(4), Hotel 52
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
(4)
Jechaliśmy do hotelu. Po kilku dniach ulewy w końcu wyjrzało parzące słońce. Julka siedziała obok mnie i czytała jakieś wydrukowane kartki.
Potwornie chciało mi się spać. Po trzech dniach liczenia korków i naprawiania przewodów elektrycznych prąd w końcu zadziałał.
-Co ty tak zawzięcie czytasz? - zapytałem.
-Broszurka mojej nowej szkoły. Trzeba się trochę podszkolić, nie?
-Masz jeszcze cały miesiąc.
-Tylko miesiÄ…c. Wiesz jak to szybko zleci?
-Po półmetku idzie szybciej?
-Właśnie.
Nagle coś zazgrzytało. Samochód zakaszlał kilka razy i silnik zgasł, zatrzymując się na środku jezdni. Szlag.
-Chyba coś się popsuło. - powiedziała powoli Julka, składając papiery.
-Nie chyba, tylko na pewno. Wysiadaj. Musimy dopchać go na najbliższy parking.
Na szczęście parking był niedaleko, więc nie pchaliśmy zbyt długo. Kiedy zajrzałem pod maskę, odetchnąłem z ulgą. Trzeba tylko wymienić świece. 10 minut i po sprawie.
-Dzień dobry – usłyszałem męski głos za swoimi plecami. - Tu nie wolno stać.
-Dzień dobry – odpowiedziałem i odwróciłem się. - Przepraszam, ale to wyjątkowa sytuacja.
-Jak wyjÄ…tkowa?
Bez urazy, ale ten ochroniarz zaczyna działać mi na nerwy.
-Zalało mi świece i muszę je wymienić. Mam zapasowe w bagażniku.
Julka grzebała w zapasowych częściach. Wie co do czego służy, może znajdzie.
-Co się znowu stało? - Podeszła do nas brunetka o niebieskich oczach.
Wpatrywałem się w nią jak zaczarowany. Ale laska! Ten tyłeczek, te nogi... Wow!
-Pani prezes.
Pani prezes? Gdzie ja stanÄ…Å‚em?
Rozejrzałem się dookoła. Jakaś firma. Nie wiem jaka. A co mnie to obchodzi?
-Samochód się popsuł? - spytała mnie.
-Jak widać. I tak długo wytrzymał.
Prezes zaśmiała się. Urocze.
-Może wezwę pomoc drogową.?
-Nie, dziękuję. To prosta usterka. Szybko to naprawię.
-Ja pan woli. Do widzenia.
Szybko wymieniłem te głupie świece. Przez resztę drogi Julka dziwnie na mnie patrzyła.
-Podobała Ci się? - zapytała mnie w szatani.
-Kto?
-Ta prezes?
Zawahałem się. Jak ona to robi? Wyczuwa emocje i potrafi je nazwać.
-A skÄ…d wiesz?
-Widziałam.
Na recepcji nie było spokoju. Oboje jechaliśmy na dwa komputery, bo Dorotę coś zatrzymało. Jula miała okazję się wykazać. Może mi się tylko tak wydaje, ale chyba robiła to sprawniej ode mnie.
-Dzień dobry. Pokój jednoosobowy. - usłyszałem znajomy, kobiecy głos.
Podniosłem głowę. Nade mną stała Pani Prezes.
-To pan? - zdziwiła się. - Katarzyna Raniszewska. Zerwałam z narzeczonym. Zostanę tu dopóki niczego nie znajdę.
-Przykro mi.
Raniszewska podała mi swój dowód osobisty. Automatycznie zacząłem wszystko spisywać.
-Pokój jednoosobowy?
-Tak.
-Z prysznicem, czy wannÄ…?
-Z wannÄ….
-Dwie propozycje. Pierwsza: dźwiękoszczelne pomieszczenie. Nie słychać gwaru ulicy. Albo najwyższe pomieszczenie. Duże okno z widokiem na panoramę Warszawy.
-Pierwsza. Lubie posiedzieć w ciszy.
Wyrobiłem klucz w pół minuty. Nikt nie korzysta z tego pokoju. Prawie nikt.
-Życzymy miłego pobytu.
Podałem jej co miałem podać.
-Dziękuję, panie Arturze.
-To moja praca. W razie czego proszę dzwonić.
-ZadzwoniÄ™ na pewno.
Miałem trochę luzu. Julce została jeszcze rodzina z małym dzieckiem.
-Hej, albo mi się zdaję, albo wpadłeś jej w oko. - Julka szturchnęła mnie w ramię.
-Daj spokój! To tylko gość hotelu.
-Jasne, jasne... Zerwała z narzeczonym.
-I co z tego?
-Jest wolna. Wcześniej jeden facet powiedział mi, że teściowa się do nich wprowadziła, pokłócił się z żoną i czeka aż jej przejdzie. Goście często się zwierzają?
-Czasami.
-Takie rzeczy się zdarzają. - skwitowała i nagle zmieniła temat. - Pozwolisz, że na przerwie pójdę pojeździć na rolkach?
-Jasne. - zgodziłem się tylko dlatego, że złapali tego ekshibicjonistę.
-Cześć, - Dorota wpadła do recepcji już kompletnie ubrana. - sorry za spóźnienie. Dzięki, ze mnie zastąpiłaś. - Zwróciła się do Julki.
Jula przesiadła się na moje kolana.
-Widać spotkanie było nam pisane. - do recepcji wparowała Raniszewska. - Coś się dzieje z telefonem. Mógłby pan to sprawdzić?
-Zadzwonię do technika. - odpowiedziałem. Bez żadnych podtekstów, bez żadnych niepotrzebnych uczuć.
-Idę po herbatę. Wy też chcecie?
-Ja tak. Taka jak zwykle. - Dorota podniosła dwa palce jak dziecko zgłaszające się do odpowiedzi.
-Mi też. - powiedziałem, zanim wyszła do lobby, żeby pójść do kantyny.
-Co to za smarkula? - zapytała z przekrzywionym wyrazem twarzy. - Była z Panem w samochodzie i teraz tutaj...
Zmarszczyłem brwi. To już przesada!
-To Julka. Moja młodsza siostra.
-Nie zauważyła pani podobieństwa? - wtrąciła się Dorota.
-Jakoś nie mam głowy do takich rzeczy.
-Że co? - Dora prawie krzyknęła. - Gdyby nie ta różnica wieku, można by było ich wziąć za bliźnięta.
I dalej tak się kłóciły. Nawet nie zauważyły jak przyszła Julka. To było nawet dość śmieszne, chociaż Dorota mogła to przypłacić miejscem pracy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]