Śmierć kliniczn4, Mp3, Smnierc kliniczna !!

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Śmierć klinicznaRecenzja zycia

Każdy z nich znał mnie i rozumiał mnie bardzo dobrze. Znali moje myśli i moją przeszłość. Nie czułem potrzeby prosić o przyprowadzenie kogoś, kogo znałem, bo oni wszyscy znali mnie. Nikt nie mógł znać mnie lepiej. Nie przychodziło mi też do głowy, by identyfikować ich jako wujków lub dziadków. Było to jak wielki zjazd krewnych na Boże Narodzenie, na którym nie bardzo można przypomnieć sobie, kto jest kim, ale wie się, że każdy jest kimś bliskim i że jesteś ze swoją rodziną. Nie wiedziałem czy byli moimi krewnymi czy nie, ale czułem, że są mi bliżsi niż ktokolwiek, kogo dotąd znałem.

W czasie mojej rozmowy ze świetlistymi istotami, która trwała bardzo długo byłem fizycznie wspierany przez obejmującą mnie Istotę. Byliśmy zupełnie stabilni mimo tego, że wciąż zawieszeni w przestrzeni. Wszędzie wokół nas były niezliczone promienne istoty, jak gwiazdy na niebie, przychodzące i odchodzące. Wyglądało to jak bardzo mocno powiększony widok galaktyki upakowanej wyjątkowo dużą ilością gwiazd. W gigantycznym promieniowaniu centrum były upakowane tak gęsto, że nie można już było odróżnić poszczególnych istot. Ich jaźnie były w takiej harmonii ze Stwórcą, że byli prawdziwą jednością.

Powiedziano mi, że jednym z powodów, dla którego te wszystkie niezliczone istoty musiały wracać do swojego źródła była potrzeba wzmocnienia się tym poczuciem harmonii i jedności. Kiedy były w oddaleniu zbyt długo zaczynały odczuwać separację. Ich największą przyjemnością było powracanie do źródeł całego życia.

Na początku naszej rozmowy istoty próbowały mnie pocieszać. Coś, co mi przeszkadzało to fakt, że byłem nagi. Przebywając w ciemności zgubiłem gdzieś moją szpitalną koszulę. Byłem człowiekiem. Miałem ciało. Powiedzieli mi, że wszystko jest w porządku. Byli zupełnie obeznani z moją anatomią. Stopniowo odprężyłem się i przestałem zakrywać intymne części ciała rękami.

Następnie chcieli porozmawiać o moim życiu. Ku mojemu zaskoczeniu moje życie zaczęło odtwarzać się przede mną. Jakieś sześć do ośmiu stóp (ok. dwa metry – przyp. tłum.) przede mną od początku do końca. Przegląd życia był przez nich kontrolowany. Pokazali mi moje życie, ale nie z mojego punktu widzenia. Zobaczyłem siebie w moim życiu – a wszystko to było lekcją, mimo że nie zdawałem sobie wtedy z tego sprawy. Próbowali mnie czegoś nauczyć, ale ja nie wiedziałem o tym gdyż nie wiedziałem, że powrócę.

Po prostu oglądaliśmy moje życie od początku do końca. Przy niektórych zdarzeniach zatrzymywali się dłużej i przyglądali się uważniej. Nad innymi nie zatrzymywali się. Moje życie ukazane zostało od strony, o jakiej nigdy wcześniej nie myślałem. Wszystkie moje osiągnięcia, do których dążyłem: szkoła podstawowa, szkoła średnia, studia i moja późniejsza kariera nie miały żadnego znaczenia w tym pokazie.

Odczuwałem uczucia smutku i cierpienia albo radości moich towarzyszy w trakcie przeglądu mojego życia. Nie mówili, że coś było złe lub dobre, ale ja to po prostu czułem. Bardzo dobrze wyczuwałem, które rzeczy były dla nich bez znaczenia. Nie spojrzeli na przykład na moje wyniki z pchnięcia kulą ze szkoły średniej jak i na inne wydarzenia, z których byłem tak dumny.

Zwracali uwagę na to, w jaki sposób odnosiłem się do innych ludzi. Niestety moje odnoszenie się do innych ludzi w większości przypadków nie było bliskie temu jak powinienem się zachować gdybym kierował się w moim postępowaniu miłością.

Każde zdarzenie, w którym kierowałem się w moim zachowaniu miłością sprawiało im radość. Bardzo często manipulowałem ludźmi, z którymi miałem kontakt. W czasie mojej profesorskiej kariery, na przykład, zobaczyłem siebie siedzącego w biurze na uczelni. Przyszedł do mnie student z osobistym problemem. Siedziałem tam wyglądając na współczującego, cierpliwego i zatroskanego, podczas gdy w rzeczywistości byłem znudzony na śmierć. Ukradkiem spoglądałem na zegarek pod stołem i niecierpliwie czekałem by student skończył.

Musiałem przejść przez wszystkie tego rodzaju zdarzenia w towarzystwie tych wspaniałych istot. Kiedy byłem nastolatkiem mój ojciec musiał pracować przez 12 godzin na dobę. Oburzało mnie, że zaniedbywał kontakty ze mną. Kiedy przychodził z pracy byłem dla niego chłodny i obojętny. To sprawiało, że stawał się podenerwowany, co było dla mnie dodatkowym usprawiedliwieniem odczuwania nienawiści do niego. Kłóciliśmy się ze sobą, co wyprowadzało z równowagi moją matkę.

Przez większość życia miałem poczucie, że ojciec jest nikczemnikiem a ja jego ofiarą. Podczas przeglądu mojego życia zrozumiałem jak wiele z jego postawy było sprowokowane przeze mnie. Zamiast witać go radośnie pod koniec dnia ja wciąż wbijałem w niego ciernie po to by wziąć odwet za moje cierpienie.

Zobaczyłem jak pewnej nocy, gdy moja siostra źle się czuła wszedłem do jej pokoju i objąłem ją ramionami nic nie mówiąc. Po prostu leżałem koło niej i obejmowałem ją. Wyszło na to, że był to jeden z największych triumfów mojego życia.

 

... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl