła go o radę, odpowiedział, żeby postąpiła wedle woli ojca. Para zaczęła sobie nawzajem dogryzać. Walery uznawał, że kobieta chciała wyjść za Tartuffe’a, a Marianna twierdziła, że idzie za radą swojego niedawnego ukochanego. Doryna postanowiła się wycofać i przypatrywać się kłótni kochanków.

 

Walery zarzucał narzeczonej, że ta już dawno zdecydowała się poślubić Świętoszka, a nie jego. Kobieta przekornie nie zaprzeczała. Mężczyzna powiedział, że jest kobieta, której powierzy swoje uczucia i złamane serce. Marianna upierała się, że wcale jej na tym nie zależy i że niewielka to będzie dla niej strata. Walery już miał wyjść, ale zawrócił i wykrzyczał, ze to kobieta jest wszystkiemu winna i nie powinna o tym zapomnieć.

 

Mężczyzna nie mógł jednak opuścić mieszkania Orgona i co rusz wracał, by coś dopowiedzieć Mariannie. Kobieta udawała, że jest jej obojętny los niedawnego narzeczonego. Gdy Walery był już przy drzwiach Doryna zatrzymała go i powiedziała, że oboje postradali rozum. Mężczyzna udawał, że opiera się służącej, i nie pozwolił się zaciągnąć do środka mieszkania. Marianna uznała, że Walery nie może na nią patrzeć i postanowił opuścić salon, wtedy Doryna puściła rękę mężczyzny i pobiegła za dziewczyną. W tym momencie młodzian uznał, ze powinien opuścić mieszkanie, gdy służąca to zobaczyła puściła rękę Marianny i pobiegła za Walerym. Doryna nie wytrzymała i krzyknęła:

 

„Skończcież już raz te figle, chodźcie tu oboje!”.

 

...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl