święta u Cullenów 2, New Moon♥, Opowiadania

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Część 2

 

Coś chłodnego musnęło delikatnie moją skroń. Nie byłam zaskoczona, Edward często odgarniał włosy z mojej twarzy. Dalej nie rozumiałam, dlaczego lubi patrzyć, jak śpię. Otworzyłam oczy, po czym zamarłam. Twarz Edwarda znajdowała się o wiele bliżej mojej, niż przypuszczałam. Powoli docierało do mnie, że to, co mnie musnęło nie było jego dłonią, lecz ustami. Zdając sobie z tego sprawę zadrżałam. Niepewnie podniosłam oczy. Edward przypatrywał mi się z troską.
- Co jest? – szepnęłam zdezorientowana.
- Dalej cię to martwi – odparł, swoim melodyjnym głosem. – Tanya.
Dopiero teraz przypomniałam sobie wydarzenia z poprzedniego dnia. Mimo to, nie skrzywiłam się, tylko uniosłam lewą brew w pytającym geście.
- Cóż – Edward od razu zrozumiał o co mi chodzi. – Wspomniałaś o tym kilka razy w nocy.
Spuściłam wzrok, jak zawsze w takich sytuacjach, zachodząc gorącym rumieńcem.
Do moich uszu dotarł śmiech Edwarda i ciche westchnienie.
- Sądzę, że pora się już zbierać – szepnął mi do ucha. – Alice nie daruje nam, jeśli się spóźnimy.
Zamrugałam oczami, rozglądając się wokoło.
- Jest ciemno – zauważyłam inteligentnie, a Edward posłał mi swój zawadiacki uśmiech. – Jak długo spałam?
- Jest osiemnasta – mruknął, pomijając czas mojego snu. – Za jakąś godzinę powinniśmy być pod moim domem. Wybacz, musiałem cię obudzić.
Wpatrywał się we mnie przepraszającym wzrokiem, a ja wciąż czułam się zagubiona.
- Spa… spałam dwadzieścia godzin? – wyjąkałam. – Jak to możliwe?
Spodziewałam się kolejnego, zapierającego dech w piersiach uśmiechu, lecz wyraz twarzy Edwarda na powrót stał się zatroskany.
- Byłaś bardzo niespokojna – zauważył cicho. – Wydaje mi się, że niektóre sny, zamiast dać ci odpocząć, męczyły cię.
- Uhm… - tylko tyle zdołałam z siebie wydusić.
Wstałam powoli, wpatrując się w zamyśleniu w ścianę, po czym ruszyłam w kierunku łazienki.
- Alice zostawiła ci koło prysznica sukienkę – usłyszałam, za nim zamknęłam drzwi.

Alice była mistrzynią intryg. Doskonale wiedziała, że mówiąc mi o Tanyi i rodzinie Denalii odwróci moją uwagę od stroju na ten wieczór. Dzięki temu sama miała możliwość wyboru, który, jak zawsze okazał się niezwykle trafny. Wcale nie oznaczało to, że miałam zrezygnować z wyrzucenia jej co myślę o takim zachowaniu, jak i stroju. Zeszłam po schodach nieco niepewnie, podtrzymując się poręczy, żeby nie upaść.
- Charlie, już idę – poinformowałam go i zwyczajnie opuściłam dom.
Wolałam nie narażać mojego ojca, na widok mnie w takim stroju. Wyglądałam… dorośle, jak to kiedyś opisał Charlie.

Kiedy tylko przekroczyłam próg domu wpadłam w kamienne ramiona Edwarda. Tuż przy swoim uchu poczułam jego chłodne wargi.
- Wyglądasz pięknie – mruknął, nie odrywając ode mnie wzroku.
Musiałam przyznać, że nieco mnie to krępowało. Na szczęście, ja sama też miałam się na czym skupić. Edward w garniturze to był widok godny zapamiętania na wieczność.
- Yhm…Edward? - zaczęłam niezdarnie, kiedy mknęliśmy samochodem przez ciemny las. – Na czym w ogóle polega wampirza wigilia?
Mój ukochany zaśmiał się cicho i pogładził mnie dłonią po policzku.
- Nie martw się. Nie ma żadnego polowania, ani niczego podobnego – zamyślił się na chwilę. – Wigilia u nas polega na prawie tym samym co u ludzi. Spotykamy się wszyscy, składamy sobie życzenia, jest choinka. No i dajemy sobie prezenty.
Przy tym ostatnim zawahał się nieco, obserwując moją minę. Pobladłam.
- Prezenty? – wymamrotałam. – Ale ja…
- O nic się nie martw - przerwał mi. – Według wampirzej tradycji prezenty dają tylko ci, u których w danym roku wigilia się odbywa. Teraz wypada nasza kolej, w zeszłym roku świętowaliśmy w Denalii.
Skrzywiłam się delikatnie, starając się nie myśleć o tym, jakie to prezenty spróbuje mi wcisnąć Alice. Edward nieco błędnie odczytał moją reakcję. Choć po części myślałam o tym, o czym on.
- Bello, my, Cullenowie, traktujemy cię jako jedną z nas. Ale dla reszty będziesz tylko gościem, nie zaliczającym się do organizatorów tak samo, jak oni.
Westchnęłam cicho, kiedy Edward odgarnął zabłąkany kosmyk z mojej twarzy.
- A co z Alice? – jęknęłam.
W odpowiedzi ujrzałam szeroki uśmiech ukochanego.
- Nie mam pojęcia co kupiła, ani co zaplanowała – odparł z tajemniczą miną. – Przewidziała, że jeśli dowiem się o czymkolwiek to od razu ci przekażę.
Mruknęłam niezadowolona.

 

 

... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl