świeć, HP FanFiction, Miniatury
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Świeć, gwiazdo, świeć
Â
- Chcesz się napić? Nie? No tak, zapomniałem. Najlepsze skrzacie wino. Żałuj, żałuj. Zazwyczaj nie stać mnie na nie, ale taka okazja jest tylko raz w roku. Nie, nie jestem ironiczny. Tylko trochę zgorzkniały. W tym roku czerwiec jest wyjątkowo przygnębiający. Rzadko ktoś mnie teraz odwiedza. Tak, u Harry’ego wszystko w porządku. Był tu w zeszłym miesiącu. Chociaż nie... To chyba było Boże Narodzenie. Tutaj traci się poczucie czasu. Zapomniał? Być może. Ma teraz tyle na głowie. Wiesz, mało już pamiętam. Nie uśmiechaj się tak kpiąco, zawsze mnie to przerażało. Zwłaszcza po tym, jak stamtąd wróciłeś.
Nie chcesz o tym mówić? To dobrze, bo ja też nie. A pamiÄ™tasz wtedy, tamten lipiec?Â
Nie wiem jak mnie wtedy znalazÅ‚eÅ›. TuÅ‚aÅ‚em siÄ™ od miesiÄ…ca po caÅ‚ej Anglii, zatrzymujÄ…cÂ
siÄ™ w jakiÅ› wynajÄ™tych dziurach. Po roku w Hogwarcie przyzwyczaiÅ‚em siÄ™ już do ciepÅ‚ego łóżka i kubka herbaty przed snem, wiÄ™c byÅ‚o mi trochÄ™ ciężko zaczynać od nowa. Który to byÅ‚? Dwudziesty lipca? Chyba tak, wrzosy kwitÅ‚y. Za wczeÅ›nie na wrzosy? Nieważne, zresztÄ…. MieszkaÅ‚em wtedy w takiej obskurnej chatynce w Å›rodku lasu. Nikt tam nie chadzaÅ‚, bo i po co? ByÅ‚em bezpieczny. Sypialnia nie miaÅ‚a okien, ale dziÄ™ki temu przynajmniej nie widziaÅ‚em księżyca. Wiesz jak siÄ™ przestraszyÅ‚em, gdy pewnego wieczoru zobaczyÅ‚em ciÄ™ siedzÄ…cego przy stole, jak gdyby nigdy nic? Jak udaÅ‚o ci siÄ™ przedrzeć przez zaklÄ™cia ochronne, co? NaÅ‚ożyÅ‚em ich chyba z tysiÄ…c, by żaden mugol nie zapuÅ›ciÅ‚ siÄ™ gdzieÅ› w pobliże, w czasie peÅ‚ni. Co ty wtedy powiedziaÅ‚eÅ›?Â
Coś zabawnego, ale nie pamiętam. Ostatnio dużo wspomnień mi umyka. Jakbym miał gdzieś w sobie taką niezabliźnioną ranę, przez którą ulatują mi wszystkie myśli i słowa. Ciekawe
co siÄ™ stanie, gdy opuszczÄ… mnie wszystkie. To coÅ› w rodzaju bardzo powolnego pocaÅ‚unku dementora. No już, nie drżyj tak. UmieraliÅ›my tyle razy, że chyba czas wyzbyć siÄ™ strachu. Daj rÄ™kÄ™. Ale zimna. Pytasz, skÄ…d mam te blizny? PoparzyÅ‚em siÄ™. Nie, ogniem. W nocy palÄ™ Å›wiece. Nie mogÄ™ spać. Åšni mi siÄ™ biaÅ‚a lokomotywa. I ja, z takÄ… wielkÄ…, czarnÄ… walizÄ… pod pachÄ…. Nie mogÄ™ przed niÄ… uciec, wiÄ™c siÄ™ budzÄ™. Stworek mówi, że strasznie krzyczÄ™ przez sen. Prawie tak samo gÅ‚oÅ›no jak ty, gdy ich widziaÅ‚eÅ› w snach. Może pójdÄ™ z tymÂ
do Trelawney, co? Nie Å›miej siÄ™, ona wcale nie jest taka zÅ‚a. Tylko trochÄ™ samotna.Â
Niedawno wywróżyÅ‚a mi z rÄ™ki, że niedÅ‚ugo umrÄ™. Chociaż nie, to byÅ‚o dwa lata temu. Wykruszam siÄ™ powoli, wiesz? Tak, masz racjÄ™. Jeszcze wiele razy bÄ™dziemy siedzieć w tej ciemnej kuchni, tak jak teraz. Może zapalÄ™ lampÄ™? Daje takie miÅ‚e, ciepÅ‚e Å›wiatÅ‚o. KiedyÅ› zapalaÅ‚em jÄ…, gdy czytaÅ‚em w tej dużej bibliotece na piÄ™trze. Raz mnie tam nakryÅ‚eÅ›, pamiÄ™tasz? ÅšwitaÅ‚o, a my siedzieliÅ›my na parapecie z tym cholernym ognikiem miÄ™dzy nami. Molly potem zrobiÅ‚a mi awanturÄ™, że chcemy podpalić dom. Jak siedzÄ™ tutaj taki samotny, to mam nawet na to ochotÄ™. KiedyÅ› w nocy przytknÄ…Å‚em nawet knot Å›wiecy do zasÅ‚ony w twoim pokoju. ZapomniaÅ‚em go tylko wczeÅ›niej zapalić. Zawsze o czymÅ› zapominam.Â
Już odchodzisz? Weź mój szalik, na dworze pewnie pada śnieg. No tak, jest środek czerwca. Przyjdziesz jeszcze, prawda? Tylko zabierz mnie wtedy ze sobą, Syriuszu. Biała lokomotywa znów ominęła mój peron. Może uda mi się ją jeszcze dogonić.
Â
[ Pobierz całość w formacie PDF ]