Żarty i anegdotki, Tuwim-All (SANDEMO)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Żarty i anegdotki
Julian
Tuwim
Â
Skamandryci znani byli z wszechobecnego w ich życiu humoru. Oto garsteczka wspomnień rozmaitych ludzi opisujących jak żartowali sobie Tuwim i jego przyjaciele:
...(czasy Pikadora, Kazimierz Wroczyński) Wtedy to puścili Skamandryci w "Pikadorze" doskonały kawał o starszych. Więc - zaprosił teatralny autor kolegę na swój dramat. Nazajutrz rewiowiec zaprosił dramaturga na swą rewię. Przyszli. Siedzą i słuchają. Autor serio, ani się nie uśmiechnie. Wreszcie zirytowany rewiowiec szepcze mu do ucha:
- Śmiejże się! Ja wczoraj na twym dramacie pękałem ze śmiechu.
Â
...(czasy Pikadora, Jerzy Zaruba) Przed konsulatem amerykańskim roiło się wtedy sporo warszawskich kanciarzy, usiłujących nabrać naiwnych kmiotków na kupno okazyjnych klejnotów z carskiej korony, pereł królowej Marysieńki itp. Ilość oszustw była tak wielka, że policja musiała utrzymywać tu specjalnych agentów. Słonimski i Tuwim udali się kiedyś pod gmach konsulatu, tajemniczo szepcząc sobie coś do ucha. Od razu zwróciło to uwagę agentów. Kiedy wreszcie obydwaj poeci weszli do bramy, dwaj tajniacy nakryli ich w momencie, gdy Słonimski inkasował jakieś pieniądze.
- Co pan sprzedał temu panu? - pytają groźnie policjanci.
- Szkiełko - odpowiada Słonimski.
- Wiele ten pan wziął od pana za to szkiełko - pytają Tuwima.
- Sześćdziesiąt groszy - odpowiada niewinnie poeta.
Innym razem zjawiają się obydwaj w słynnym sklepie żelaznym Krzysztofa Bruna na placu Teatralnym i żądają od zdumionego subiekta "Fantazji Almayera", ale w dobrym gatunku.
-Zaraz sprawdzę, czy mamy - odpowiada subiekt udając się do kierownika działu. Zjawia się kierownik i z niepewną miną pyta:
- O co panom chodzi?
- Chcemy "FantazjÄ™ Almayera" w najlepszym gatunku.
- Zapytam inżyniera Bruna - odpowiada speszony handlowiec udając się do gabinetu dyrektora. Zaintrygowany inżynier, który znał naturalnie słynne dzieło Conrada, schodzi do sklepu i zapytuje dwóch niewinnie wyglądających inteligentów:
- Więc o co panom chodzi?
- Chodzi nam o dwie śrubki w dobrym gatunku.
Â
...(Ludwik Hieronim Morstin) Mieliśmy kilka takich nie bardzo mądrych dowcipów-anegdot, które za każdym razem, gdyśmy się spotkali z Tuwimem, musieliśmy sobie na nowo opowiedzieć. Taką była m.in. anegdotka o pewnej pani z mieszczańskiego środowiska, której zginęła córka. Po kilku dniach szukania przychodzi służąca i mówi:
- ProszÄ™ pani, panienka jest!
- Gdzie?
- Wisi za kotarą, powiesiła się.
- No widzi Mania, jak Mania sprzÄ…ta! - pani na to.
Â
(Zofia Starowieyska, ze spotkania poetów w roku 29) Tuwim siedział przy mnie przy stole, a gdy podawano naleśniki, takie naleśniki nie zwinięte, "prosto z patelni", jakie często w Pawłowicach dawano, powiedział zwracając się do mnie z czarującym uśmiechem:
- Taktowni ludzie, dali macÄ™.
Â
(Jerzy Zaruba) W pewnym okresie lekarz zabronił Tuwimowi używania alkoholu. Na jakimś przyjęciu, siedząc w gronie popijających dość tęgo przyjaciół, oświadcza on, że pić nie będzie, ale niech pozwolą mu przynajmniej powąchać. Podsunięto mu wówczas pod nos różnobarwne trunki.
- Tylko nie mieszaj, tylko nie mieszaj - ostrzegano go, śmiejąc się.
- PoproszÄ™ tylko o czysty spirytus.
Â
...(Ilia Erenburg) Było to w 1928 roku w Warszawie. Śledziło mnie dwóch tajniaków, jeden był barczysty, z twarzą boksera, drugi chuderlawy, czarniawy, krótkowidz, często gubił mnie na ulicy. Przywykłem do nich, czasami prosiłem, żeby mi kupili gazetę lub paczkę tytoniu, jednym słowem - oswoiłem ich. Kiedyś szedłem z Tuwimem, mówiliśmy o poezji, i nagle widzę, że czarniawy, zamiast dreptać z tyłu za nami, idzie obok Tuwima. Zdenerwowałem się i przypomniałem tajniakowi zasady inwigilacji, a ona na to:
- Ja nie służbowo... Jak mam nie słuchać, kiedy mówi pan Tuwim?...
Â
...(Monika Żeromska) Nieustannym źródłem dowcipów i absurdalnych figlów były spotkania ze Słonimskim i Tuwimem. Wszyscy troje zawsze oskarżaliśmy się wzajemnie o paskudne skąpstwo. Więc Antoni i ja na przykład zamawialiśmy sobie w kawiarni wspaniałe ilości najdroższych słodyczy, kremów sułtańskich, czekolady z kremem, lodów Melba, aby na końcu, przejedzeni i spokorniali, przyznać się Tuwimowi, że nie mamy pieniędzy. Za co następnym razem Tuwim mówił poufnym szeptem do kelnerki:
-Niech pani zaraz zainkasuje od tego pana należność za kawę, bo to jest złodziej, on wypija i ucieka nie płacąc.
Â
Na koniec dowcip przepisany z jakiejś gazety (nie ręczę za autentyczność):
Na przyjęciu spotkali się Adolf Nowaczyński i Julian Tuwim. W pewnym momencie Nowaczyński wyglasza toast:
- Panie i Panowie! Nie ma literatury polskiej bez Adama Mickiewicza, nie ma Adama Mickiewicza bez Pana Tadeusza, nie ma Pana Tadeusza bez Jankiela... Zdrowie Juliana Tuwima!
Kolejny toast wyglosił Tuwim:
- Panie i Panowie! Nie ma literatury polskiej bez Adama Mickiewicza, nie ma Adama Mickiewicza bez Pana Tadeusza, nie ma Pana Tadeusza bez Jankiela, nie ma Jankiela bez cymbałów... Zdrowie Nowaczyńskiego!