[Kitiara uth Matar] Tfu! Na psa urok!, HP FanFiction, FF

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Tfu! Na psa urok, czyli not another Hogwart Love-story 

-Hej, Evans! - Potter darł się na całe gardło biegnąc przez błonia za piękną, kasztanowowłosą dziewczyną. 
Był pierwszy weekend września i wszyscy wylegli na zielona trawkę. Pogoda była cudowna. Liście zaczynały już nabierać złotawych i czerwonawych barw, ale było jeszcze w miarę ciepło. Lily spacerowała sobie w ciszy 
"Znowu ON" pomyślała roztargniona. Kątem oka zobaczyła Snape'a siedzącego nieopodal pod wierzbą płaczącą. Drzewo było ogromne, a jego długie gałązki układały się w tak specyficzny sposób, że dawały miły cień, ale przepuszczały też odpowiednią dozę światła. 
"Pewnie znowu czyta o tych swoich urokach i czarno-magicznych hokuspokus" - pomyślała. 
Poczuła ogromną ochotę, żeby przysiąść się do kolegi ze Slytherinu i porozmawiać o Czarnej Magii. Lubiła te rozmowy. Czasem się sprzeczali, ale zazwyczaj słuchała z uwagą na temat różnych złowrogich zaklęć, uroków i przekleństw, chłonąc tą wiedzę jak gąbka. Czarna Magia ją pociągała, nawet bardzo. 
"Ciekawe, co ten praworządny, zadufany w sobie dupek, Potter by o mnie pomyślał, gdyby o tym wiedział" - na jej pięknych ustach wykwitł przebiegły uśmiech. 

- Evans, poczekaj! 
- Czego Potter?! - warknęła dziewczyna odwracając się w kierunku napastliwego krzyku. Miała na sobie obcisłe, niebieskie dżinsy i krótki ciemnozielony sweterek, więc chłopak omal nie pożarł jej wzrokiem. Skrzywiła się. 
- Mówiłam już, że nie chcę z tobą iść na żadną randkę! 
- Hej, królewno, nie bądź taka niedostępna. 
Lilien spojrzała na ścieżkę za Jamesem. 
Szli nią Syriusz – Narcyz -Black, ten durny Pettigrew i najspokojniejszy z nich, Lupin. Jego nawet Lily lubiła i kiedy wszyscy powiedzieli jej chóralne "cześć", odparła ze słodką nonszalancją: 
- Witaj, Remusie. 
Lupin lekko się zarumienił. Nie lubił być wyróżniany i zrobiło mu się trochę głupio przed kumplami, ale uśmiechnął się do koleżanki. 
James posłał mu krótkie, niemal nienawistne spojrzenie. 
- No, to jak będzie? - Potter od niechcenia zaczął się bawić swoją różdżką. - Zaczynam się wkurzać, Evans, że mnie tak olewasz. 

Byli już na szóstym roku. Zarówno James jaki i Syriusz wiedzieli, że podobają się płci przeciwnej i uważali, że mogą mieć każdą dziewczynę jaką zechcą. 
Obydwaj też nie znosili odmowy. Zwłaszcza Potter i zwłaszcza od Evans. Był niemal chory na punkcie tej dziewczyny. Kochał się w niej bez wzajemności już półtora roku. 
- Czy ty uważasz Potter, że musisz mieć wszystko, co chcesz? - na twarzy Lilien odmalowała się pogarda. 
- Tak jakby - stwierdził James trochę niepewnie, "tak jakby" zastanawiając się, czy udziela dobrej odpowiedzi. 

Severus, który oczywiście udawał jedynie pochłoniętego lekturą , a miał jako pół-wampir doskonały słuch, uśmiechnął się do siebie nieznacznie. 
"Co za kretyn." pomyślał niemal z politowaniem. 
"Bardziej pogrążyć się już nie mógł." 

Peter miał bardzo idiotyczną minę. Z jakichś powodów Lilien chorobliwie go nie cierpiała. 
Odrzucał ja nawet bardziej od Pottera. Był jakiś taki groteskowy... 
Black miał minę wyrażającą głęboką pewność, że Potter właśnie straciłby u Lil jakiekolwiek szanse na umówienie się z nią, gdyby takowe w ogóle miał i drapał się różdżką za uchem. 
Remus Lupin patrzył na Jamesa z mieszaniną współczucia, litości i głębokiego miłosierdzia. Z powodu bezgranicznej bezmyślności przyjaciela ogarnęła go niemal rozpacz. 
- Wiesz, co, Remusie? - zaczęła Lilien. - Czasem zastanawiam się jak taki fajny chłopak może się zadawać z tak ograniczonymi typami. 
Lupin uznał za stosowne nie odpowiadać. Doskonale wiedział, że James i Syriusz często przeginają , a Peter ich bezkrytycznie za to podziwia, ale przecież to byli jego przyjaciele. Poza tym stanowili zgrana paczkę, byli lojalni i koleżeńscy. 
Remus liczył na to, że w końcu zmądrzeją. 
- Evans, uważaj na to, co mówisz - łagodnie powiedział Syriusz 
Lilien pomyślała z rozbawieniem, że Black jest pod pewnymi względami bardzo podobny do Snape'a, którego tak nienawidzi. 
Podobieństwo odnosiło się do gestykulacji, sposobu układania zdań, spojrzeń. Lilien uśmiechnęła się do siebie w duchu na myśl o tym. 
- W nią chyba nikt dawno nie rzucił przekleństwem - stwierdził James. 
- Chryste! Potter powtarzasz się. Jak zwykle zresztą. Jesteś żałosny, wiesz? 
- Tak uważasz Evans? 
- Ja to wiem. Przecież ty się z tym publicznie obnosisz. Trudno nie zauważyć. 
- Proszę, proszę jaka mądra! Nie tylko ładna, ale i inteligentna. - James uśmiechnął się bezczelnie. - No Evans, nie daj się prosić. Skocz jutro ze mną do Hogsmeade na piwo kremowe do Trzech mioteł. 

"A może do Świńskiego Łba?" pomyślał rozbawiony Snape. 

- Daj mi spokój, OK? - Lilien odwróciła się na pięcie i ostentacyjnie ruszyła w stronę siedzącego pod drzewem Ślizgona, który nadal mężnie udawał, że pochłaniają go "Mroczne Zaklęcia Średniowiecza. Stosowanie ich i zwalczanie w świecie współczesnymi" 
- Cze, Severus - Lily była jedną z niewielu osób, które używały czasem „drugiego imienia” Smarkerusa. 
Powiedziała to bardzo głośno i wyraźnie, dając do zrozumienia Jamesowi, że definitywnie skończyła z nim rozmawiać. 
Wiedziała, że Pottera zalała ze złości krew i o to jej chodziło. 
"Nadęty bałwan" pomyślała. 
- Cześć - odpowiedział od niechcenia Snape. 

Black zarechotał szczerze ubawiony. 
- No, no, masz konkurencję James! 
Syriusz miał bardzo dobry humor, którego zmącić nie mógł nawet Smarkerus 
- Nie daruję sukinsynowi - syknął rozjuszony James, patrząc jak obiekt jego westchnień spokojnie rozmawia przyciszonym głosem z jego zagorzałym wrogiem. 
- Daj spokój - powiedział cicho Remus. 
- No! Czasem mógłbyś wyluzować - Syriusz przymknął jedno oko i obserwował z krzywym uśmieszkiem dziwna parę pod wierzbą. 
To oczywiście rozwścieczyło Jamesa jeszcze bardziej. 
- Jakiś ty dzisiaj wyrozumiały! - warknął na przyjaciela. 
- Nie rób kolejnego głupstwa, James, proszę - odezwał się łagodnie Remus, na co ku irytacji mówiącego zrzedła mina Petera, który tylko czekał na jakąś drakę. 
- Wiesz, że Snape jest dobry w przekleństwach i genialny jeśli chodzi o Czarną Magię a Lily raczej mu nie ustępuje umiejętnościami. 
- A od kiedy to jesteście po imieniu, co? - naskoczył na przyjaciela James. 
- A kto kazał ci do niej mówić po nazwisku? Sama świnia worek drze i sama kwiczy! - Lupin zezłościł się na Pottera. - Dopóki nie skończysz z arogancją i popisywaniem się ona na ciebie nie zwróci uwagi, James - dokończył nieco łagodniej. 

- Oj nie kłóćcie się - Syriusz błogo się uśmiechnął, a jego spojrzenie skierowane na Evans i Snape'a stało się rozmarzone. 
Wczoraj umówił się z cudowną, uroczą i mądrą dziewczyną. Miała niemal granatowe, duże oczy i ciemno-rude, proste, gęste włosy, które opadały jej z wdziękiem na ramiona. A jej piękne, pełne usta. Marzenie. 
Tak, Syriusz był szczęśliwym człowiekiem. Szedł w niedzielę do Hogsmeade z Anną Roth ze Slytherinu. Była na piątym roku i była taka zgrabna, powabna i kobieca... 
Nic nie mogło zmącić jego szczęścia. 
James był zirytowany zachowaniem Syriusza. Spojrzał z zawiścią w stronę wierzby płaczącej. 
Lilien właśnie pożegnała się ze Snape'em i wstała. Nie spojrzała nawet w stroną czwórki Gryfonów tylko ruszyła na przełaj w kierunku Zamku. 
Potter popatrzył za nią tęsknie. 

Severus spokojnie czytał dalej. 
- Nie daruję mu - syknął James patrząc na chłopaka tym razem na prawdę pogrążonego w lekturze. 
Pettigrew zaczął się cieszyć na myśl o rozróbie. 
- Nie susz zębów Glizdogon - syknął Remus - a ty James może byś wykazał raz w życiu odrobinę rozsądku. 
Syriusz ziewnął i spojrzał spod oka na Jamesa. Nie chciał, żeby doszło do jakichś spektakularnych kłótni. Nie dziś. 

James jednak nie zamierzał odpuścić. 
Podszedł spokojnie do Snape'a. 
"Chryste, co za kretyn" pomyślał Lupin. 
- Chociaż ty się do tego nie mieszaj - zwrócił się do Syriusza. 
- Jak na razie nie zamierzam - spokojnie odrzekł Black. 
- Ale będzie ubaw - Lupin miał ochotę strzelić Petera za ten głupi tekst, ale się powstrzymał. 

- Wstawaj, Snape!- warknął James. 
- Nie widzisz, że czytam Potter? - Severus wcale nie zamierzał wdawać się w żadne kłótnie. 
- Powiedziałem, wstawaj - James był wściekły - bo ci pomogę gnoju. 
Severus spokojnie czytał dalej. Jedyną rzeczą jaka zrobił było niezauważalne dla Pottera przesunięcie prawej ręki za połę szaty i chwycenie za trzonek różdżki. Poza tym zachował całkowity spokój. 
Po takim poniżeniu jakie zaserwowali mu w zeszłym roku, nic bardziej upokarzającego już zdarzyć się nie mogło. Poza tym Black zdawał się nie zainteresowany dokuczaniem mu. 
- Podnieś dupę, Smarku, albo porozmawiam z tobą inaczej! 

Peter aż podskoczył z radości. Black posłał mu pogardliwe i rozbawione spojrzenie. Lupina wzięło obrzydzenie na ten widok. 
"Jestem prefektem i powinienem coś zrobić" - pomyślał. I wiedział, że pewnie jak zwykle skończy się na myśleniu i patrzeniu. Poczuł do siebie lekką odrazę. 
"Ciekawe, co teraz powiedziałaby o mnie Lilien. To ona zawsze stawała w obronie Severusa, a nie ja, a powinno być odwrotnie". 
"Zupełnie brak mi odwagi cywilnej" - pomyślał. Przez chwilę miał ochotę odejść i w ogóle nie zwracać uwagi na chamskie zachowanie kolegi. Ale wiedział, że zostanie i tak jak zawsze nie zwróci publicznie uwagi Potterowi. Kilku uczniów z młodszych klas przyglądało się z zaciekawieniem zajściu pod płaczącą wierzbą. 

Severus zacisnął zęby i postanowił nie dać się tym razem sprowokować. 
To tylko rozjuszyło Jamesa bardziej. 
Posłał Ślizgonowi silnego kopniaka między żebra. Snape syknął tylko z zadziwiająco silnego bólu i postanowił policzyć w myślach do dziesięciu. 
"Może ten kretyn w końcu się odczepi" pomyślał. 
- Wstawaj do cholery, bo cię postawię za te tłuste kudły! 
Kilkoro widzów się zaśmiało. Najgłośniej rżał oczywiście Glizdogon. Niektórzy jednak spojrzeli z mieszanką obrzydzenia i strachu za szósto-rocznego Gryfona. 
Black zmarszczył brwi. 

- Słyszałeś?! Czy uszu też nie myjesz tak jak tych tłustych kudłów, Snape? 
- Czy mógłbyś na mnie nie pluć, Potter? - Snape podniósł na niego wściekły wzrok znad książki. 
James kopnął go po raz drugi. Tym razem mocniej. 
- Zrób to jeszcze raz, Potter, a pożałujesz że się urodziłeś - wysyczał Severus. 
Zanim jednak James zdążył kopnąć go po raz trzeci, Black go złapał za ramię. 
- Innym razem - powiedział cicho. - Przeginasz. 
- Przecież to śmieć. Para się Czarną Magią, nawet publicznie na ten temat czyta! - James ze wściekłością wykopnął książkę z rąk Ślizgona. Zrobił to z taką siłą że Severus musiał podnieść się i po nią podejść. 
- Mówiłem, że zmuszę cię do wstania, <cenzura> - warknął Potter. 
- Idę stąd, nie zamierzam, ani słuchać, ani patrzeć. A jak wylądujesz w skrzydle szpitalnym nie będę ci współczuł – powiedział Syriusz. 
- Ale z ciebie przyjaciel. 
- Zżera cię zazdrość i to zupełnie pusta i bezpodstawna, James. Zajmij się lepiej skuteczniejszym podrywaniem Evans. 
Severus ponownie usiadł i zaczął czytać. 
Black odszedł w kierunku Zamku. 
-Nara, Remus. 

- Czy ja pozwoliłem ci usiąść, Snape? 
Lupin przymknął oczy ze znużenia. 
Severus nie wytrzymał: 
- Odpieprz się, Potter! - warknął. 
- Expelliarmus! - krzyknął James i złapał w locie różdżkę Snape'a. 
Severus naprawdę się wściekł. Rzucił się na Jamesa z gołymi pięściami. 

Zbiegowisko uczniów coraz bardziej się powiększało. 
Pettigrew wręcz kwiczał ze szczęścia i Lupin musiał się bardzo opanować, żeby go nie strzelić z całej siły przez ten zakuty łeb. 

- Impendimento!!! -zaklęcie rzucone zostało ze zbyt bliskiej odległości z dwóch różdżek naraz. Było bardzo silne. Severusa dosłownie wyrzuciło w powietrze i walnął całym ciężarem w drzewo. Oczywiście stracił przytomność. 

Potter trącił nogą nieprzytomnego Ślizgona. Był trochę blady i przestraszony. 
- Nie wygłupiaj się, Snape - powiedział niepewnie. 
- On stracił przytomność, James - Lupin chwycił Pottera za ramie i posłał mu pełne wyrzutu spojrzenie. - Mogłeś go nawet zabić. 
James zbladł jeszcze bardziej. Już nie był taki pewny siebie. 
Zobaczył, że z nosa Severusa cieknie krew. 
- Cholera - syknął. 
Kilkoro z młodszych uczniów stało wystraszonych, a Glizdogon już się nie uśmiechał debilnie chociaż minę miał nadal bardzo głupią. 
- Enervate - powiedział cicho Remus. 
Nic. 
James zrobił się blady jak kreda i siadł na trawniku. 
- Enervate! - powiedział Lupin głośniej i bardziej stanowczo. 
Tym razem był efekt. Snape zakaszlał i otworzył oczy, ale był całkiem bezwładny. Potter odetchnął z ulgą. 
- Dobrze, że żyje - wyszeptał. 
- Idź ...się utop... sukin...synu - wysyczał przez zaciśnięte zęby na płytkim oddechu Severus. 
Bardzo mocno uderzył się w głowę i obił sobie żebra. Ból był niemal nie do zniesienia. James posłał mu wściekłe spojrzenie. 
- ROZEJŚĆ SIĘ!!! - krzyknął Lupin - NO JUŻ! 
Wyrwał z ręki przyjaciela różdżkę Severusa i skierował ją razem ze swoją w stroną tłumu. Uczniowie z szemraniem się rozeszli. 
Lupin był zły. 
- Ulżyło mi, że żyje. A tobie? - zapytał cicho jeszcze trochę blady James. 
- Dorównałeś swoją głupotą i okrucieństwem Syriuszowi, James. Tylko on był wtedy młodszy. Nie odzywaj się na razie do mnie bo mogę ci przyłożyć - szept Remusa był stanowczy. 
James zacisnął zęby ze złości. 

- Możesz wstać? - Remus spojrzał z troską na Severusa. 
- Jak... widzisz... raczej nie - sarkastycznie odrzekł Snape. 
- Boli cię coś? 
Severus przesłał mu pełne pogardy spojrzenie. 
- Chyba zadałem głupie pytanie... – zreflektował się wilkołak. 
Snape nienawidził litości. Wolał już, żeby się nad nim znęcali. Nie chciał przyjmować pomocy od nikogo, zwłaszcza od tego durnego wilkołaka. 
- Spróbuj wstać Severusie. Podam ci rękę, dobrze? 
Czarne oczy Ślizgona wyrażały ból, złość i pogardę. 
Glizdogon gapił się oniemiały na całą scenę. 
- Spróbuj wstać - poprosił Lupin jeszcze raz. 
Smarkerus Severus Snape oparł się całym ciałem na rękach i podniósł się z wielkim wysiłkiem do pozycji siedzącej. Zamknął oczy z bólu i oszołomienia. Na plecy wystąpił mu zimny pot. 

Z Zamku pędem nadbiegł Syriusz. Usłyszał tylko, że coś się stało. Spojrzał na bladego, siedzącego na ziemi Pottera. 
- Nic ci nie jest? - to pytanie zirytowało tylko Jamesa 
Severus zaśmiał się cicho, ironicznie i gorzko. Potter się zaczerwienił. Siedział ze wzrokiem wbitym w ziemię. Black szybko spojrzał na Severusa. 
- Coś ty narobił? -zapytał przyjaciela - A jakby dowiedział się jakiś nauczyciel? 
Severus zaśmiał się trochę głośniej i zakasłał. 
- Byłoby przechlapane - odpowiedział James. 
Lupin spojrzał na nich zimno. 
- Tylko to was obchodzi? James! – chłopak miał złą i smutną za razem minę, a jego oczy wyrażały lekki szok. - Gryffindor traci przez ciebie dwadzieścia punktów. Zejdźcie mi z oczu obydwaj. Ty też Peter. 
Tym razem Severus był naprawdę rozbawiony i mimo kaszlu i silnego bólu w żebrach serdecznie się śmiał. 
- Powiedziałem, że macie odejść! 
- Na pewno chcesz zostać sam z tym szaleńcem? - Black popatrzył nieprzyjaźnie na Ślizgona. 
Lupin był zły, zirytowany i zakłopotany śmiechem Severusa. On wiedział dlaczego Snape się śmieje. Z niego. Z tego, że zareagował dopiero w krytycznym momencie. Jego śmiech mówił:. "Jesteś tchórzem, jesteś taki sam jak oni, Lupin." 
- Powiedziałem WON!!! 
- OK! Spokojnie , już idziemy - Black był obrażony. 
Wszyscy trzej ruszyli się i poszli. 

- Snape, przestań się śmiać, proszę. Wiem, że jestem beznadziejnym, dwulicowym tchórzem... - Lupin był zakłopotany. 
Nagle zdał sobie sprawę jaki ten chłopak musi być nieszczęśliwy. Zabolało go gdzieś w okolicy serca i tylko z trudem powstrzymał łzy. 
Severus popatrzył na niego uważnie. Nie śmiał się już. 
Remus podał mu bez słowa różdżkę. 
Snape ścisnął ją w lewej dłoni. Wyglądał na zaskoczonego słowami Gryfona. 
Remus unikał jego wzroku. Podał rękę Ślizgonowi. 
- Wstawaj. Musisz iść do skrzydła szpitalnego. Severus złapał go za rękę, ale nie mógł się podnieść. Lupin zaklął. Teraz był już bardzo bliski rozpłakania się. 
- Zostaw mnie. Poradzę sobie. Jak przejdzie mi ten ból w żebrach to wstanę. - Severus krzywo się uśmiechnął. 
Ale w tej chwili Remus prędzej sprzedałby duszę diabłu, niż zostawił go pod tym przeklętym drzewem. 
Kucnął i objął Severusa za ramiona. 
- Postaraj się - powiedział do Ślizgona, prawie pewien , że ten odrzuci jego pomoc. 
Snape jednak podjął nieludzki wysiłek i jakoś udało się im wspólnymi siłami podnieść go do pozycji pionowej. 
Severus oparł się ciężko o drzewo. 
- Możesz ustać? 
Ślizgon tylko pokiwał głową. 
- Proszę - Remus podał mu chusteczki - wytrzyj krew z nosa....

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl