(95) Eldorado - Karst Iga, PAN SAMOCHODZIK
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
IGA KARST
PAN SAMOCHODZIK
I…
ELDORADO
PS 95
ROZDZIAŁ PIERWSZY
WAKACJE NA WSI * PRZEBOJOWA TERESA * WODOROSTY
CZY PIEROGI? * SŁÓW KILKA O SPADKU * LAMPA CIOTKI
ADELI * DRZEWO PŁONĄCE W DESZCZU * PORANNE
ROZPOZNANIE TERENU * SKLEPOWE PLOTKI *
JAK WPLĄTAĆ SIĘ W PRZYGODĘ? * MOTYLE W BRZUCHU
Idąc ulicą Piotrkowską w Łodzi cisnęłam do kosza na śmieci plik
folderów z ofertami biur podróży. Wracałam właśnie ze spotkania z kolegą
ze szkoły podstawowej, Maksem Wiznerem. Zaproponował wyjazd z
paczką znajomych do jego ciotki, która niedawno odziedziczyła dom
niedaleko Kątów Wrocławskich i właśnie go odnawiała. W zamian za
pomoc w pracach remontowych oferowała noclegi i wyżywienie.
- W dwa dni pomalujemy kilka ścian, a później będziemy mieć czas na
odpoczynek i zabawę. Dwadzieścia minut zajmie nam dotarcie do któregoś
z wrocławskich klubów - zachęcał Maks. - Nie wiem, czy słyszałaś, że
Wrocław słynie z tego, że clubbing można uprawiać praktycznie bez
przerwy.
- No, może z wyłączeniem poniedziałków - uściśliłam. Poniedziałek był
bowiem jedynym dniem, kiedy miasto odpoczywało od rzesz
rozbawionych ludzi.
Kolega nie musiał mnie długo namawiać. Planowałam co prawda
wakacje za granicą jednak z tropikalnymi plażami zdecydowanie wygrała
perspektywa spędzenia wolnego czasu z przyjaciółmi.
Wyjazd zaplanowaliśmy na następny dzień, więc wstąpiłam do fryzjera,
żeby zapytać, czy mogłabym przyspieszyć wizytę. Tak się złożyło, że
akurat miał wolny termin i po jakimś czasie wyszłam z salonu całkowicie
odmieniona.
- Ścięłaś włosy - stęknął zdziwiony Maks, kiedy nazajutrz pojawiłam się
w umówionym miejscu.
- Rude? Do twarzy ci w tym kolorze - Dorka pochwaliła mój wybór.
- Kto poprowadzi? - zapytał Olaf, bardziej zainteresowany moim
samochodem niż włosami.
- Zośka! - powiedział Maks.
- Chyba że ty masz ochotę - potrząsnęłam kluczykami.
- Skoro nalegasz... - Maks chwycił kluczyki i momentalnie zasiadł za
kierownicą.
Dorka z Olafem zajęli miejsca na tylnym siedzeniu. Rozpoczęliśmy
kilkugodzinną podróż na Dolny Śląsk.
Bryłę przeszło stuletniego domu otaczał równie stary ogród. Prostopadle
do budynku mieszkalnego stały stodoła i szopa. Po tej ostatniej wiło się
pnącze z pomarańczowymi kwiatami w kształcie dzwonków.
- Nie widzę samochodu ciotki, pewnie pojechała po zakupy. Zaczekamy
w ogrodzie, bo nie mam kluczy - powiedział Maks.
Podróż w sierpniowej duchocie dała się nam we znaki, więc nie mieliśmy
ochoty na zwiedzanie ogrodu. Rozleniwieni usiedliśmy na półokrągłych
schodach prowadzących do domu. Kwadrans później na podwórze wjechał
jeep w kolorze malinowym. Ryczący potwór wzbił w powietrze tuman
kurzu, a gdy drobiny piasku opadły, naszym oczom ukazała się drobna
kobieta siłująca się z torbami pełnymi zakupów.
- Cześć! - pomachała do Maksa. Chłopak podbiegł do niej i zabrał się do
wyciągania toreb z bagażnika. Pomoc ofiarował także Olaf.
- Maks nie mówił, że oprócz naszej paczki, przyjedzie jeszcze jakaś
dziewczyna - szepnęła mi do ucha Dorka.
- Nie musisz być zazdrosna - odparłam. - Jest po trzydziestce. Za stara
dla Maksa.
Cała trójka z zakupami w rękach podeszła do drzwi. Olaf natarczywie
wpatrywał się w nieznajomą. Na włosach kobiety, ostrzyżonych na pazia,
oparło się słońce, wydobywając z czarnej czupryny, piękny granatowy
poblask.
- To Teresa - powiedział z dumą Maks, a mnie coś ścisnęło w gardle. -
Moja ciotka! - dodał.
Poczułam, jak kręci mi się w głowie.
- Ciotka? - Olaf wydał się rozżalony.
- Ciotka nie ciotka! - zaśmiała się. - Mówcie do mnie Teresa, tak jak od
dziecka robi to Maks.
- To tobie będziemy pomagali w remoncie? - z niedowierzaniem
dopytywał Olaf.
- Trzeba uporządkować parę szpargałów. Ciężką pracą zajmie się
profesjonalna ekipa. Zresztą parter jest już wykończony. Dlaczego nie
weszliście do środka?
- Nie mamy klucza - powiedział Maks.
Teresa zmierzyła go wzrokiem i jak gdyby nigdy nic nacisnęła na
klamkę.
- Drzwi były otwarte! Wystarczyło sprawdzić... - rzuciła z politowaniem i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]