(16), Hotel 52

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

(16)

Zima trwała nadal, ale zrobiło się już cieplej. Przez szkolny korytarz szedł Mikołaj, niosąc w ręku magnetofon z długim przedłużaczem (a właściwie trzema długimi) co chwila stawiając go na podłodze i pokazując wszystkim triki breakdansowe, których właśnie się nauczył.

Skoczna muzyka sprawiała, że i ja od czasu do czasu podrygiwałam jak na koncercie hip-hopowym. Dzwonek na lekcję obwieścił koniec dzisiejszego przedstawienia. Kiedy głośny brzdęk ucichł, Mikołaj zaczął zwijać przedłużacze, a kiedy to zrobił oddał je konserwatorowi, od którego je pożyczył.

-I jak? Podobało Ci się? - zapytał, kiedy już oddał magnetofon pani od Rosyjskiego.

-Jak zwykle tak. - odpowiedziałam, orientując się, że powiedział to do mnie. - Chcesz wody? - zapytałam, wyciągając w jego stronę jedną z butelek od Igora.

-Jasne, dzięki. - odpowiedział, biorąc ją ode mnie i mówiąc z uśmiechem. - Jesteś wielka. Czytasz mi w myślach.

-Nie przesadzaj. - odwzajemniłam jego uśmiech. - Wybrałeś dobra przerwę.

-Wiem. Nie dość, że długa, to jeszcze przed ostatnią lekcją.

Naszą wymianę zdań przerwała nauczycielka Przyrody, zaganiając nas pędem do klasy.

-Otwórzcie podręczniki na stronie sto sześćdziesiątej. Powtórzymy sobie materiał z ostatniego miesiąca. - Oznajmiała, jeszcze zanim usiedliśmy w ławkach.

-***-

-I jak było w szkole? - zapytał Igor, wysiadając z samochodu.

-Za tydzień klasówka i wypracowanie na temat swojego ulubionego bohatera literackiego.

-I kogo opisujesz?

-Myślałam o Supermanie.

-Supermanie? Przecież on nie jest bohaterem żadnej książki.

-Komiks tez jakaś literatura, a ciotka spod Wrocławia ma tego ze trzy pudła.

Gawędziliśmy tak przez całą drogę. W hotelu Artur przywitał mnie przed wejściem i poprowadził do szatni.

-Co chcesz na obiad? - zapytał, zatrzymując się u drzwiach. - Paweł mówił, że dzisiaj ty wybierasz.

-Kluski śląskie. - odpowiedziałam bez zastanowienia. - Chodzą za mną od dwóch tygodni.

-Dobrze, powiem mu. - skierował się do wyjścia. - Będę na recepcji.

Przebrałam się w sukienkę i bluzkę z dużymi pufami i długimi rękawami. Jak już to zrobiłam, poszłam do Artura i odwróciłam się do niego plecami, dając mu do zrozumienia, żeby zasuną mi suwak.

-Wyczyścisz klucze? - poprosił. - Pójdę do toalety.

-Jasne, leć.

Zdołałam zresetować może cztery karty zanim usłyszałam męski głos.

-Dzień dobry. Chciałbym wynająć pokój.

Podniosłam głowę i nie mogłam uwierzyć własnym oczom.

-Pan profesor? - zapytałam z niedowierzaniem. O kurczę.

-Julia? Co ty tu robisz? - on również był zdziwiony na mój widok.

-Mój brat tu pracuje. Pomagam mu po szkole. Miał pan rezerwację? - przeszłam od razu do sedna.

-Nie. Niestety nie. Znajdziesz coś.

-Zobaczę co da się zrobić. Jedynkę?

-Nie. Ktoś do mnie dołączy.

Poszperałam przez chwile w komputerze. Po chwili rzuciłam propozycję.

-Pokój sto piętnaście. Kabina prysznicowa i ładny widok z okna w sypialni.

-Melduj. - Podał mi swój dowód.

-Tak jest.

Meldowanie zajmuje mi teraz niecałe dwie minuty, więc dość szybko pozbyłam się swojego nauczyciela.

-Życzymy miłego pobytu.

-Dziękuję. Chciałbym zorganizować kolację zaręczynową. - powiedział cicho. - Dałabyś radę załatwić jakieś dobre wino?

-Proszę się z tym zwrócić do naszego konsjerża. Na pewno panowie coś wymyślą.

-Oczywiście. A gdzie jest ten konsjerż?

-Na przeciwko. - Wskazałam ręka Michała.

Art podszedł do mnie bezszelestnie. Pan Kremiński podszedł do Michała.

-Znasz go? - spytał, uzupełniając jakieś papierki.

-Tak. To mój nauczyciel. - odpowiedziałam bezbarwnie.

-czego uczy?

-Sztuki. - (Plastyka i Muzyka).

-Dobry jest? - nadal nie podnosił głowy znad dokumentów.

-Niezły. - wzruszyłam ramionami. - Chyba ma fioła na punkcie architektury ze starożytnej Grecji, bo wszędzie chce widzieć jej nawiązania.

-A czy w tamtym pokoju są jakieś nawiązania?

-Nie. Tylko trochę w lobby.

-***-

-Julcia, musimy porozmawiać. - Powiedział mi Artur zanim wyszliśmy do szatni.

-Co jest?

-Pierwszego dnia mówiłem Ci o terapii. Odpowiedziałaś, że nie jesteś jeszcze na nią gotowa. - wytłumaczył mi. - Pytam teraz. Jesteś już na to gotowa?

Po chwilowym wahaniu, pokiwałam głową. Artur patrzył na mnie z pewną... troską.

-Na pewno? - upewnił się, patrząc na moja twarz przez rozpuszczone włosy.

-Tak. Najwyższy czas.

Pojechaliśmy ta. Była to zwykła, stara kamienica. W środku był skromnie. Terapeuta miał wyrozumiały wyraz twarzy.

-Nie będę Cie pytał, co Cię tu sprowadza. - powiedział, kiedy zostaliśmy sami. - Twój brat mi wszystko wyjaśnił. Tobie tez zapewne mówił, o czym będziemy rozmawiać. Wiem, że uciekłaś z domu. Jak?

-Wiem, gdzie mama trzyma pieniądze, więc zabrałam z puszki kilka banknotów,poszłam na dworzec, kupiłam bilet PKP do Warszawy i wsiadłam do pociągu.

-Nie wzięłaś ze sobą żadnych rzeczy? - zdziwił się, patrząc na mnie znad okularów. Gniotłam dłonie w pięści.

-Nie. Wzięłam tylko karteczkę z numerem telefonu do Artura. Pomyślałam, że skorzystam z cudzego.

-W pociągu nikt nie zwracał na Ciebie uwagi?

-Nie. W przedziale był  jeden facet, nadpruty jak PKS do Częstochowy. Konduktor sprawdził bilety i poszedł dalej.

-A potem?

-Wysiadłam z pociągu, poszłam do kina i poprosiłam recepcjonistkę, żeby mi pozwoliła skorzystać z telefonu. Zadzwoniłam do Artura i poprosiłam, żeby po mnie przyjechał.

-Pocieszające jest to, że że swój problem dzielisz z bratem, przez co on Cię rozumie...

-Nie. To wcale nie jest pocieszające. - przerwałam mu. - Nie jesteśmy tylko my dwoje.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl